Co się stało z poseł Kempą?
Posłanka Beata Kempa napisała do Małgorzaty Tusk, aby wpłynęła na męża, premiera polskiego rządu, w sprawie tzw. „ideologii gender”. Ten desperacki krok uprawiania polityki „od kuchni”, śmiało można nazwać – posługując się frazeologią pogromców „genderu” – atakiem na tradycyjną polską rodzinę Tusków.
Europosłanka, była Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania
Gdyby posłanka Kempa ze zrozumieniem przeczytała książkę Małgorzaty Tusk, na którą się powołuje, wiedziałaby, że Małgorzata Tusk nie lubi polityki. Dba o domową atmosferę, o równowagę praca-dom, o nieprzenikanie problemów politycznych poza próg domowej i rodzinnej przestrzeni, która dla niej – podobnie jak dla większości Polaków – jest święta.
Niechęć Kempy do „genderu” dziwi tym bardziej, że pani poseł jest, można powiedzieć - uosobieniem i świadectwem gender. To dzięki idei równości kobieta z polityczną pasją ma prawo i możliwość wykonywać ten do niedawna wyłącznie męski zawód. Jak każdy parlamentarzysta, pani poseł spędza dużo czasu poza domem i rzadko ma okazję, by lepić pierogi i wypełniać dom zapachami tradycyjnej polskiej kuchni. Nic w tym złego – takie rodziny, niestereotypowe, nietradycyjne, całkiem nieźle funkcjonują, a fakt że kobieta nie zawsze jest w domu nie oznacza, że jest złą żoną i matką. Bo w rodzinie najważniejsze jest to, żeby się kochać i szanować, a jak kto się podzieli w tej domowo-zawodowej karuzeli – to sprawa indywidualna i prywatna.
Polacy dawno zaakceptowali równouprawnienie i naturalne jest zachowanie rządu Jarosława Kaczyńskiego, w którym była też posłanka Kempa, a który bez mrugnięcia okiem podpisał unijne umowy pełne gender i jeszcze się zobowiązał do ich przestrzegania na każdym etapie wydatkowania funduszy. Przecież gdyby powiedział, że nie chce unijnych pieniędzy, bo nie zgadza się z zasadą równości płci, naraziłby siebie i Polskę na śmieszność. Dobrze więc, że podpisał.
Dobrze że posłanka Kempa była z nami w Malezji, na Światowym Kongresie Kobiet, gdzie przez kilka dni ponad 1000 wpływowych kobiet z całego świata mówiło o prawach kobiet. Polska delegacja złożona z kilkudziesięciu w sumie pań, które w przerwach dzwoniły do mężów i plotkowały o dzieciach, przyjęła Beatę Kempę z sympatią i miałyśmy dobre porozumienie. Nie mam żadnych wątpliwości, że pani poseł wie, czym jest gender, ceni i korzysta z równouprawnienia kobiet, i ma pełną świadomość, że ani ja, ani inne delegatki, nie jesteśmy przeciwnikami rodziny, maniakami seksualnymi, pedofilami, wrogami tradycji, jak chce ksiądz Oko, ten sam który objeżdża Polskę i z wypiekami na twarzy opowiada o dzieciach masturbujących się przy obiedzie.
Pani Poseł! Beato! Co się Tobie stało? Przecież nas znasz, a my Ciebie. Masz delikatne serce i społeczną wrażliwość tak potrzebną w naszej polityce. Apeluję do Ciebie: nie zakłócaj miru domowego rodziny Premiera. To fajna, typowa, dobra polska rodzina. Nie psuj tego. Zostaw Małgorzatę Tusk w spokoju. Lubisz politykę? Ja też. Szarp się ze mną albo z innymi dziewczynami i chłopakami z polityki. A jak potrzebujesz prywatnej porady w sprawie gender, napisz list do swojego męża. Głupie? No właśnie.