Obchodzimy dzisiaj 10. rocznicę tragicznego wydarzenia. 21 grudnia 2011 roku w Afganistanie doszło do ataku talibów na polskich żołnierzy. W wyniku wybuchu miny pod pojazdem typu MRAP śmierć poniosło 5 żołnierzy Wojska Polskiego. Przyjrzyjmy się bliżej tym wydarzeniom.
To był zwykły grudniowy dzień. W wielu polskich domach trwały przygotowania do świąt, wzmożone porządki, ostatnie zakupy. Podobnie było w polskiej bazie wojskowej w Afganistanie. Wtedy to patrol złożony z około 30 polskich żołnierzy, ze wsparciem amerykanów wyruszył na patrol na afgańskiej autostradzie Highway 1. To miał być patrol taki jak zwykle, przecież prawie codziennie przemierzali tą trasę. Celem podróży była miejscowość Razzak. Droga przebiegała bez problemu. Na miejscu sprawdzili postępy w budowie lokalnego mauzoleum. Potem konwój 6 pojazdów wyruszył w drogę powrotną do domu. Byli właśnie w terenie zabudowanym, nieopodal Ghazni, gdy około godziny 10:30 dało się słyszeć głośny huk. To IED, imrpowizowany ładunek wybuchł pod pojazdem typu MRAP jadącym w środku konwoju. Pięciu młodych Polaków zginęło na miejscu. Pojazd został rozerwany na strzępy.
W zamachu zginęli st. kpr. Piotr Ciesielski, szt. szer. Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski, st. szer. Marek Tomala i szer. Krystian Banach.
Do zamachu przyznali się talibowie.
I teraz pomyślmy. Media podały informacje o śmierci polskich żołnierzy. Nie podano nazwisk. Ilu żołnierzy było wtedy na misji? Około 2000. Dwa tysiące polskich rodzin zastanawiało się, czy tata, mąż, syn wróci do domu w trumnie. Dwa tysiące polskich rodzin wyczekiwało w oknie wojskowej delegacji, jednocześnie nie chcąc aby ona przyjechała. I w końcu media podały informację. Tym razem tylko, albo aż 5 rodzin na święta zostało bez swoich bliskich.