To jedna z wielu akcji, które mają zwrócić uwagę na grożące nam niebezpieczeństwo zachorowania. Popieram tę akcję, tak jak wszelkie inne, dlatego, że wiem jak bardzo są potrzebne. Trzeba wspomagać profilaktykę, co robię, gdy mam okazję, i gdy mnie o to proszą. Trzeba namawiać do leczenia, naciskać na Fundusz Zdrowia, na lekarzy, wymagać informacji. Musimy także wspomagać się wzajemnie, mówić o swojej chorobie, wspomagać słabych, którzy właśnie przechodzą przez tę traumę. Nie wstydzić się, bo nie ma czego!

REKLAMA
logo
Codziennie prawie zwraca się do mnie ktoś chory, albo rodzina, która nie wie co robić. Wsparcia lekarzy ciągle za mało, informacji także, choć może więcej niż przeszło dziesięć lat temu, gdy mnie dopadł rak i musiałam zacząć się z nim liczyć.
Dlaczego biorę w tym udział? Żeby uświadomić ludziom, że może nadejść taka chwila. A ona jest jak grom z jasnego nieba. Nie spodziewamy się raka! Dlatego, że nie ma żadnych wyraźnych, specyficznych objawów. Jeśli coś nam się nie podoba, bóle głowy, słabość, ciągłe zmęczenie, chrypka, duszności, czy co tam jeszcze, to mamy skłonność do traktowania tego lekko, lekceważenia, mówienia sobie, że to zła pogoda, stres, nadmiar zajęć, rozstanie z ukochanym i nie będziemy zawracać głowy lekarzom głupotami. Takie było moje podejście, przepracowanie, stresy, wiek. To jest głupota, bo tu chodzi o życie!
Dlatego zrobiłam bransoletkę z czterech sznurków, wplotłam w nią kilka swoich kolczyków, półszlachetnych kamieni w srebrze, także bursztyny. Mam nadzieję, że przyniosą szczęście, komuś kto ją wylicytuje!
logo

Sama dostałam kamień od mojej przyjaciółki pisarki, który trzymałam w chwilach słabości. Oczywiście nie wierzę w magię, która leczy, ale wierzę w przyjaciół i ich dobre myśli. To pomaga, z pewnością.
Kilka lat temu na Targach Książki podpisywałam pierwsze wydanie dziennika choroby „Lewa, wspomnienie prawej”. Podeszła do mnie pewna pani. Od razu wiedziałam, że jest po chemii, rozpoznawałyśmy się po perukach! Szepnęła mi, że minęły dwa miesiące.
Wpisałam jej serdeczną dedykację, z życzeniami wyzdrowienia. Dwa lata temu przyszła znów, ostrzyżona krótko, elegancka, z torbą książek do podpisania. Dla swoich koleżanek. Ona nie musiała już czytać książki o raku. Już się z nim policzyła, na badania kontrolne chodzi. To podstawa. Teraz też do licytowanej książki, z dodatkowym tekstem napisanym po dziesięciu latach, postaram się wpisać najlepszą dedykację. Ilustracja na okładce jest moja. W środku są prace z czasów liczenia się z rakiem, rodzaj terapii przez rysowanie.
logo

Nie lubię dziennikarskich tytułów typu: Oni wygrali z rakiem, boję się ich. Nikt nie wygrał. Ci, którzy się policzyli, ciągle muszą się liczyć. Każdy musi się z nim liczyć, bo to przeciwnik. Jednak bez takiej traumy jak dawniej. To się leczy!
W tym roku po raz pierwszy śmiertelność przy wykrytym raku piersi „stanęła”, mimo że zachorowań jest więcej niż było. I to jest jedna z najważniejszych, najlepszych informacji, tego musimy się trzymać! Policzmy się z rakiem, najlepiej idąc na badania profilaktyczne. A gdy widzimy obok osobę chorą, zagubioną, pomóżmy jej, choćby dobrym słowem. Albo wspomóżmy potrzebujących, biorąc udział w aukcji tej inicjatywy: POLICZMY SIĘ Z RAKIEM!