Nareszcie znalazł się temat, uwaga, jest nowe gorące nazwisko, jak gorący kartofel, to Waldemar Humięcki, rolnik, filozof amator, radny z Ursusa. Nie chciało mi się pisać o obchodach. Wszyscy się wreszcie NASŁODZILI (musiałam napisać dużą czcionką, bo głupi program poprawia na „napłodzili”) obchodami, szczęściem z powodu przylotu Obamy, jego przemówieniem, owszem fajnym, „jak żywym”, choć odczytanym z wysoko umieszczonego promptera.

REKLAMA
Prezydent amerykański ma w tym mistrzostwo świata i nikt mu nie dorasta. Do pięt. Obiecał miliard, jednak o wizach ani mru - mru. Nasz prezydent dobitnie przemówił z tradycyjnej kartki. Prezesa Kaczyńskiego nie było, bo zapadł na jakąś alergiczną pokrzywkę. Cóż, sezon truskawkowy. Przewodniczącego Dudy, dziwnym zbiegiem okoliczności też nie było, też uczulony. Podobno został za późno zaproszony. Jeżeli to prawda, to źle.
Brakowało mi też kogoś ważnego z Unii. Barroso, czy ktoś w tym guście, powinien dać głos, bo przecież najpierw jesteśmy Polakami, potem Europejczykami, a dopiero potem przyjaciółmi Ameryki. Przynajmniej ja. Choć może wojskowi sądzą inaczej, bo NATO, F16, itp.
A teraz wracajmy do rolnictwa, czyli do naszych baranów, jak mawiają Francuzi, do radnego Humięckiego. Otóż ten łebski rolnik przeforsował uchwałę potępiającą GENDER w Ursusie. Stwierdził co prawda, że na razie na terenie Ursusa nie ma gendera ani w przedszkolach, ani w szkołach, ale trzeba stosować prewencję. Takie są oczekiwania Kościoła katolickiego na terenie Ursusa. Trzeba na zimne dmuchać, bo inaczej dzieci będą sobie wybierały płeć, czego obawia się też Beata Kempa, która zjeździła z tymi rewelacjami cały nasz piękny kraj. Niestety, pechowo dla niej się złożyło, bo krnąbrny naród jej nie wybrał, ni chu - chu nie chce zajmować się genderem. Kempa jak sądzę, niebawem wróci do PiSu, razem z Marzeną Wróbel, prezes ma miękkie serce dla dam, może gdy wyleczy się z alergii, to je przyjmie, w odróżnieniu od Ziobry. Jego nie weźmie, nawet gdyby przybył do siedziby partii na kolanach, w worku pokutnym. Radny pisowski z Ursusa głosi co następuje:
„Od 30 lat jestem rolnikiem i doskonale mi wiadomo, że krowa nie może być bykiem, a byk krową, wśród roślin także mamy rozdzielność płciową, więc natury nie pokonamy kulturą”.
logo
FOT.AGNIESZKA SADOWSKA / AGENCJA GAZETA

Jeśli radny chodził do podstawówki, i nie spał na lekcjach biologii, to wiedziałby, że istnieją rośliny obupłciowe, mają wówczas słupek i pręciki. Niektóre rośliny rozmnażają się wegetatywnie, są o zgrozo(!) bezpłciowe, aseksualne. W przyrodzie istnieje również, przepraszam, ale nie mam na myśli niczego zdrożnego, nie zamierzam kalać świętości, a potem włóczyć się po sądach, chodzi mi o dzieworództwo, czyli rozwój organizmu zwierzęcego, z nie zapłodnionego jaja.
Tak więc wiele rzeczy człowiek kumaty pokonuje kulturą. Musi ją jednak mieć, wrodzoną lub nabytą. Kultura pomaga rozumieć innych, pokonuje uprzedzenia. Inaczej, bez pierwiastka kulturalnego, krowa, czy owca mogłaby być radną, a baran czy byk radnym. Co niekiedy też ma miejsce, ale jedynie w przenośni. Tylko raz koń był senatorem, za czasów Klaudiusza. Cbdo