Foto z premiery, pierwszy z lewej Andrzej Jagodziński - jego trio stanowi część spektaklu, dalej autorka Krystyna Kofta, oraz aktorzy, Barbara Dziekan w roli matki, Katarzyna Cygler i Dominik Bąk.
Foto z premiery, pierwszy z lewej Andrzej Jagodziński - jego trio stanowi część spektaklu, dalej autorka Krystyna Kofta, oraz aktorzy, Barbara Dziekan w roli matki, Katarzyna Cygler i Dominik Bąk.

Koniec roku miałam tak intensywny, że zaniedbałam blog. Odbyła się premiera mojej sztuki PĘPOWINA, to już szósta realizacja. Dwie w kraju, dwie za granicą, jedna telewizyjna. Jako osoba z klaustrofobią siedziałam oddzielnie, przy drzwiach, nie tak jak autorowi przystoi, w pierwszym rzędzie.

REKLAMA
Na pierwszej premierze w Ateneum było gorzej, bo to był benefis Hanny Skarżanki, nie mogłam wyjść w trakcie, posadzili mnie między Łapickim i Holoubkiem. Łykałam walidol, żeby wysiedzieć do końca. Zawsze spodziewam się katastrofy, jednak w EKOTeatrze nie było źle. Jeszcze trochę pracy wymaga, może lepszego klimatu, bo wynajęta sala teatralna miała długość tunelu i nie wszystko było słychać. Krzyki owszem, ale szeptów już nie. A przecież ważne kwestie często mówi się szeptem. Akurat ja znałam tekst, choć został skrócony i „uwspółcześniony”. Zwykle pracuję sama, odpowiadam za książkę od początku do końca. Czytanie powieści jest intymne, to kontakt między autorem a czytelnikiem. Dialog wykrzykiwany ze sceny jest dla mnie trudny do zniesienia. Nie narzekam, bo zagranie sztuki nie jest najgorszą rzeczą, jaka może człowieka spotkać.
logo
Z aktorami odgrywającymi scenki z Małej Encyklopedii Malżeńskiej podczas urodzin.

Gorszą były urodziny, wiem, wiem, co powiecie – tak długo się nie żyje, ale cóż zrobić? Lubię życie i zamierzam żyć ostro, i pracować, póki się da. Powiem więcej: nigdy dotąd nie pracowałam tyle, ile teraz. Urodziny zostały nieco złagodzone przez obchody, urządzone wcześniej, bo przecież trudno byłoby je obchodzić w dniu właściwym, wilią wilii, czyli 23 grudnia! Kobiety – nie wiem jak je nazwać, twierdzą, że są moimi fankami, a więc mam swój fanklub - głównie ze Śląska, ale i z Poznania, nawet z Wrocławia, przyjechały specjalnie w niedzielę, by się spotkać, zjeść tort. Oczywiście pojawiły się także Warszawianki. Organizatorki wynajęły dwójkę aktorów, którzy odegrali scenki z mojej książki MAŁA ENCYKLOPEDIA MAŁŻEŃSKA. Tak, to złagodziło mój wiek Matuzalema! Radość, że te dziewczyny czytają dużo. Odbył się więc rodzaj wieczoru autorskiego, było wiele pytań, to naprawdę niesamowite, spotkać takie osoby. Ponieważ wiedzą, że nienawidzę podróży, a więc przyjechały. Poprzednio, na jesieni urządziły wieczór autorski same, czytały moje dzienniki, analizowały je, a ja rozmawiałam z nimi przez telefon. Wiesław Uchański, szef wydawnictwa ISKRY, a mój przyjaciel, powiedział, że nie zna pisarza, do którego spontanicznie przyjechałoby tyle osób, i że powinnam być szczęśliwa. No to jestem! Na tym spotkaniu po raz pierwszy przeczytałam fragmenty AUTO-BIO-GRAFII, którą właśnie kończę. Mam oddać do połowy stycznia!
Stąd moje wielodniowe milczenie, ale też odpoczynek od bieżącej polityki, od tych wszystkich potyczek. Święta domowe, rodzinne. Mało nas, puste miejsce przy stole zajmuje nie zbłąkany wędrowiec, lecz ci, którzy odeszli, zawsze wtedy wracają z wielką siłą naszej pamięci. Przy pisaniu autobiografii są żywi jeszcze bardziej, bo otwieram się na nich, wychodzą do mnie z tamtego wirtualnego, czy alternatywnego świata. Tyle ich jest, ile pamiętamy.
logo
Fotografia z urodzin, na zdjęciu głównie Ślązaczki, pierwsza z lewej Anika, organizatorka spotkania urodzinowego.

logo
Był oczywiście tort!

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA ŻYCZENIA, BYŁAM PORUSZONA ICH ILOŚCIĄ, GDY JEDNAK ŻYJE SIĘ TAK DŁUGO, TO MA SIĘ WIELU PRZYJACIÓŁ I ZNAJOMYCH.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM, BEZ RÓŻNICY, CZY „LUBIĄ TO”, CZY TEGO „NIE LUBIĄ", BY ZACHOWALI SWOICH BLISKICH W PAMIĘCI, ŻEBYŚMY WSZYSCY W KOMPLECIE, SKŁADALI SOBIE ŻYCZENIA ZA ROK, ŻEBY NAS NIE UBYWAŁO, A RACZEJ PRZYBYŁO. SKŁADAM TEŻ MOJE TRADYCYJNE ŻYCZENIA: ZDROWIA I MIŁOŚCI, BO CAŁĄ RESZTĘ MOŻNA KUPIĆ.