Każdy czas ma swoją gwiazdę. Teraz swoje 5 minut ma mecenas Rogalski. Nagle zdecydował się na odszczekanie głupot o zamachu. Gdy stał na warcie przy Kaczyńskim, dużo i chętnie mówił o helu itd. Teraz dotarło do niego, że prawnik nie powinien brnąć w aż tak absurdalne teorie. Gdy to ogłosił, przeprosił za swoje wcześniejsze „stanowisko”, odezwała się Rada Adwokacka, która chce go ukarać za naruszenie etyki adwokackiej. Najśmieszniej ale i najsłuszniej pisze o tym w krótkim satyrycznym felietonie Michał Ogórek. Otóż pisze on tak: „Dopóki mówił o helu rozsnutym nad Smoleńskiem – było to zgodne z etyką adwokacką. Kiedy się puknął w głowę, to się jej sprzeniewierzył”.
Krystyna Kofta. Pisarka, felietonistka Twojego Stylu. Urodzona w czepku
A przecież wcześniejsze mówienie o zamachu było równie polityczne jak obecne zaprzeczanie, czego rada nie zauważyła. Gdy opowiadał barwnie o mgle i helu, nie zaznaczał, że mówi w imieniu swojego klienta, mówił za siebie. Teraz twierdzi, że nie miał wówczas dostępu do dokumentów. Na zdrowy rozum adwokat, który jest rzecznikiem klienta, powinien wypowiadać się wyłącznie w sprawie. Myślę, że Rogalski jest dobrym prawnikiem, dał się złapać w matnię. Kaczyński pewnie też chciał go mieć za sobą, nie przeciwko sobie. Teraz prawnicy mówią, że chodzi o linię obrony, że złamał zasady. Nie wiem czy Andrzej Urbański, wiecie który, ten słusznej budowy inteligent, występujący zawsze z fajką, jest prawnikiem czy nie, wiem że jest politykiem, a polityk to nie to co felietonista, musi liczyć się ze słowami. Otóż Urbański powiedział, że „PiS powinien rozstrzelać publicznie” tego, kto Rogalskiego podsunął Kaczyńskiemu. Wiadomo, miał na myśli rozstrzelanie słowami. Przypominam sobie jednak byłą Jugosławię, poetów i pisarzy, którzy posługiwali się też na początku tylko słowami, dopóki nie dostali władzy, potem mordowali jak gangsterzy. To tak na marginesie.
W momencie, gdy Rogalski dotarł wreszcie do akt, powinien działając w interesie swego klienta, prezesa Kaczyńskiego, uświadomić go w co brnie, dając rękojmię prawdy Macierewiczowi. Jasne, że prezes ma na uwadze sondaże, i to że media trąbią, że przeszło 30% Polaków wierzy w zamach. Ludność ma jednak to do siebie, że w coś wierzy, a gdy przyjdzie silniejszy, tupnie i wytłumaczy, wierzyć przestaje.
Platforma odpuściła sprawy zamachu, sądząc że wygadywane idiotyzmy na temat brzozy, trzech żywych osób ocalałych itp., robią jej dobrze, bo nikt rozsądny w to nie uwierzy. Polityk „takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy”. Gdyby jeden z drugim rzucił okiem po horyzont, rozejrzał się, dał odpór bredniom, nie byłoby tych 30%. Teraz dopiero panowie raczyli powołać komisję do wyjaśniania. Musztarda po obiedzie. Owszem, można ją podać, ale trzeba by dodać do niej kawał kiełbasy. Jednak suty obiad Macierewicza, nasycił już te 30%. Mecenasowi Rogalskiemu spadło bielmo z oczu. Lepiej późno niż wcale, to dobry omen dla PO. Z tych 30% ludu pewnie 15% wkrótce też „przejrzy na oczy”. Wtedy prezes złoży Macierewicza jak cielę ofiarne na ołtarzu rozsądku. Powie, że był w traumie, że cierpi, co pewnie jest prawdą, że brał coś… Tak jak wówczas, gdy przebrany w okulary, pozdrawiał przyjaciół Moskali. Do wyborów mamy jeszcze 1,5 roku. Mecenas Rogalski nie jest pierwszą jaskółką, która zapowiada powrót zdrowego rozsądku, wcześniej przecież były już w PiSie nieśmiałe wypowiedzi Giżyńskiego, śmielsze Piechy, a szeptanych jest znacznie więcej. Chcą zmarginalizować Antoniego do oszalałej frakcji. Na razie jeszcze prezes boi się siły Antoniego Macierewicza, duchowego przywódcy błądzących we mgle zwolenników zamachu. A może boi się zamachu na funkcję prezesa?