Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Co mi to przypomina? Zastanawiałam się oglądając egzotyczne zjednoczenie różnych facetów, z różnych partii i partyjek, oraz Elżbiety Jakubiak, niegdysiejszej ulubienicy braci Kaczyńskich. Brakowało parytetu, bo gdy chodzi o realną władzę, to kobiet się nie bierze pod uwagę. Otóż ta koalicja przypominała mi czasowe porozumienie „rodzin”, spotkanie bossów wiadomej organizacji. Sorry, ale tak jest. „Rodziny” chcą dogadać się w sprawie najwyższej dla nich wagi. Mianowicie: KTO BĘDZIE RZĄDZIŁ TYM MIASTEM.

REKLAMA
Mój ulubiony serial „Rodzina Soprano” pokazywał historie, w których bywało, że miastem chciał rządzić młody wilczek, jak Guział. Organizuje więc wokół siebie paczkę chłopaków, chce „wystrzelać” innych pretendentów do władzy w mieście. Po cichu dogaduje się z różnymi niezadowolonymi, bo czy widział to świat, widzieli to ludzie, żeby miastem trzęsła baba? Na marginesie podaję, że parytet zaczyna się i tam, kobiety potrafią trzymać silną rączką mafiosów, w Ameryce Południowej tak bywa.
Skrzyknął więc młody wilczek paru chłopaków z innych dzielnic, siedli i uradzili co robić, żeby obalić potężną damę. Trudno ją przekupić, dostała kasę z Unii Europejskiej i mogą jej naskoczyć.
Gdy byłam w programie Mellera i mówiłam, że Gronkiewicz zdobyła dla Warszawy najwięcej szmalu, Ilona Łebkowska powiedziała, że każdy by dostał. Gdy wróciłam do domu, mąż mówi, że nie każdy, bo to prezydentka dostała cztery razy więcej na głowę mieszkańca niż Kraków i inne duże miasta. To powinnam powiedzieć, ale tego nie wiedziałam.
Chłopaki siadły, jeden w drugiego chętny do rządzenia miastem. Największe szanse ma Rysio Kalisz, który był szeryfem, ma wygląd bossa i zna się na prawie równie dobrze jak ten spryciarz z „Zakazanego Imperium”.
Reszta to aktorzy drugiego planu. Jeden chciał wysadzić w powietrze pałac, prezent od przyjaciela miasta, ale mu nie wyszło. Inny znów profesor, należący do najpotężniejszej grupy, obsadzany jest w różnych rolach. Może zagrać wszystko, chcecie premiera? Będzie premierem. Chcecie prezydenta? I owszem. Zarówno kraju jak i miasta. Zagra wszystko, jak nie przymierzając Wojtek Pszoniak, tyle że Pszoniak jest super wybitnym aktorem z prawdziwego zdarzenia i zna się na tym biznesie. Profesor przypomina mi PRL, który dobrze pamiętam, gdy towarzysza ministra jednego resortu „rzucano” na inny. Profesor ma jednak poparcie potężnego bossa, ksywa Kaczor, który pojawia się żeby wrogie grupy przywołać do porządku. Chodzi zawsze z ochroną i zaufanymi, wśród których jest Antek policmajster. Kiedyś rządził z bratem nie tylko miastem, ale całym krajem. Mieli wszystko. Niestety brata już nie ma, został samotny jeździec. Jego ludzie wpadają z kałaszami – jasne, że metaforycznymi – i jest po wszystkim. Ktoś musi tylko przyjść i posprzątać.
Młody wilczek Guział to nie jest Al Capone, który nie dał się wyrolować. Szef dzielnicy Ursynów zaczął akcję, ale zabrano mu wszystko, wszystko przejmuje ojciec chrzestny. Łaskawie oszczędza Guziała, docenia to, że chłopak wykonał za niego brudną robotę, a więc nie każe mu założyć betonowych bucików, jak to bywało u Soprano i innych. Zostawia mu jego dzielnicę, jednak będzie pilnował by mu za wysoko nie podskoczył. Jest dużo fuch do obsadzenia, każdy kto pomoże bossowi myśli, że coś dostanie! Naiwność żółtodziobów śmieszy bossa. Tylko jeden może mu zagrozić, ten największy - Kalisz, ale i na niego znajdzie się sposób, gdy przyjdzie pora.