Żłóbek namalowany dla trzyletniego syna
Żłóbek namalowany dla trzyletniego syna Krystyna Kofta

Dodatkowe nakrycie? A co to? Czy to jakiś bonus? W marketach teraz pełno dodatkowych rzeczy, dwa w cenie jednego! – Kuszą. Dla kogo to nakrycie? Pytają niektórzy. Nie mają pojęcia o co chodzi.

REKLAMA
- Obcego wpuścić do domu? W dzisiejszych czasach? W życiu! – Mówi ktoś szczerze i należy go rozumieć. Bo rzeczywiście, może dawniej, w zamierzchłych czasach obowiązywało prawo przyjmowania niezaproszonego gościa. Ciekawe w ilu domach stoi dodatkowy talerz, który czeka na, jak się kiedyś mówiło, ubogiego wędrowca. Dziś mówi się lump, menel, albo co gorsza, bandzior, który udając ubogiego mógłby wejść do twojego domu i najlepszym razie cię okraść, albo jeszcze gorzej. Niby wiadomo, że pod postacią intruza może pojawić się wiadomo kto. Sam Syn Boży. A jednak nie znam nikogo, kto by wpuścił obcego. Metoda na wnuczka jest znana. I wiadomo do czego prowadzi.
W moim domu rodzinnym stał dodatkowy talerz, jednak nie było to nakrycie dla kogoś dzwoniącego do drzwi. To był pusty talerz, z którego pożywiały się duchy najbliższych, którzy umarli. Na tym talerzyku kładło się tylko kawałek opłatka dla tych zmarłych! To było dla mnie oczywiste, nie wydawało się dziwne, bo dzieci rozumieją świat duchów.
Rodzice opowiadali różne historie, także wojenne. Przy wigilijnym stole siedziało się od pierwszej gwiazdy aż do wyjścia na pasterkę. Choinkę stroiło się dopiero w wigilię, zawsze w tym pomagałam. Ubierało się ją wyłącznie na biało. Była mała. A ja chciałam dużą i kolorową! Niestety, tradycja pokoleniowa była biała i koniec. Nasza jest teraz malutka, rośnie w ogrodzie, w wielkiej doniczce, mamy tę samą już trzeci rok. Ojciec opowiadał o wojennej wigilii, o suchym chlebie, na którym kładło się kawałek ryby i jedząc przesuwało, żeby na końcu mieć wrażenie, że zjadło się rybę. Z lasu przynosiło się parę gałązek choinki i wieszało przedwojenne ozdoby. Musieli poznać głód, bo pamiętam, że tata przez lata nosił w kieszeni, w torebce papierowej ususzony chleb, który mi dawał.
Opowiadał o swoich rodzicach i dziadkach. O pierniku miodowym, który piekła jego matka, a moja od teściowej się nauczyła. Ja też potrafię dokładnie taki sam upiec! Wtedy nie słuchałam zbyt uważnie, czekałam na prezenty, robiło się więc przerwę po trzech daniach. My też tak robimy! Do dziś, mimo że syn już jest dorosły. Prezenty były głównie „praktyczne”. Do dziś mam wstręt do takich. Czapki i rękawiczki na drutach, koszule nocne uszyte z flaneli. Były fajne, ale chciałoby się czegoś innego! Jednak cieszyłam się, bo wiedziałam, że zawsze dostanę książki. To było zadanie ojca. Tę książkową tradycję też zachowaliśmy. Na każde święta każdy dostaje książki! Czasami dostawałam zabawki. Zwłaszcza gdy starszy brat i siostra już pracowali i mieli własną kasę, a ja byłam mała. Brat kupował mi bloki rysunkowe i farby. Kto wie, może dlatego poszłam potem do liceum plastycznego? Od siostry dostawałam koraliki, a raz lalkę „bebisia” w śpioszku, który sama uszyła. Ciekawe czy ktoś wie co to jest bebiś? Albo kiedyś kupiła mi piłkę plażową! To była radość, od razu zaczęliśmy grać w pokoju! Nie było telewizora, kolędy szły z radia.
Jadło się karpia i szczupaka. Jako małe dziecko byłam instruowana jak się je rybę. Obok zawsze leżały kawałki bułki, na wypadek, gdyby ktoś zatchnął się ością. Matka pokazywała mi jak wyjmuje się ości, nawet te najmniejsze. Do dziś pamiętam jak mówiła, że ryba wymaga czasu, powolutku, nie śpieszymy się. Nauczyłam syna tego samego. To jest nauka cierpliwości, zwłaszcza gdy czekało się na prezenty! Nie jadaliśmy wówczas filetów! Nigdy. Było niestety zabijanie. Ojciec tego nie znosił, ale cóż, w tamtych czasach to było zadanie mężczyzny. Ofiarny karp trzy dni pływał w wannie aż do wigilii. Szczupaka kupowało się dzień wcześniej. Ojciec potrafił z głowy szczupaka ułożyć narzędzia męki pańskiej, krzyż, drabina, gwoździe, włócznia. Pisałam o tym, i znalazłam kogoś kto znał tę tradycję! Teraz nie jada się rybich głów. Alkohol wolno było pić dopiero po powrocie z pasterki. Matka nie piła w ogóle, ojciec po śledziu chował się za szafą i pił ukradkiem.
Przed wigilią należało wspomóc tych obok, o których wiadomo było, że im się nie przelewa. W tamtych czasach prawie nikomu się nie przelewało, ale były dzieciaki, które miały gorzej niż my. Robiło się paczkę i podrzucało pod drzwi. Anonimowo! Ja nawet chciałam, żeby wiadomo było, że to ja przyniosłam, że jestem taka dobra, ale to u mnie w domu nie przechodziło! To dobra nauka. Zostaje na całe życie. Matka jako osoba bardzo pobożna wspomagała ludzi na co dzień. Nie zawsze spotykało się to ze zrozumieniem. Pisałam o tym w Autobiografii, jak pewnego dnia matka biednemu zamiast paru złotych do ręki, dała pajdę chleba z masłem i kiełbasą. On zjadł kiełbasę a kromkę przykleił maślaną stroną do drzwi.
Nie jestem odpowiednio świątobliwą osobą do gadania na ten temat w . Wiarę straciłam już dawno. Owszem tradycja jest dla mnie święta, ale tylko przez pamięć rodziców i dziadków. Matki i babcie są kapłankami tradycji. Przechowują w pamięci stare zwyczaje rodzinne, dawne dania, rodzinne legendy. Nawet gdy straciło się wiarę, nie rezygnuje się z tradycji. Nie ma dziadków, ani rodziców, ale wiadomo, że przed świętami trzeba dodatkowo pomóc tym, którzy są biedniejsi. Jest wiele akcji, można pomagać na różne sposoby.
U nas „od zawsze” symbolem dodatkowego nakrycia jest biały talerzyk z białą serwetką. Na nim leży opłatek. Gdy się nim przełamiemy, reszta zostaje dla tych, którzy istnieją dzięki naszej pamięci, uważam że to piękny symbol, zajmuje mało miejsca na stole. Może spróbujecie?
Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom przesyłam życzenia wraz ze żłóbkiem namalowanym wiele, wiele lat temu, gdy nasz syn miał trzy lata. PIELĘGNUJCIE RODZINNE TRADYCJE. Pod warunkiem, że są dobre!
ŻYCZĘ WAM ZDROWIA I MIŁOŚCI bo resztę sobie kupicie, a więc jeszcze trochę grosza się przyda.
Wszystkim chorym życzę siły i wytrwania w oczekiwaniu na wyzdrowienie, z bliskimi przy boku, oraz dobrych, wrażliwych lekarzy, którzy nie pozwolą choremu cierpieć bólu!
Opuszczonym bliskości, nienawistnikom opamiętania i krzty życzliwości dla bliźnich. Zrozpaczonym radości……. A tu proszę sobie pomyśleć życzenie, może się spełni?