W Wielki Czwartek obchodzono u nas Boże Rany. Nie wiem, czy to był zwyczaj religijny ogólnopolski, czy tylko nasz domowy. W każdym razie, gdy byłam dzieckiem, tego dnia dostawało się rózgi, żeby upamiętnić biczowanie Chrystusa. Można odejść od wiary, nie praktykować, ale takie rzeczy się pamięta, bo wiążą nas z rodzinnym domem. Ja nigdy nie byłam bita, więc pamiętam dobrze. Rózgi były wierzbowe, tworzyły miotełkę, którą ojciec smagał nas delikatnie, a potem my jego, może nawet trochę mocniej. Przy biczowaniu powtarzało się formułę: Masz za boże rany, bracie kochany! Dotyczyło to także dziewczynek, bo nie było oddzielnej formy żeńskiej, nie rymowało by się: Masz za boże rany siostro kochana. Wtedy jeszcze feminizm nie funkcjonował, ale rózgi dostawaliśmy równo.

REKLAMA
W Wielki Czwartek obchodzono u nas Boże Rany. Nie wiem, czy to był zwyczaj religijny ogólnopolski, czy tylko nasz domowy. W każdym razie, gdy byłam dzieckiem, tego dnia dostawało się rózgi, żeby upamiętnić biczowanie Chrystusa. Można odejść od wiary, nie praktykować, ale takie rzeczy się pamięta, bo wiążą nas z rodzinnym domem. Ja nigdy nie byłam bita, więc pamiętam dobrze. Rózgi były wierzbowe, tworzyły miotełkę, którą ojciec smagał nas delikatnie, a potem my jego, może nawet trochę mocniej. Przy biczowaniu powtarzało się formułę: Masz za boże rany, bracie kochany! Dotyczyło to także dziewczynek, bo nie było oddzielnej formy żeńskiej, nie rymowało by się: Masz za boże rany siostro kochana. Wtedy jeszcze feminizm nie funkcjonował, ale rózgi dostawaliśmy równo.
logo

Teraz to tradycja zapomniana, odżyła we mnie dziś, bo dostaję, oj dostaję, za Boże Rany, albo za coś innego, całkiem zresztą niepotrzebnie. Ból towarzyszy mi od powrotu ze szpitala. Miałam mały zabieg, trwał 40 minut, znieczulenie cienką igłą w kręgosłup, pani doktor anestezjolog gawędziła ze mną. Gdy słyszysz człowieku: zabieg, myślisz, że rychło będzie po wszystkim, że mamy XXI wiek, środki przeciwbólowe i inne mecyje. Kilka blogów wcześniej pokazałam foto z sali szpitalnej. Jest tam nas pięć roześmianych kobiet w różnym wieku. Rozśmieszyłam je, mówiąc, że pozujemy do sesji glamour, tak jak ja dla Twojego STYLU, w salonie Apartu, obwieszona biżuterią, jakiej nigdy nie noszę, przebrana za kogoś innego, za damę z lat pięćdziesiątych z loczkami, w cudzej sukience i butach, apaszce, z niezłą torbą wypożyczoną dla mnie.
To była niezła zabawa, wynajęty model, przystojniak, nosił za mną paczki, niby prezenty świąteczne. Bawiłam się tym, jedyne co udało mi się wybłagać w redakcji, u stylistów i fotografa, żeby jeśli już muszą mnie odmładzać w foto-szopie, a powiedzieli, że muszą, bo takie jest prawo kolorowych pism, to żeby odjęli mi 10 lat a nie trzydzieści! No i wtedy w szpitalu, proszę moje partnerki w bólu, żeby się śmiały, bo są damami, pozują reporterom, i one się śmieją, choć jedna przed chwilą płakała, bo musiała jeszcze zostać, a my wychodzimy! Wszystkie cierpiały niesamowite tortury, choć nic nie mogły powiedzieć, bo nic nie wiedziały. Cierpiały bardziej niż ja, to co ty masz laska, to mały Pikuś, mówiły pielęgniarki. Podoba mi się zwyczaj mówienia na „ty”, do wszystkich pacjentek: ustawiać się laseczki na opatrunek, dalej do przodu, wesoła sztafeta.
Czasami w tym bólu i płaczu, rozlegał się głośny śmiech. Byłyśmy na prochach, podłączone do kroplówek, dało się wytrzymać. Doktor lojalnie mnie ostrzegł: gojenie jest bardzo bolesne, czasami nawet dajemy morfinę. Jednak przecież ten mój zabieg, to pryszcz, one mają traumę, jedna siódmy raz na oddziale, jedna trzeci. Pokazują na ilu łóżkach spały w tej sali, no więc ja im nie dorastam do pięt. Wypisują mnie. Wracam do domu. I zaczyna się ból, jakiego nie znałam, mimo dwóch poważnych operacji. Kurczę, mało wielkanocne, myślę sobie, chciałabym przekląć gorzej, ale niestety, Wielki Tydzień, nie wolno przeklinać, nie wolno nienawidzić, nie wolno gniewać się na nikogo. A że nie wierzysz, to co z tego, wbili ci to do głowy, a ty przyjęłaś to na całe życie, nic to, że rodzice nie żyją, nie mogą cię kontrolować. Niesiesz to z sobą przez życie, i wcale nie chcesz się tego pozbyć. No więc chodzę po ścianach, zostawiona samej sobie, zwykłe środki przeciwbólowe, nawet te mocne, na receptę, nie działają. Czas mnie podobno uleczy. Gdy tak czołem walę w zimną ścianę, czuję się jak zwierzę, które się w taki sposób ogłusza. Rozumiem tych, którzy wzięliby morfinę, ale nikt mi jej nie dał, zresztą dziś już lepiej. Moja sąsiadka, pani doktor przepisała mi silny środek, trochę uśmierza. Piszę więc, żeby przypomnieć o tym dniu, żeby pozdrowić tych wszystkich którzy cierpią, widziałam, słyszałam, to było kilka dni temu. Chciałabym im ulżyć, przytulić, niewiele mogę zrobić, mogę życzyć, żeby obok był ktoś bliski, kto współcierpi z nimi, i żeby ból szybko odszedł w niepamięć.
Chcę także podziękować tym co mnie wspierają, śpiewaczce, która podziękowała za tekst o Warszawskiej Operze Kameralnej, przedrukowany na e-teatr, tym, którzy są ze mną w tym serwisie, i w innych miejscach w sieci, czytelniczkom i czytelnikom, także tym, które zwierzają mi się ze swoich dramatów, po wywiadzie w twoim STYLU, nie mogę wszystkim odpisać na maile, z wyrazami wsparcia, nie mam siły, ale wierzę w dobre myśli, które przynoszą ulgę. Mam nadzieję, że także dzięki wam, się pozbieram.
A wszystko to odbywa się ponad podziałami politycznymi i wszelkimi innymi. Czy politycy, którzy są wierzący, wręcz obnoszą się z wiarą, nie mogli by w Wielkim Tygodniu pobiczować się lekko i przestać na siebie ziać? Przypomnieć sobie, że to bliźni?
logo

Chociaż niektórym bliźni kojarzy się blizną, trzeba więc się ranić! To są moje świeckie rekolekcje. Może ten wpis wyszedł taki z lekka patetyczny dlatego, że w skutkach ubocznych mojego leku, oprócz duszności, skoków ciśnienia, oprócz drgawek, aż do ataku padaczki włącznie, oraz rzadko, rzadziej niż raz na 10000, zatrzymania akcji serca, czyli zgonu, no więc oprócz tego, zapisano taki punkt: możliwy stan uduchowienia! To coś nowego! Odlot? Czy ktoś dokładnie czyta ulotki do leków? Ja należę do czytających nawet regulaminy hotelowe, a skutki uboczne nagminne, bo rzadko biorę leki, a chcę wiedzieć co w nich siedzi. Powiem wam, że czasami żałuję. Tym razem jednak to uduchowienie spodobało mi się. Uduchowiłam się więc na Maksa, na szczęście, przynajmniej na razie, bez drgawek.