
Właściwie nie podejrzewałam nigdy, że posiadam jakoś szczególnie rozwinięte uczucia rodzinne. Wiadomo, z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu, zwłaszcza jak się tą rodzinę odetnie. Ale jakoś - serce mi bije trzy razy mocniej i cztery razy szybciej, jak któreś z mojej trójki dzieci da mi widzenie, znaczy wpadnie do mnie, zgodzi się dać zaprosić do restauracji czy zaakceptuje jakiś prezent! No, a teraz w dodatku mam to samo z trójką wnuków.
REKLAMA
No więc, co znaczą moje mokre oczy, gdy któryś syn czy córka ma dobre recenzje? Gdy zawiadamia mnie o kolejnych otrzymanych Premier Prix, nagrodach czy zamówieniach twórczych? Czym wytłumaczyć moją euforyczną radość na wieść, że zobaczę któreś z tej trójki? Do trójki dzieci - Kaspra, Baltazara i Mel..nie, trzecie dziecko okazało się dziewczynką i wabi się Ernestyna - do tej mojej trójeczki doszło mi niedawno trzech wnuków (oczywiście, że najstarszy ma na drugie imię Melchior!) i moje intensywne uczucia rodzinne rozbuchały się na dobre. Najstarszego (lat sześć, póki co) prowadzam do teatrów, od komedii muzycznych poczynając a na przedstawieniach cyrkowych kończąc, drugiego z kolei - lat trzy - uczę zasad dobrego wychowania (na razie bez wyraźnych rezultatów) natomiast, jak go usiłowałam zrugać za niezbyt grzeczne przywitanie się ze mną, spojrzał na mnie z wyższością, i zawiadomił mnie lodowatym tonem, że NIE MAM PRAWA mu zwracać uwag w ten sposób. Nie jestem pewna, może i rzeczywiście mój sposób nie był najwłaściwszy??? Wczoraj wpadłam do nich do domu, akurat w czasie kąpieli. dziecko siedziało samo w wannie i taplało się, zalewając oczywiście wszystko dookoła. "Kochanie, chcesz kąpać się z mamusią czy tatusiem, a może z babcią?" - spytałam przymilnie "Chcę się kąpać z pianą do kąpieli!" odparł pewnym tonem bachorek, i na tym zakończyła się nasza dyskusja. Obaj bracia. urodzeni i mieszkający w Paryżu, jak dotąd poznali tylko jedno polskie słowo - "babcia", które zresztą wymawiają jako "babsia".Wiedzą, że chodzi o mnie, jednak nie do końca zrozumieli złożoność koneksji rodzinnych... Kiedyś też gościłam u nich, a ich ojciec a mój syn Baltazar zwrócil się do starszego mówiąc "podaj to ciastko twojej grande-mere" (w oryginale po francusku) ten odpowiedział, zdziwiony "przecież nie ma tu grande-mere, byla wczoraj!" - "jak to , a kto tu siedzi?" - zadał kolejne pytanie równie zdziwiony ojciec "To? Przecież to jest babsia!". Baltazar nie dawał za wygraną "No tak, ale - kim babcia jest dla ciebie?" - "Babsia? Nie wiem..." zacukał się synek "może to - koleżanka???". Nie wyjaśniałam, co i jak, na razie trzymajmy się tej wersji!
Mój najmłodszy wnuczek, synek Ernestyny, ma siedem miesięcy i często składa mi wizyty, przynoszony w chuście, zamotanej wokół brzucha swego ojca. Jego tata, czyli chłopak mojej Ernestynki, ma mamę - Bułgarkę i ojca - Włocha. Zaraz, zaraz - znaczy, że mój wnuczek jest w ćwierci (po mnie) Polakiem, w ćwierci (po swoim dziadku a moim byłym mężu, ojcu Ernestyny) - Francuzem, w ćwierci Bułgarem, i w ćwierci - Włochem??? Co za cudowna mieszanka! To jest właśnie przyszłość świata!!!!!
Mój najmłodszy wnuczek, synek Ernestyny, ma siedem miesięcy i często składa mi wizyty, przynoszony w chuście, zamotanej wokół brzucha swego ojca. Jego tata, czyli chłopak mojej Ernestynki, ma mamę - Bułgarkę i ojca - Włocha. Zaraz, zaraz - znaczy, że mój wnuczek jest w ćwierci (po mnie) Polakiem, w ćwierci (po swoim dziadku a moim byłym mężu, ojcu Ernestyny) - Francuzem, w ćwierci Bułgarem, i w ćwierci - Włochem??? Co za cudowna mieszanka! To jest właśnie przyszłość świata!!!!!
