Poznałam podczas akcji WOŚP w Paryżu śliczną dziewczynkę, właściwie szesnastoletnią panienkę którą mama urodziła w początku szóstego miesiąca ciąży. Dziecko ważyło 900 gramów i nie miałoby szans na przeżycie, gdyby nie to, że akurat do szpitala w którym miał miejsce poród wstawiona jedną z maszyn zakupionych dzięki WOŚP. Monika jest świetna, zdolna i wrażliwa - uwielbiam Monikę, uwielbiam Owsiaka, uwielbiam ludzi którzy są w stanie działać bezinteresownie!!!!
Miałam zaszczyt - słowo jest pompatyczne i rzadko je używam, ale - naprawdę, miałam zaszczyt w tym roku w Paryżu współuczestniczyć w przepięknej akcji, którą Jurek Owsiak (dla mnie on jest PAN JERZY, i to z dużych liter!) ze swoją Wielką Orkiestrą prowadzi od dwudziestu kilku lat. Podziwiam pomysł, podziwiam ideę i zwłaszcza jej rezultaty - wydaje mi się, że to jedyny cel, do którego wszyscy rodacy, jak jeden mąż, się przykładają! Rezultaty te są rewelacyjne, we wszystkich wymiarach - i finansowe, i też społeczne - nareszcie robimy coś wspólnie, nareszcie w imię pięknej sprawy jednoczymy się, bez względu na poglądy, na płeć, na preferencje religijne czy seksualne! Żadnemu z polityków się nie udało mieć takiego poklasku, takiej jednomyślności i takiego aplauzu! Ale - raptem wyleźli gdzieś z kątów zazdrośnicy, którzy usiłują podciąć zaufanie, którzy chyba z czystej zazdrości poddają w wątpliwość a to wysokość zebranej kwoty (że niby nie dość? To czemu nie dodali?) a to uczciwość samego pomysłodawcy i głównego organizatora. Skąd bierze się taka podłość, taki brak zaufania, dlaczego szukać dziury w całym? Nie będę przytaczać rzeczowych ani statystycznych argumentów, zresztą są one ogólnie znane - dla mnie sam fakt, że dziecko, które spotkałam ŻYJE jest wystarczającym dowodem na to, że wysiłek jest owocny! A takich uratowanych, takich wyleczonych dzieci jest zapewne masa - dlaczego rzucać kłody pod nogi, pluć jadem i próbować zgnoić to, co tak rzadkie i piękne u nas?
No tak. Niestety, według pewnych ludzi jedyną motywacją jakiegokolwiek działania musi być tylko i wyłącznie interes osobisty, A innego interesu nie są w stanie sobie wyobrazić, jak własna, indywidualna korzyść finansowa, albo sprawy seksu. Że niby forsa i dupa rządzi światem. A może nie tylko, nie wyłącznie? Może istnieje coś takiego jak pasja, jak wyższe ideały? Ci, co ich nigdy nie mieli nawet w wyobraźni, nie są w stanie tego zaakceptować!
Na moim, maluśkim przykładzie - też często bywam posądzana o zupełnie inne pobudki moich zachowań niż te, które mną kierują. Mam taką manię, że lubię zapraszać ludzi do siebie, do Paryża, Ofiarowuję im mieszkanie ze mną, oczywiście wikt (słaby, bo fatalnie gotuję) i opierunek. Pokazuję im to miasto, w którym żyję już od 45 lat, dzielę się z nimi moimi przeżyciami, wrażeniami, przedstawiam im moją rodzinę, zapraszam do restauracji, do teatrów. Cieszę się, jak sprawiam im przyjemność.. Przez pierwszych kilak lat zapraszałam tak moje warszawskie przyjaciółki, to jedną, to drugą. Potem odwiedzałam je w ich warszawskich mieszkaniach - aż doszły mnie słuchy, że.. jestem lesbijką. Akurat nie mam nic przeciwko lesbijkom, nawet jakby trochę głupio mi być taką tradycyjną hetero, no ale - akurat to nie jest mój wypadek. "Jak to?" - słyszałam - "to po co je zapraszasz. co z tego masz?". To, że mam z tego czystą, platoniczną radość nieprzeliczalną na pieniądze ani na spółkowanie, nie wchodzi w rachubę.
Ostatnio sprawa jest jeszcze bardziej zagmatwana - zapraszam nahalnie młodych tancerzy i tancerki, zresztą z rozpędu może to być też stylistka ubiorów albo i malarka - sprawia mi autentyczną przyjemność ułatwienie jakiegoś startu w zawodzie artysty, który jest tak trudnym i niewdzięcznym.. Zdarzało mi się fundować młodym, obiecującym artystom wspólne podróże do Londynu czy Nowego Yorku... Młodym tancerzom także opłacam podróż jak trzeba, goszczę ich, próbuję ułatwić start, posyłam na jakieś lekcje tańca - aż poszły słuchy, że w ten sposób zwabiam sobie młodych chłopców, żeby ich używać! Ne wpadłam na taki pomysł, chyba jeszcze nie jestem dość stara, żeby uwodzić dorastających chłopaczków, a gdyby nawet tak było (jeśli obie strony są zadowolone, dlaczego nie?) to myślę, że na miejscu w Paryżu też nie byłoby kłopotów z naborem...
Ci, którzy podejrzewają wszystkich o przekręty finansowe, o wykorzystywanie otoczenia, o zapewnianie sobie popularności za wszelką cenę, nie są w stanie zrozumieć, że można mieć inne przesłanki, inne cele? Radziłabym im zrobić ostre kontrole finansowe, to oni niechybnie oszukują, kradną i kłamią!