Od rana zbierają się chmury. Początkowo niewinne, śnieżnobiałe baranki zwolna wędrują po niebieskim firmamencie. Ale słońce idzie do góry, grzeje, coraz więcej pary unosi się do góry, od punktu rosy przemienia się w kropelki wody i buduje coraz wyższe piętra cumulusów.

REKLAMA
Koło południa pojawiają się pierwsze cumulonimbusy, roziskrzonych srebrnymi drobinami lodu kowadeł u góry i ciemnych podstaw od spodu. Po południu w tropikach regularnie pada ulewny deszcz. A że u nas od pewnego czasu nastał tropik, to też można spodziewać się ulewnego deszczu albo i gradu. To porwane wstępującymi prądami krople wody lecą wzwyż w potężnych rotorach wewnątrz chmury, szybko zamarzają i jako grad spadają w dół, gdyż prąd wstępujący nie jest w stanie ich dłużej utrzymać.
A my, żeglarze, zadzierający od rana głowy do nieba, czekamy na moment, kiedy lepiej schronić się w porcie niż wystawiać się na uderzenie Białego Szkwału. Tak jest na jeziorach, a na morzu trzeba uciekać jak najdalej od brzegu, bo tam największym niebezpieczeństwem jest brzeg. Spotkanie sztormu z niewielką ilością żagla nie jest groźne, ale może stać się tragiczne, gdy wiatr przyciśnie nas do nawietrznego brzegu.
TVN24 zaproponował kolejny temat audycji Szkoły pod Żaglami (każdy piątek 23.30 w ramach „Dzień po dniu”) i tak się ona powinna zacząć. Ale termin nagrania jeszcze nie ustalony, więc tak sobie ćwiczę, co powinienem powiedzieć. Ale za tym tematem czai się dramatyczna treść pięknie ujęta w filmie „White Squall”, który w wersji polskiej brzmi (zupełnie nieadekwatnie) „Sztorm”.
Jacht bohatera (gra go Jeff Bridges) tonie, a z nim jego małżonka i paru studentów Szkoły pod Żaglami. I to w pierwszym rejsie. Poznałem osobiście Chrisa Sheldona, który był tym niefortunnym kapitanem pod którym zatonął jego statek. A ja we wrześniu, po trzydziestu latach funkcjonowania (z przerwami) mojej Szkoły pod Żaglami ośmielam się znowu wyruszyć we wrześniu na ocean z klasą 15-letnich dzieciaków (parytet 50/50), które przez rok niosły pomoc innym ludziom, wygrały eliminacje sportowe, a teraz w nagrodę za swój wolontariat płyną wraz z nauczycielami, by pełnić przez okrągłą dobę funkcje marynarzy, a w tym jeszcze przez parę godzin siedzieć w ławkach szkolnych i odrabiać lekcje. Ale widać takie nasze przeznaczenie. I uważne śledzenie tego, co na niebie przynosi nam los.

Chcesz dostawać info o nowych wpisach?