Znacie kogoś, kto studiował na Filipinach? Gdzie akademiki wyglądają jak piękne, wakacyjne domki, a uczelniany kampus przypomina najlepszy kurort na Hawajach? Pewnie nie, ale Wy możecie być pierwsi. Coraz więcej Europejczyków decyduje się na "studia w raju", ale jeszcze nie było tu Polaków. A to dziwi, bo miejsce które odwiedziłem to po prostu bajka. Ale ma swoją cenę.
Uczelnia, którą odwiedzam na wyspie Dumaguete jest jedną z najdroższych prywatnych szkół na Filipinach. Pomimo tego, koszt życia i studiowania tutaj jest mniej więcej taki sam, jak w Polsce. Jeśli wybierzemy inną, ale równie dobrą uczelnię, jak na przykład Bohol Institute of Technology International College na wyspie Siquijor, ceny będą znacznie niższe.
Jak w Ameryce
Gdy patrzy się na kampus, uczelniany autobus lub choćby posłucha wszechobecnego na Filipinach urzędowego języka angielskiego, nie trudno jest dostrzec ogromny wpływ Amerykanów na to miejsce. Silliman University jest najstarszą instytucją w Dumaguete City, którą założyli Amerykanie.
Dziś Slliman jest prywatną i bardzo prestiżową uczelnią. Jej duży kampus robi wrażenie i na pierwszy rzut oka wygląda jak małe, turystyczne miasteczko. Są tu 32 stopnie Celsjusza, napoje z mleka kokosowego i jeszcze więcej skuterów niż we Włoszech. Oprócz Filipińczyków, studiują tu przede wszystkim Azjaci z Korei Południowej, Iranu, Indonezji. Zdecydowanie rzadziej pojawiają się tu Europejczycy, a jeszcze nigdy nie studiował tu żaden Polak. Jest za to jeden Niemiec. Wszystkich studentów jest około 9 tysięcy, z czego około 100 przyjechało tu z zagranicy.
Absolwentką uczelni jest 34-letnia Christy P. Alvares, która dziś jest doradcą zawodowym pracującym w Silliman University. Jak wspomina, większość jej koleżanek i kolegów z czasów studiów miała opłacaną naukę przez rodziców, bo przeciętny Filipińczyk nawet nie marzy o jakichkolwiek studiach. Rodzice tutejszych studentów prowadzą rodzinne biznesy, pracują za granicą lub dla rządu. Sposobem na studiowanie, podobnie jak w Polsce, są tu również kredyty studenckie.
Wyjazd na Filipiny może być tak naprawdę początkiem odkrywania tego regionu, bo i tu prężnie działa wymiana studencka między uczelniami, coś na kształt Erasmusa. Studenci z Filipin wyjeżdżają między innymi do Hongkongu. Studia zaczynają się tu w czerwcu, a pierwszy semestr kończy się w październiku. Drugi trwa od listopada do marca.
Jak i za ile?
Aby zacząć studia w raju, należy zacząć od znalezienia w internecie strony Silliman University lub innej filipińskiej uczelni. Tam znajdują się wszystkie niezbędne informacje dla zagranicznych studentów, przygotowane przez specjalnie wydelegowaną jednostkę dla obcokrajowców. To właśnie ona pomoże załatwić wszelkie formalności, ale i zarezerwuje miejsce w akademiku. Jednak akademik nie musi być tu wcale znanym z Polski molochem, tylko urokliwym domkiem z kilkoma pokojami. Najczęściej w każdym z nich mieszka 4-5 studentów.
Cena za akademik uzależniona jest od standardu, jaki oferuje. Wynosi około 10 tys. peso miesięcznie (750 zł), ale wliczone są w nią 3 posiłki dziennie. Do tego należy oczywiście doliczyć koszt czesnego, który zależy od kierunku studiów. Te zaczynają się od 20-30 tys. peso za cały semestr (od 1500 zł-2250 zł w górę). Studia trwają 4 lub 5 lat, ale są też krótsze, roczne kursy. W Bohol Institute of Technology International College cena za semestr zaczyna się już od 7 tys. peso za semestr, czyli nieco ponad... 500 zł.
Aby zacząć studia, trzeba mieć ukończone liceum. Jeśli chcemy studiować technologię medyczną, musimy pochwalić się wynikiem 80 proc. z egzaminu końcowego i równie dobrą średnią z przedmiotów w szkole.
System oceniania na studiach jest liczbowy: od 1 do 4, przy czym 1.0 to najmniejszy z możliwych wyników do uzyskania. Aby zaliczyć przedmiot, trzeba uzyskać co najmniej 2.0. Są tu trzy duże egzaminy, które moglibyśmy nazwać "sesją", ale w międzyczasie są też mniejsze sprawdziany.
Życie studenckie
Studenckie życie wygląda tu nieco inaczej niż w Polsce. Jest zdecydowanie mniej rozrywkowe, bo z powodzeniem funkcjonują tu zasady, które nazwalibyśmy kodeksem uczelnianym. – Ja w czasie studiów nie miałam czasu, aby imprezować. Spotykałam się z przyjaciółmi właściwie jedynie wtedy, gdy wyjście było zorganizowane przez uczelnię. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek piła alkohol w czasie studiów – mówi Christy. W dużej mierze jest to zaleta rodziców, którzy pilnują, by ich dzieci się nie stoczyły, o co nie trudno w miejscu pełnym pokus.
Ale spokojnie, jest tu też całkiem sporo przestrzeni dla imprezowiczów. – Jest tu mnóstwo barów i klubów, ukierunkowanych właśnie na licznych studentów. Co roku w czerwcu organizowany jest tygodniowy festiwal studencki, w czasie którego jest mnóstwo koncertów i innych rozrywek. Miasto tętni wtedy życiem – mówi pracownica uniwersytetu.
Imprez organizowanych specjalnie dla studentów jest wielokrotnie więcej niż w Polsce. Tyle tylko, że nie są one ukierunkowane na "nocne życie". To raczej wydarzenia kulturalne, święta, występy zespołów muzycznych i tanecznych. Studenci bardzo często uczestniczą także w wydarzaniach sportowych i zawodach międzyuczelnianych.
Jeśli zatem ktoś myśli o wyjeździe na studia za granicę, powinien wziąć pod uwagę również Filipiny. Jest tu nie tylko bezpiecznie, ale i pięknie, a przy tym niedrogo. Niemal zawsze studia są przygodą, ale na tutejszych wyspach będą one kilkuletnimi wakacjami połączonymi z nauką. Studia w raju są niemal na wyciągnięcie ręki, szczególnie dla osób, którym naukę opłacają rodzice.