Mówienie o patriotyzmie gospodarczym i konsumenckim stało się modne. To znak, że Polacy naprawdę wychodzą z kompleksów i przestają uważać, że nasz kraj w Unii Europejskiej znajduje się tylko dzięki niesamowitej życzliwości możnych tego kontynentu. W związku z tym musi dbać przede wszystkim o pochwały, a już Boże uchowaj nie narazić się na zarzuty działania w egoistycznym, polskim interesie. Przesada? Przerysowanie? Niestety nie – jeszcze dzisiaj w niektórych wysokonakładowych polskich i zagranicznych gazetach można przeczytać jako zarzut formułowany ze śmiertelną powagą, że rząd bierze na sztandary interes narodowy.
Żaden rząd nie stoi poza krytyką i zwykle parę powodów do tejże się znajduje, ale akurat obwinianie o to, co w oczywisty sposób winno być misją każdej władzy, jest szczytem absurdu. Nie tylko bowiem rząd – ktokolwiek by go nie utworzył – także jego instytucje, ale również każdy obywatel winien w pierwszej kolejności dbać o narodowy interes. O dobrze pojętą przyszłość swoją i swoich bliskich. Nie trzeba w tym celu podejmować wielkich działań – wystarczy pójść na zakupy.
Niedawno pisałem na blogu o tym, jak bardzo wzrosła świadomość Polaków, jeżeli chodzi o zakupowy patriotyzm. Kupujemy polskie produkty, bo wiemy, iż są dobre, ale poza tym rozumiemy korzyści społeczne płynące z takich decyzji. Polska żywność jest dla nas powodem do dumy. Tak się szczęśliwie złożyło, że w ubiegłym tygodniu, podczas XXIII Forum Gospodarczego w Toruniu, miałem przyjemność prowadzić panel pt. „Czy patriotyzm konsumencki produktów rolnych ma sens?”. Uczestniczyli w nim m.in. dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, wiceprezes Wyborowa S.A., dyrektor ds. korporacyjnych Jeronimo Martins Polska – właściciela sieci Biedronka oraz redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.
Rzadko chyba się zdarza, by tak wybitni paneliści byli tak zgodni co do odpowiedzi na pytanie postawione w tytule dyskusji. Oczywiście, ma sens – a otwartą kwestią pozostaje, jak ten patriotyzm promować i jak go zdyskontować dla całej gospodarki. Z patriotyzmem bowiem – nie tylko konsumenckim – jest jak z pieniędzmi: zamiast dużo o nim mówić, trzeba konkretnie działać. Sukces ten – bo zmiana podejścia Polaków do rodzimych produktów jest bez wątpienia sukcesem – zawdzięczamy między innymi zbiegowi interesów różnych środowisk. Producentów i dostawców – to oczywiste; sieci handlowych – które dość wcześnie spostrzegły, że na zachęcaniu Polaków do kupna polskich produktów można zarobić; wielu polityków – którzy, niezależnie od reprezentowanej opcji, wspierali na różne sposoby polskie firmy.
Patriotyzm zakupowy w realiach Unii Europejskiej ma specjalny wymiar. Wspólny rynek wyklucza jakiekolwiek formy otwartej protekcji państwa wobec własnych producentów. Dla kształtowania pożądanych postaw to rozwiązanie… znakomite. Patriotyzmu nie zbudujemy bowiem cłami i restrykcjami, tylko kształtowaniem świadomości. Polski przykład pokazuje, jak bardzo może to być skuteczne.