O ile jeszcze kilka miesięcy temu najwięksi optymiści mogli się łudzić, że nadciągająca recesja ominie Polskę, o tyle druzgocące dane dotyczące przemysłu w październiku nie pozostawiają pola do optymizmu. Czarne chmury nadciągnęły – pozostaje mieć nadzieję, że przysłowie o dużej chmurze i małym deszczu chociaż częściowo sprawdzi się w przypadku naszej gospodarki.
Kiedy miesiąc po miesiącu z Niemiec docierały niepokojące komunikaty, niektórzy publicyści nie próbowali nawet ukrywać swojego triumfalizmu. Oto Niemcy, które jawią się gospodarczym kolosem, mają wyraźne kłopoty, a Polska pędzi z szybkością światła ku sukcesowi. Jak zwykle bywa, głosy rozsądku niknęły wśród triumfalnego pohukiwania. Głosy rozsądku podpowiadały, że Schadenfreude jest absurdem – jeśli Niemcy łapią katar, to Polska może złapać grypę. Nasza gospodarka, z roku na rok coraz silniejsza, nie funkcjonuje przecież w izolacji. Zapaść gospodarcza u kluczowego partnera Polski musi się odbić na naszej gospodarce.
Zadowolonym z niemieckich kłopotów powoli rzedły miny. We wrześniu produkcja przemysłowa w Niemczech spadła o 0,6 procent miesiąc do miesiąca – był to spadek o połowę większy od przewidywanego przez analityków. Ale u nas wcześniej, bo w czerwcu produkcja przedsiębiorstw przemysłowych zmniejszyła się aż o 2,7 procent w ujęciu rocznym i 5,9 procent miesiąc do miesiąca. Były to najgorsze wyniki od trzech lat. Przejściowe problemy – próbowano się pocieszać. Ale wskaźnik PMI dla Polski dotyczący produkcji przemysłowej za październik był wprost tragiczny. Analitycy wskazują, że kryzys się pogłębia. Wszystko jest naj… - i, niestety, nie najlepsze. Najszybszy spadek nowych zamówień od kwietnia 2009 roku (czyli od czasu poważnej recesji), najszybszy spadek produkcji od dekady, najgorsze w historii badań prognozy co do przyszłej produkcji. Producenci widzą przyszłość w czarnych barwach.
Co istotne, istnieje wyraźna korelacja między wskaźnikami dla Polski i Niemiec. Za Odrą we wrześniu wskaźnik PMI osiągnął najniższy poziom od połowy 2009 roku. Niemiecki PKB z kwartału na kwartał odnotowuje spadek. Można się pocieszać, że według danych Komisji Europejskiej polski przemysł jest bardziej stabilny, niż w przypadku innych państw naszego regionu. Ale dane sobie, a rzeczywistość – sobie.
Nowy rząd rozpocznie swoją misję pod znakiem niezwykle poważnego wyzwania. Skończyły się cztery lata radosnego wzrostu i konsumowania owoców sukcesu. Zaczynają się przeszkody, i to poważne. Nie chcę pouczać rządzących, jak mają się przygotować na spadek koniunktury. Proszę tylko o jedno: rozmawiajcie z nami, przedsiębiorcami! Korzystajcie z danych, statystyk, wyliczeń – oczywiście, lecz korzystajcie także ze źródeł z pierwszej ręki, czyli z wiedzy od biznesu. Kryzysy nie polegają na tym, że dane są złe, tylko że realnie działające przedsiębiorstwa i realnie istniejący ludzie mają problemy. Wspólnymi siłami można ich skutki złagodzić i wyjść z kryzysu mądrzejszymi. A także bogatszymi o bardziej rozsądną politykę wobec przedsiębiorców.
Czarne chmury wiszą nad nami, ale burza jeszcze się nie rozszalała. Panie i panowie politycy – może wykorzystamy tę ciszę przed burzą i postaramy się wspólnie o solidny parasol?