Tak, jak troska o zdrowie Polaków jest fantastycznym pretekstem do wprowadzania nowych obciążeń fiskalnych, tak samo troska o transparentność jest pretekstem do wprowadzania biurokratycznych, nie zawsze przemyślanych obciążeń administracyjnych dla przedsiębiorców i organizacji pozarządowych. Przykładem są nowe regulacje związane z Rejestrem Beneficjentów Rzeczywistych.
Zostaliśmy już pouczeni, że tak zwana opłata cukrowa, którą obciążono napoje, nie jest po prostu podatkiem, który ma załatać budżet państwa, ale narzędziem w walce z niezdrowym trybem życia. Każda podwyżka akcyzy na tytoń i alkohol może i ma dać budżetowi dodatkowe przychody, ale przede wszystkim jest wyrazem troski władzy o dobro publiczne.
Troska o rzeczone dobro publiczne przyświeca także wszystkim działaniom związanym z przejrzystym działaniem firm, fundacji i stowarzyszeń. Trudno się nie zgodzić, że jest to istotne dla dobrego funkcjonowania państwa. W praktyce sprowadza się do narzucania na podmioty widniejące w KRS kolejnych obowiązków informacyjnych, co z kolei przysparza i przedsiębiorcom, i organizacjom pozarządowym dodatkowych kosztów. Część z tych nowych obciążeń jest implementacją unijnych regulacji, nie zawsze celowych i przemyślanych. Niektóre stanowią autorskie, polskie koncepcje. A wśród tych obowiązków są takie, których celowości nie sposób zrozumieć.
Mamy Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych, w którym od 2018 roku gromadzone są informacje o osobach sprawujących bezpośrednio lub pośrednio kontrolę nad danym podmiotem. Objął on początkowo przedsiębiorców – co da się logicznie wyjaśnić, jako że różne formy spółki dają różne możliwości sprawowania rzeczywistej kontroli nad podmiotem. Inaczej w spółce z o.o., inaczej w spółce komandytowej. Jednak na jesieni ubiegłego roku obowiązek zgłoszeń do CRBR rozciągnięto na fundacje i stowarzyszenia. Mają na to czas do 31 stycznia.
O ile, jak wspomniałem, w spółce kontrolę sprawuje nie tylko zarząd, ale również udziałowcy, akcjonariusze, to w przypadku stowarzyszeń lub fundacji są to członkowie statutowych organów. Fundacja nie oferuje udziałów, nie emituje akcji. Kodeks spółek handlowych to gruba książka, ustawa o fundacjach jest jedną z krótszych polskich regulacji. A zatem beneficjenci figurują po prostu w KRS. Dlaczego więc przedstawiciele fundacji czy stowarzyszenia muszą – zgodnie ze zgłoszoną reprezentacją – przepisywać w internetowym formularzu dane, które dostępne są dla każdego?
Wisienką na torcie jest jednak kara, która grozi komuś, kto śmiałby nie zastosować się do nowych przepisów: do jednego miliona złotych. Niewspółmierna absolutnie do skali zaniedbania i dająca urzędnikom ogromną władzę. No bo wszak jeden podmiot może dostać 100 zł kary, a inny – pół miliona. Zależy, czy dana fundacja albo stowarzyszenie podoba się urzędnikowi, czy nie.
Niezależnie od bezsensownych obciążeń dla organów stowarzyszeń i fundacji – państwo nie może zachowywać się jak zły policjant, który zatrzymuje pojazd nie dlatego, że kierowca naruszył przepisy, ale dlatego, że a nuż uda się w aucie stwierdzić usterkę skutkującą mandatem. A jest to tym bardziej zdumiewające, że ogromna większość spośród stowarzyszeń i fundacji prowadzona jest wolontariacko; ich animatorzy angażują w społeczną działalność czas i niekiedy własne środki. I czy ma coś wspólnego z walką o transparentne i sprawiedliwe państwo fakt, że wielotysięczną karę dostanie człowiek, który przeoczył obowiązek skopiowania danych z KRS, bo w tym czasie zajęty był realną pomocą potrzebującym?