Branża deweloperska, przez lata ciesząca się stabilnym wzrostem, doświadcza właśnie tego, co mnóstwo innych sektorów w naszej gospodarce: prawdziwego rollercoastera. Były rekordy cen i popytu, są rekordy spadku chętnych na kredyty. Deweloperzy z uzasadnioną obawą patrzą na nadchodzący rok. Oprócz sygnałów negatywnych, są jednak i szanse. Klucz do tego, by zostały wykorzystane, trzymają – a jakże – w swoich rękach rządzący.
Rynek kredytów hipotecznych przeżywa prawdziwe załamanie. Inflacja, wysokie stopy procentowe i wysoko podniesiona poprzeczka dla kredytobiorców w zakresie zdolności kredytowej spowodowały, że od maja do listopada ilość udzielanych kredytów spadła trzy razy. Branżę budownictwa mieszkaniowego ratuje fakt, że na dobrym poziomie utrzymuje się sprzedaż lokali za gotówkę. Przerażeni wizją długotrwałej inflacji, zniechęceni ofertą banków (która poziomowi inflacji nie dorównuje) Polacy, mający większe oszczędności, lokują je w nieruchomościach. One na wartości nie stracą, a przy tym będą zarabiać. Od początku roku stawki wynajmu wzrosły średnio o 20%. To w jakiejś części efekt setek tysięcy nowych gości z Ukrainy, ale nie tylko. Głód mieszkaniowy jest cały czas bardzo duży.
Po spektakularnej klęsce programu „Mieszkanie Plus”, który się zakończył zanim na dobre ruszył, rząd ogłosił nowy program, który ma niedługo wystartować. Chodzi o niskooprocentowane kredyty mieszkaniowe z dopłatą państwa. Zdaniem analityków, jego efekty będzie widać dopiero w drugiej połowie 2023 roku, a wcześniej – paradoksalnie – część potencjalnych nabywców mieszkań może się wstrzymać z zakupem, by skorzystać z państwowej pomocy.
Na pewno do stabilizacji rynku nie przyczynią się pomysły ingerencji w rynek najmu. Co rusz słychać o pomysłach opodatkowania właścicieli, którzy posiadają kilka mieszkań i je wynajmują (albo trzymają zamknięte na klucz, ale takich ekscentryków nie ma chyba wielu…). Skutek może być podobny, jak w przypadku lansowania koncepcji urzędowego ograniczenia stawek wynajmu.
Podatki od posiadania mieszkań po prostu zwiększą wysokie już teraz stawki wynajmu, a z urzędowymi limitami można sobie poradzić chociażby poprzez „dopisywanie” do stawki nakazanej przez władzę różnych „dodatkowych” świadczeń. To, ile płaci się za wynajem mieszkania, nie jest efektem spisku właścicieli i deweloperów, ale prostym odzwierciedleniem popytu i podaży. To się nazywa gospodarka rynkowa.
Szczyt inflacji był ogłaszany w ostatnim roku wielokrotnie – miał być zanotowany w czerwcu, potem w wakacje, potem na jesieni… Teraz mowa o połowie 2023 roku, jeśli jestem na bieżąco… Jeśli zatem inflacja zacznie w sposób odczuwalny spadać, a przede wszystkim zmniejszy się inflacja bazowa, niepokojąco wysoka, to i stopy procentowe zapewne zostaną obniżone. To zaś ożywi rynek kredytów.
Tak czy inaczej, wiele zależy od decyzji rządzących. I na nich dzisiaj patrzy branża nieruchomościowa, po trosze z nadzieją, po trosze z obawami. Trzymam kciuki za rozsądne decyzje i życzę – nie tylko branży, ale i wszystkim przedsiębiorcom i wszystkim Państwu – wszystkiego dobrego na rozpoczęty właśnie nowy 2023 rok!