Spotykamy czasem ludzi, którzy przeżyli rzeczy straszne, ale ich siła i wola życia były tak ogromne, że nie tylko nie pogrążyli się w rozpaczy, ale mają też niezwykle pozytywny wpływ na świat wokół nich. Zmieniają nasz sposób patrzenia na rzeczywistość, wyostrzają wrażliwość. Dla mnie jedną z takich osób jest Malin Sävstam, szwedzka pisarka i nauczycielka jogi, która w katastrofie tsunami w Tajlandii straciła męża i dwoje dzieci...
- Miałam ogromne szczęście, bo osiem miesięcy po tsunami moja przyjaciółka poradziła mi, żebym spróbowała ćwiczyć jogę. W pierwszej chwili zareagowałam negatywnie, joga kojarzyła mi się z jakimś hokus-pokus, ale w końcu uznałam, że dlaczego nie. Studio jogi, w którym ćwiczę, założyła zresztą kobieta, która jest psychiatrą. Na początku joga była po prostu treningiem, a ja zawsze lubiłam ćwiczyć. Nie rozumiałam jeszcze, że może być czymś więcej, jednak po jakimś czasie poczułam, że coś dzieje się wewnątrz mnie. To była ogromna zmiana, coś jak wewnętrzny masaż. Ćwiczyłam coraz częściej, aż doszłam do tego, że byłam na jodze codziennie. Kiedy przestała być tylko ćwiczeniem fizycznym, zaczęłam się interesować jej filozofią i zrozumiałam, że joga to sposób patrzenia na świat.
(...)
Jak powinniśmy się zachowywać względem osób, którym umarł ktoś bliski? Jak reagować na cudzy ból?
http://wyborcza.pl/magazyn/1,134727,14878410,Ty_tez_wszystko_stracisz.html
Tekst linka
