"Czy wygrywasz czy nie, zawsze i tak kocham Cię" - tak brzmi wers popularnej kibicowskiej przyśpiewki, chętnie intonowanej przez najbardziej zagorzałych fanów większości drużyn Ekstraklasy. Jednak przed niedzielnym spotkaniem Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław sytuacja jest zupełnie inna. Tym razem wielu kibiców chce, by Wisła "podłożyła" się Śląskowi i by ten dzięki temu sięgnął w Krakowie po tytuł Mistrza Polski. Niezorientowanym trzeba wyjaśnić, że między fanatycznymi kibicami (tzw. ultrasami) Wisły i Śląska panuje przyjaźń (tzw. zgoda), a Wisła już o nic w tym sezonie nie walczy.
Fakt ten - szeroko komentowany w Internecie - jest jednak ciekawy z innego powodu. Otóż, stanowi jasny dowód, że najbardziej zagorzali kibice wcale nie są związani z klubem "na dobre i na złe". Dla nich najważniejsza jest ich "religia", na którą składają się zgody z innymi klubami, rozróby na meczach wyjazdowych, "polowanie" na szaliki drużyn przeciwnych, ustawki, oprawy, itp. Widać to zresztą nie tylko na tym przykładzie. Tzw. ultrasi praktycznie co mecz przygotowują oprawy sprzeczną z przepisami (np. zawierające zakazane race), przez co na klub nakładane są kary finansowe.
Wniosek z tego, że dla wielu fanatycznych kibiców losy ich drużyn nie są najważniejsze, a liczą się wzajemne rozgrywki pomiędzy grupami ultrasów, dla których tylko tłem są rozgrywki Ekstraklasy.