Czyli niepogłębiona refleksja o tym co wspólnego ma nauczanie niektórych katolickich hierarchów z prawem szariatu
REKLAMA
Nie mam nic przeciwko Kościołowi Katolickiemu. Co więcej darzę tę wspólnotę dużą sympatią i sentymentem nawet mimo tego, że zgodnie z jej doktryną będę się smażył w piekle. Nie mogę jednak siedzieć cicho gdy - raz za razem - kolejni polscy katoliccy hierarchowie powtarzają, że prawo boskie stoi ponad polskim prawem i polskie regulacje obowiązują tylko w takim zakresie w jakim jest niesprzeczne z prawem boskim. Niedawno powtórzył to chociażby metropolita katowicki bp. Skworc. Nie wiem czy miał świadomość, że ustawił się tym samym w jednym rzędzie ze zwolennikami prawa szariatu, którzy - nawet w Polsce - uważają, że polskie prawo wiąże ich tylko o ile nie pozostaje w sprzeczności z prawem szariatu. Całe szczęście, że prawo boskie w katolickim wydaniu jest bliższe polskiemu prawo, dzięki czemu rzadziej będzie dochodziło do takich kolizji.
Niemniej jednak upoważnia to do pytania o relację pomiędzy państwem a religią. I ich wzajemną autonomię. Mieliśmy już czasy, gdy to cesarz wyznaczał papieża, władze PRL zatwierdzały biskupów w Polsce, a Józef II decydował o ilości świec na ołtarzu. Znamy też przykłady odwrotne, gdy to papież decydował o koronie królewskiej czy ajatollah zatwierdzał według swojego uznania kandydatów na prezydenta. Żaden z tych rozwiązań nie wydaje się dobre.
Dlatego o u podstaw koncepcji nowoczesnych demokratycznych państw leży rozdzielność państwa od religii. Nie jest to jakiś przejaw złośliwości czy pogardy wobec religii, to po prostu wyraz tego, że prawo do samostanowienia nie da się nijak pogodzić z założeniem, że istnieje zestaw boskich reguł postępowania, którym nie wolno sprzeciwiać. Religie mające w sobie element objawienia z założenia odbierają ludziom prawo do stanowienia norm, które będą ich obowiązywać. Bo skoro Jezus czy Allah powiedzieli, że w ten czy inny dzień nie będziemy robić zakupów tylko odpoczywać, a ich słowa traktujemy jak prawo, to ciężko to pogodzić z uprawnieniem dla nas samych do zadecydowania, w które dni sklepy mają być obligatoryjnie zamknięte. Dlatego w prawie demokratycznego Państwa nie ma miejsca na regulacje przepisywane z prawa boskiego. Natomiast nie ma oczywiście żadnych przeciwwskazań, żeby Ci, którzy wyznają określoną religię dodatkowo przestrzegali prawa swojej wspólnoty religijnej.
Kolejność musi być jednak jednoznaczna. Najpierw prawo polskie, potem prawo religijne. Bez tego ciężko jest stworzyć silną państwowość, która będzie spajać nasze coraz bardziej różnorodne społeczeństwo. Bo jak wytłumaczyć muzułmanom, że mają przestrzegać naszych przepisów w pierwszej kolejności przed nakazami koranu, skoro katolikom pozwalamy czynić odwrotnie? Powiemy im, że katolicy byli pierwsi? Że katolików jest więcej? To nijak się ma do nowoczesnego demokratycznego państwa, w którym każdy kto przestrzega określonych zasad ma takie same prawa.
Dobrze więc, aby każdy - bez względu na wyznanie - pamiętał, żeby oddawać cesarzowi, co cesarskie.
