O technologii, prawie, biznesie, polityce i tym co w danej chwili mnie intryguje
Nie znam osobiście Pan Trynkiewicza i absolutnie nie palę się do tego, żeby go poznać. Nie ukrywam, że budzi on we mnie pewien lęk i odrazę jako człowiek, który zgwałcił i zabił kilkoro chłopców. Jakoś intuicyjnie myśl, że właśnie siedzi gdzieś i popija sobie herbatę budzi we mnie grozę i wolałbym, aby siedział gdzieś pod kluczem pod tym czy innym pretekstem.
Niemniej jednak cieszę, że jest na wolności. Cieszę się, bo tak naprawdę to jest dla nas wszystkich ogromnie trudny egzamin z człowieczeństwa. To test z tego na ile nasze społeczeństwo wyrosło z odruchu ulegania intuicji (co charakterystyczne jest dla zwierząt) i zbudowała oparte na rozumie zasady, które są ponad przeszywające do szpiku kości przeczucie, że trzymanie Pana Trynkiewicza może skończyć się tragicznie. Bo nie da się ukryć, że- według medialnych doniesień – praktycznie wszyscy ludzie, którzy mieli z nim kontakt - od jego matki począwszy, na psychologach, którzy go badali skończywszy – twierdzą, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie znów gwałcił i zabijał. Ten egzamin polega jednak na dostrzeżeniu, że duże prawdopodobieństwo to jeszcze nie pewność. A dorobkiem kultury prawnej naszego społeczeństwa są właśnie wykształcone reguły chroniące naszą wolność, tak żeby nikt nie musiał ponosić konsekwencji czyichś intuicji.
Oczywiście, że dużo prościej (i na pewno taniej) byłoby Pana Trynkiewicza trzymać w jakimś miejscu odosobnienia. Jednak jeśli jego można więzić na podstawie czyjegoś przeczucia, to dlaczego prewencyjnie nie ukarać również innych, którzy potencjalnie mogą mieć coś na sumieniu.. W świecie, gdzie do wymierzania kary wystarczy intuicja czy życiowe doświadczenie można by spokojnie co miesiąc wysyłać wszystkim kierowcom mandat na 500 zł, a wylosowanym szczęśliwcom odbierać prawo jazdy, bo to wiele prawdopodobne że łamali przepisy. Intuicja podpowiada przecież, że nikt nie jeździ zawsze zgodnie z przepisami. Można by też prewencyjnie wsadzić do więzienia połowę polityków i sporą część przedsiębiorców. Tu znów nie braknie ludzi twierdzących, że ci pierwsi biorą łapówki, a ci drudzy oszukują na podatkach. „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” chciałoby się powiedzieć, przywołując popularne w PRLowskiej Polsce stwierdzenie.
Niektórzy przypomną jednak, że Panu Trynkiewiczowi udowodniono popełnienie odrażające zbrodni, a swoją wcześniejszą wolność zawdzięcza bezmyślności polityków działających przełomie lat 80. i 90., którzy nie przewidzieli dalekosiężnych konsekwencji swoich pochopnych decyzji. Nie da się ukryć, że to prawda. Niemniej jednak kolejną wartością naszej kultury prawnej w relacji z państwem jest trwałość praw nabytych. Bo tylko wtedy możemy czuć się w miarę bezpieczni w stosunku do państwa. Inaczej nigdy nie bylibyśmy pewni czy ktoś nie zmieni wstecz podatku za ostatnie 10 lat i nie każe nam dopłacić różnicy. Albo, że nie anuluje pozwolenia na budowę i każe nam wyburzyć wybudowany zgodnie z prawem dom.
Dlatego wolność Mariusza Trynkiewicza jest w pewnym sensie gwarancją naszej wolności. Jest naocznym dowodem na to, że nasze prawa obywatelskie wynikające z konstytucji i ustaw będą respektowane. To kosztująca wiele złotówek z naszych podatków gwarancja pozostawania na wolności do czasu udowodnienia winy, to gwarancja praw nabytych, to wreszcie wyraz tezy, że lepiej nie skazać 100 przestępców niż wsadzić do więzienia jednego niewinnego. Bo tym niewinnym możesz być Ty.