Dziennikarka, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji, laureatka wielu dziennikarskich nagród. Jest jedyną polską dziennikarką zgłoszoną do Pokojowej Nagrody Nobla.
Bardzo dobrze, że film o Polakach i ich żydowskich sąsiadach powstał. Szkoda, że nie jest to arcydzieło, ani nawet jego podobizna. Niezręczności i sztuczności scenariusza nie dyskredytują jednak samego problemu: stosunku Polaków do rodaków żydowskiego pochodzenia. Jak głęboki to problem uświadamia nie tyle sam film, ile zaciekła szarża na reżysera i biorących w nim udział aktorów. To dopiero jest scena narodowa! Na proscenium występuje Polska – „Żydoland”, któremu grozi „nacjonalizm nie polski, a żydowski”, w którym królują „fejginięta”, a Pasikowski nakręcił „Pogrossie” (cytaty z p. Michalkiewicza).
Historii jednak nie da się odwołać: jest faktem. Faktem jest i płonąca stodoła w Jedwabnem, faktem jest i 37 Żydów zabitych miedzy godziną 10 a 18, 4 lipca 1946 roku w Kielcach; faktem jest i bezdomność uratowanych z wojny Żydów, których mieszkania zajęli nowi lokatorzy; faktem jest i masowe przejmowanie tego, co po Żydach zostało. Ale i faktem jest, że każdy uratowany z wojny nosiciel krwi niearyjskiej zawdzięczał to przeżycie co najmniej kilku czystym aryjczykom. A to ogromna rzesza ludzi. Jakże często były to zakonnice i byli to księża, którzy przewrócili by się w grobie, gdyby dana im była lektura pism mianujących się dziś katolickimi.
Faktem jest na przykład ksiądz z Białego Kościoła pod Ojcowem, który mozolnie dopasowywał fałszywe dokumenty do prawdziwych Żydów, i pomagające mu małżeństwo Wójcików: ona doczekała się drzewka w Yad Vashem, a on śmierci w Oświęcimiu na skutek donosu sąsiadów.
W tym całym hałasie wszczynanym także i przez stronników Jarosława Kaczyńskiego trzeba więc głośno przypomnieć, że to jego brat, Lech Kaczyński był pierwszym polskim prezydentem, który włożywszy na głowę jarmułkę zaświecił w synagodze pierwszą świecę na święto Chanuki, i od tego czasu, a więc od 2008 roku świeczki chanukowe w Pałacu Prezydenckim zapalał. Do synagogi w Warszawie wszedł zapewne motywowany przesłaniem Jana Pawła II, który 12 lat wcześniej odwiedził w Rzymie świątynię żydowską.
Podczas wizyty w Izraelu Lech Kaczyński zwrócił się do żony: "Marylko, czy wyobrażałaś sobie, że to państwo powstanie i przetrwa, a my będziemy się tutaj czuli jak w domu?" (ze wspomnień minister Ewy Juńczyk-Ziomeckiej). I to za czasów Lecha Kaczyńskiego uroczystości nadawania medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata miały szczególnie piękną i uroczystą oprawę.
Ciekawe, jak Lech Kaczyński poczułby się w dzisiejszej Polsce? Jak w domu?