Prawda o GMO, czyli horror z miliardami w tle
Zawsze waham się przed słowem „prawda”, bo wiem ile prawda miewa stron i odcieni. Ileż odcieni ma prawda o GMO, jeśli do mnie, fanki zdrowego żywienia, docierają wiadomości chaotyczne i sprzeczne? Zapytałam o to osobę zrównoważoną i rzetelną, a przy tym kompetentną, czyli EWĘ KOZDRAJ, prezeskę lubelskiego Stowarzyszenia Dla Ziemi. Prawda okazała się horrorem. Trup ściele się gęsto, i to wcale nie z powodu szkodliwości samej manipulacji genetycznej. Oto dlaczego:
Dziennikarka, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji, laureatka wielu dziennikarskich nagród. Jest jedyną polską dziennikarką zgłoszoną do Pokojowej Nagrody Nobla.
Żeby uprawiać rośliny GMO (głównie soja, kukurydza, rzepak, bawełna, ale również ziemniaki), należy używać środków ochrony roślin herbicydów, które zawierają glifosat, bardzo silną truciznę. Te środki noszą nazwę Roundup. Na glebie nimi polanej nie wyrośnie nic oprócz roślin do tych właśnie środków „przyzwyczajonych” (soja np. nazywa się Roundup Ready (gotowa na Roundup).
To zabójstwo ziemi, która ze swej natury potrzebuje różnorodności, płodozmianu, a tu musisz co rok wysiewać jedynie te same nasiona GMO. Do czego to prowadzi? Co roku dawka herbicydu się zwiększa. I to jest aspekt ekologiczny (wyjałowienie ziemi) aspekt sprawy.
Komu to potrzebne? Jasne: tym, co na tym zarabiają. 90% rynku roślin GMO należy do dwóch potentatów, firmy Monsanto i – mniejsza część - do firmy Bayer. Są oni prawie niepodzielnymi właścicielami patentu, który z chęcią odsprzedają. Bo wszystkie rośliny GMO są opatentowane. Kupując nasiona, podpisujesz umowę z firmą. Zobowiązujesz się do kupowania co roku kolejnych nasion, nie zbierasz ich z własnego pola (jak świat światem robili nasi dziadowie), co roku płacisz tej firmie na pewno nie mniej, a więcej. Firma Monsanto zasłynęła m.in. produkcją Aspartamu oraz demonicznego Agent Orange, który wypalił połowę dżungli i jej mieszkańców podczas wojny w Wietnamie. I teraz ta sama firma, odpowiedzialna za niebywałe skażenie środowiska, wód, zatrucia, ma władzę nad nasionami, czyli nad żywnością. Ten horror można obejrzeć:
Środek Roundup był w Europie sprzedawany z etykietą "biodegradowalny". Po ujawnieniu tej afery przez dziennikarzy (to naprawdę bardzo silny środek, na posypanej nim ziemi nic nie wyrośnie), na Monsanto nałożono karę... Uwaga: we Francji 5000 Euro, w Polsce 300 zł. (sic!). A firma ma miliardowe dochody, oddziały na całym świecie. Dosłownie na całym.
Dziewięć państw, takich jak np. Francja, Niemcy, Szwajcaria, Austria, Bułgaria, Włochy, Węgry, wprowadziły przeróżne zakazy upraw GMO (prawo jest tu bardzo skomplikowane, bo dzieli się na obrót nasionami, uprawy, znakowanie, itp.). Państwa te wprowadziły zakazy po dramatycznych doniesieniach, głównie z Ameryki Południowej i z Indii. Masowe bankructwa rolników, uzależnionych od opatentowanych nasion, samobójstwa, tragedie ludzkie. Indianom - jak wiadomo – między innymi w ten sposób odebrano "złoto Inków" czyli kukurydzę, przestali być jej właścicielami. Nawet Rosjanie wprowadzili u siebie zakaz upraw GMO.
Należy dokładnie się przyjrzeć, komu w Polsce najbardziej na wprowadzeniu upraw GMO zależy. I kto z uporem „wciska nam kit” o nieszkodliwości tej trucizny. - Tyle – w skrócie - pani Ewa Kozdraj. Ja zaś dodam: na manifestacje przeciwko GMO w Berlinie wyszło ponoć 20 000 osób. U nas 200…