Elementarna nieprzyzwoitość
Od paru lat funkcjonuje w Polsce instytucja o nazwie długiej: Centrum Polsko – Rosyjskiego Porozumienia i Dialogu. Organizatorzy z polskiej strony działają delikatnie, z wyczuciem, i - by nie urazić „Przyjaciół Moskali” - organizują spotkania interesujące, owszem, nijak jednak nie naruszające dobrego samopoczucia rosyjskich partnerów.
Dziennikarka, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji, laureatka wielu dziennikarskich nagród. Jest jedyną polską dziennikarką zgłoszoną do Pokojowej Nagrody Nobla.
Centrum powstało pod auspicjami polskiego MSZ i dyplomatycznie strzeże „polskiej racji stanu”. Jeśli zajmuje się ono historią, to na przykład raczej Traktatem z Rapallo, niż Traktatem Ribbentropp – Mołotow. Jeśli zaprasza gości z Moskwy, to socjologów i naukowców państwowych instytutów, a już na pewno nie antypaństwowych opozycjonistów. Cóż, każda forma współpracy z Moskwą jest mile widziana tym bardziej, że Centrum patronuje spotkaniom młodzieży z obu stron.
Można by się tedy spodziewać – jeśli nie serdeczności ze strony rosyjskich władz tego Centrum - to przynajmniej lojalności. Tymczasem – jak podały wczorajsze WIADOMOŚCI - podczas moskiewskiego spotkania szefów tej instytucji jej szef Jurij Bondarienko stwierdził, że przy poruszaniu sprawy Katynia Polacy nie wykazują się nawet elementarną przyzwoitością. Choćby dlatego, że pomijają w swych historycznych nieustannych biadoleniach fakt, iż w Katyniu strzelano także do tysięcy Rosjan… Co jeszcze mówił szef tego centrum – dokładnie nie wiadomo, bo polscy dziennikarze ostentacyjnie wyszli.
Jednym słowem – powinniśmy wreszcie pojąć, że 22 tysiące rozstrzelanych Polskich oficerów, naukowców i policjantów to pestka wobec milionów rozstrzelanych Rosjan. Pojąć, zamilczeć, nie robić uwag, że to co innego (aczkolwiek też zbrodnia), jeśli się rozstrzeliwuje własnych obywateli, a co innego – gdy obcych, i nie urządzać kolejnych rocznicowych hec domagając się jeszcze i zwrotu pozostałych 36 teczek tajnych akt związanych z morderstwem w Katyniu.
Wobec szarży pana dyrektora od polsko – rosyjskiego porozumienia trudno przemilczeć i inną wypowiedź, niestety – absolutnie nieodosobnioną, charakteryzującą główny trend dzisiejszej okołokremlowskiej narracji w sprawach historii: Maksim Szewczenko, znany dziennikarz telewizyjny, członek Rady Praw Człowieka przy prezydencie Putinie 2 kwietnia br. stwierdził, że:
„Odtajnienie dokumentów spowoduje zupełnie odwrotny efekt, niż ten którego oczekują stronnicy wersji o rozstrzelaniu przez Stalina polskich oficerów w Katyniu. Obawiam się, że podczas odtajniania okaże się, że żadnego rozstrzeliwania nie było, a tajny protokół jest sfałszowany jeszcze w latach 50 – ych przez Chruszczowa po to, by zdyskredytować nie tylko Stalina, ale też Kaganowicza, Malenkowa, Mołotowa, którzy byli wtedy głównymi wrogami Chruszczowa. Przypomnijmy, że na tym dokumencie są podpisy wszystkich członków Politbiura, ale nie ma podpisu Chruszczowa… Według mnie – kontynuuje Maksim Szewczenko – Chruszczow sam ten protokół sfabrykował…. A w latach 90 Gorbaczow do tego wrócił, biorąc kurs na pełne rozwalenie systemu sowieckiego… Uważam więc, że żadnych dokumentów jednoznacznie tu udowadniających przestępczą działalność Stalina do tej pory światu nie pokazano. I mamy do czynienia tylko z propagandowym szumem i nieudowodnionymi historycznymi sztucznymi tworami”.
Jeśli dodamy do tego prezentowane tu niedawno oburzenie innego prezydenckiego doradcy – Witalija Trietiakowa na delikatną sugestię, by Rosjan uczyć prawdziwej historii stalinowskich czasów – rysuje nam się portret zbiorowy doradców gospodarza Kremla. Portret umieszczany uparcie przez opozycyjny portal GRANI w rubryce „Gównometr”.