Sex w moim mieście

„O Panie, pornografia za państwowe pieniądze”. Poleciały gromy z jasnego nieba na twórców kampanii promującej bezpieczniejszy seks wśród grupy zgrabnie nazywanej MSM (tj. mężczyźni mający seks z mężczyznami - przypominam, że to nie tylko geje).

REKLAMA
„O Panie, pornografia za państwowe pieniądze”. Poleciały gromy z jasnego nieba na twórców kampanii promującej bezpieczniejszy seks wśród grupy zgrabnie nazywanej MSM (tj. mężczyźni mający seks z mężczyznami - przypominam, że to nie tylko geje).
Do tego, że w Polsce w zasadzie się nic nie podoba już przywykłam. Sama też to mam, identyfikacja wizualna kampanii Seks w Moim Mieście w ogóle mi się nie podoba, nie wiem dlaczego te gejowskie projekty zawsze stylistyką muszą przypominać reklamy z początku lat dziewięćdziesiątych, ale może ktoś to kiedyś sprawdził, że działa. Gdybym była facetem lubiącym facetów zdecydowanie wolałabym coś w stylu Aidena Shawa dla marki Bytom. Ale mężczyzną nie jestem, więc nad estetyką dłużej się nie rozwodzę.
Nie mam natomiast żadnych wątpliwości co do trafności pomysłu, konceptu i komunikacji kampanii. Akcja działa w przestrzeni klubowej i internetowej, a jej głównym celem jest zmniejszenie liczby zakażeń HIV wśród opisanej grupy. Ponadto kampania, nawiązuje do popularnego w społeczności LGBT serialu co wzmacnia jej rozpoznawalność. Organizatorzy w październiku i listopadzie przeszkolili personel klubów gay-friendly i partyworkerów tak, by mogli swobodnie udzielić odpowiedzi na pytania w stylu: jak uprawiać seks, aby nie zakazić się HIV lub zminimalizować to ryzyko; jak bezpieczniej przyjmować substancje psychoaktywne i jak to wpływa na seks; jak sprawdzić, czy nie jest się zakażonym HIV, innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową, co robić w sytuacji zakażenia; gdzie zwrócić się po pomoc.
Dziś rano w Rzeczpospolitej pojawił się artykuł nie tyle krytykujący, ale wręcz sugerujący złamanie prawa przez jej twórców.Tekst linka
Nie pozostaje mi nic innego jak odwołać się do kilku fragmentów tego nierzetelnego tekstu.

O HIV nic nie wiemy
Artykuł powołuje się na dane z Punktów Diagnostyczno-Konsultacyjnych oraz Państwowego Zakładu Higieny (PZH). Przypominam jednak, że w większości przypadków nie znamy drogi zakażenia HIV, czyli nie możemy nikogo w tej grupie zamknąć albo z niej wykluczyć. Warto też pamiętać, że co trzecia zakażona osoba w Polsce nie wie o swoim zakażeniu. W takiej sytuacji trafniej mówić o „ryzykownych zachowaniach” a nie tworzyć „grupy ryzyka”.
Pewną wiedzę jednak mamy i właśnie jej efektem jest pomysł na kampanię „Seks w moim mieście”.
Mów do mnie moim językiem
Podstawowa zasada dobrego przekazu w kampanii społecznej to dostosowanie kodów komunikacyjnych, czyli mówienie tak jak porozumiewa się grupa, do której się kierujemy.
Rząd, a tym samym Ministerstwo Zdrowia ma obowiązek dbać o zdrowie wszystkich obywateli, nie ma tu miejsca dla politycznych fobii. Panu Andrzejowi Jaworskiemu z PiS może się to nie podobać, ale tak jest zapisane w Konstytucji.

W komentarzu dla Rzeczpospolitej bulwersuje się „Jeśli chodzi o rozdawanie prezerwatyw, nie wiem, dlaczego państwo ma łożyć na zaspokojenie zachcianek seksualnych jakiejkolwiek grupy”. Panie Pośle odsyłam do dokumentów WHO tam się pan dowie.
Zdrowie Publiczne to zdrowe nas wszystkich
Szkoda, że dziennikarze nie mają już w zwyczaju prezentować w swoich tekstach obu stron dyskursu. Nikt nie pokusił się o zapytanie organizatorów dlaczego wybrali taką formę przekazu.
Nie możemy udawać, że żyjemy w idealnym świecie. Zdrowie publiczne to nauka, poświęcona problemom całej populacji. Zjawiska zwiększające niebezpieczeństwo zakażenia HIV, jak najbardziej się do niej zaliczają. Są nimi np. ryzykowane zachowania seksualne, czasem połączone z alkoholem i narkotykami.
Autorzy kampanii „Seks w moim mieście” słusznie kierują się intuicją, że zagrożenia nie znikną ot tak, ale można je znacznie zmniejszyć. Dzięki pełniejszej wiedzy ludzie mogą bardziej świadomie decydować, co robią i jak dbają o bezpieczeństwo własne i partnera seksualnego: „Nikogo nie oceniamy, nie moralizujemy. Promujemy zdrowie jako wartość nadrzędną”.

Łamaniem prawa jest dla mnie chęć selekcji na grupy, którymi warto się zajmować i na te które na uwagę nie zasługują. To skandal i ogromne rozczarowanie usłyszeć coś takiego z ust polityka.