Jest jeden. Ma 213 cm wzrostu i to on dziś ratuje w Polsce drugi pod względem popularności sport na świecie. Marcin Gortat, koszykarz Phoenix Suns, jedyny przedstawiciel naszego kraju w NBA. I choć czasami za dużo powie, to gdyby nie on, koszykówka byłaby... wole nawet nie myśleć.
Słupszczanin zakochany w koszykówce. Gdzie grają, tam jestem. Piszę, analizuje, ale przede wszystkim rozmawiam.
Gdyby przeciętny Polak został zapytany o zawodników uprawiających koszykówkę, z pewnością wymieni Michaela Jordana, lub właśnie Marcina Gortata. Co ciekawe obaj urodzili się tego samego dnia - 17 lutego. Można także dodać, że łączy ich społeczny fenomen, który wywołali swoją grą. Jordan przyczynił się do popularności koszykówki na całym świecie, Gortat na razie tylko w Polsce.
Fenomen Gortata zaczął się w 2009 roku, kiedy wspólnie z kolegami z Orlando Magic awansował do wielkiego finału NBA. Łodzianin z automatu stał się pierwszym Polakiem, który dostąpił zaszczytu rywalizacji o mistrzostwo najlepszej ligi świata. Na orlikach coraz więcej dzieciaków sięgało po pomarańczową piłkę i starało się trafić do kosza umieszczonego 3,05 m nad ziemią. Sam Gortat także podał rękę młodym adeptom koszykówki i specjalnie dla nich zorganizował w całej Polsce campy. Treningi z jedynym polskim dwumetrowym rodzynkiem w NBA dla wielu dziewczynek (tak, dla dziewczynek też) i chłopców stało się obowiązkowym punktem, podczas każdych wakacji.
Nie ma wątpliwości, że Marcin Gortat należy do jednych z najbardziej popularnych sportowców w naszym kraju. Jego siła medialna jest ogromna, na czym korzysta także reprezentacja Polski. Niestety, jeśli Gortata nie ma w kadrze, ogólnopolskich mediów automatycznie przestaje interesować koszykówka. Doskonałym przykładem jest sytuacja z zeszłego roku przed Mistrzostwami Europy na Litwie.
Z racji lockoutu w NBA do końca nie było pewne, czy Marcin Gortat zagra na europejskim czempionacie. Tym samym Gazeta Wyborcza przed Łukaszem Ceglińskim postawiła ultimatum - Pojedzie Gortat, to ty też. Ostatecznie łodzianin nie pojechał, ''Cegła'' również. W niedzielę przypadkowo natrafiłem na sportowe wydanie wiadomości w TVN. Ostatnią informacją było zwycięstwo reprezentacji Polski nad Chińczykami, którzy przygotowywali się do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Polacy wygrali po szczęśliwym rzucie w ostatniej sekundzie Przemysława Zamojskiego. Jak pewnie się domyślacie o Przemku prezenter nic nie wspomniał, ale o przeciętnym w tamtym spotkaniu Gortacie już tak.
Sytuacja w Polskim Związku Koszykówki od dłuższego czasu jest bardzo zła. Sam Marcin Gortat ma więcej sponsorów, niż koszykarska federacja. Wcale o to nie trudno, bowiem PZKosz nie ma podpisanej, ani jednej umowy sponsorskiej. Związek finansuje Ministerstwo Sportu i Turystyki. Gortat koszykówkę napędza medialnie. Jest magnesem dla kibiców, którzy specjalnie dla niego będą kupować bilety na spotkania reprezentacji Polski. Niestety, Marcin Gortat nie spłaci długów federacji. Koszykówka, a wraz z nim PZKosz, na prostą może wyjść tylko za sprawą sukcesu sportowego reprezentacji. Siatkarze i Szczypiorniści pokazali, jak medal na wielkiej imprezie winduje dyscyplinę w oczach Polaków.
Wydawać by się mogło, że skoro reprezentacja ma w składzie Gortata, zawodnika najlepszej ligi świata, to nic tylko zacząć wygrywać. Niestety, koszykarz Phoenix Suns nigdy nie będzie graczem, który w pojedynkę wygra mecz. Oczywiście, Gortat pod względem marketingowym, jak i sportowym jest niezbędny. Łodzianin w ostatnim czasie udoskonalił swój wachlarz zagrań podkoszowych, a na półdystansie też prezentuje się coraz lepiej.
Do sukcesu reprezentacji potrzebny jest jednak zgrany zespół. Perspektywa dobrej gry reprezentacji Polski w koszykówce jest. Tego lata na zgrupowaniu pojawili się sami najlepsi gracze. Wśród nich jest chęć wypromowania koszykówki w naszym kraju. W tym roku reprezentanci Polski muszą - innej możliwości nie ma - awansować do EuroBasketu 2013 na Słowenii. Ales Pipan, selekcjoner reprezentacji Polski, powołał (mam nadzieję, że to jednak on) ciekawą, młodą grupę zawodników. Wśród nich są Łukasz Koszarek, kapitan kadry, Maciej Lampe, drugi Polak w historii w NBA (pierwszym był Cezary Trybański, trzecim Gortat), Michał Ignerski oraz młodzi Piotr Pamuła, czy Dardan Berisha.
Osobiście najbardziej ciesze się z obecności w kadrze Przemysława Zamojskiego. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że w minioną sobotę ''Zamoj'' debiutował w barwach reprezentacji Polski. Potencjał ten chłopak ma ogromny, ciąg na kosz, rodem ze Stanów Zjednoczonych, niestety przez lata trapiły go kontuzje.
Podsumowując, bo jak zwykle popisałem trochę nie na temat na portalu Natemat.pl ;) Gortat ratuje polską koszykówkę, pytanie czy wspólnie z kolegami, będzie potrafił, sukcesem sportowym, wypromować basket w naszym kraju. Odpowiedź za rok, miejmy nadzieję, po udanych Mistrzostwach Europy.
Tymczasem zapraszam do hal sportowych w Sopocie, Koszalinie, Zielonej Górze i Lublinie, gdzie tego lata Marcin Gortat zawita razem ze swoimi kolegami. Najbliższa okazja do zobaczenia polskich koszykarzy 3, 4 i 5 sierpnia w ERGO Arenie w Sopocie na turnieju towarzyskim z udziałem Łotwy, Włoch i Czarnogóry. Informacje o biletach dostępne na stronie Polskiego Związku Koszykówki.