
Ksiądz z Tarchomina został prawomocnie skazany na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata za czyny o charakterze pedofilskim wobec ministranta w Otwocku w 2001 r. Za popełnione czyny groziło mu do 12 lat więzienia. Dostał rok w zawieszeniu na cztery. Czyżby niska szkodliwość czynu? A może sprawca wyraził wolę współpracy z prokuraturą, do jakiej zobowiązała go Kuria (dopiero po aresztowaniu)? A może wyraził skruchę i to skruszyło surowe oblicze sądu? A może sąd zamiast przepisami prawa, kierował się wiarą w pedofila i jego zdolność do naprawy? Dopóki polskie sądy będą traktowały sprawę pedofilii tak groteskowo, niewiele zmieni się w naszym kraju.
Wszyscy chyba pamiętamy kretyńskich obrońców ks. Bohyńskiego i jego wypowiedzi na temat dzieci, na których została dokonana zbrodnia: mamy i dzieci 10-letnie, trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci "wchodziły" do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka. Niewątpliwie jest to pogląd pedofilski. Okazuje się, że w Polsce można bezkarnie nie tylko pielęgnować poglądy pedofilskie ale i głosić je. Można oskarżać przy tym dzieci! Warto pamiętać jak to się skończyło, zanim się zaczęło. Otóż prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, ponieważ, uwaga, duchownego nie można było przesłuchać na okoliczność faktów, które uzyskał podczas spowiedzi. Wystarczy się zasłonić tajemnicą spowiedzi i sprawy nie ma. „Spowiedź” to skuteczna wymówka! Jest jeszcze jedna wymówka, też skuteczna. Pamiętamy głośne zapowiedzi polskich hierarchów na temat „zero tolerancji” w polskim Kościele rzymskim wobec pedofilów w sutannach. „Zero tolerancji” ale zgłoszenie do prokuratury przypadków pedofilii pozostawiono w gestii ofiary. Jak by tego było mało, jeden z biskupów napisał w liście do „wiernych”, że nie należy naciskać na duchownych by byli współpracownikami świeckich instancji. A tych, którzy zdecydowaliby się zgłosić przypadki wykorzystania dzieci nazwał „donosicielami”. Jaką praktyczną naukę otrzymali „wierni” świeccy i „wierni” duchowni?
Tym sposobem zero tolerancji pozostało na papierze i zero reakcji w praktyce. Bo w praktyce, to dziecko, albo bardzo młody człowiek (na którym została popełniona zbrodnia) powinno/powinien stanąć we własnej obronie. To powód, dla którego zbrodnia pedofilii nie wychodzi na jaw, a jeśli wychodzi, to zwykle jest już za późno by ukarać sprawcę. Dopóki w polskim prawie nie zostanie całkowicie zniesione przedawnienie zbrodni pedofilskich, to tak właśnie będzie.
Co zrobi sąd z księdzem z Tarchomina? Czytam, że: Ks. Grzegorz K. został już prawomocnie skazany na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata za czyny o charakterze pedofilskim wobec ministranta w Otwocku w 2001 r. Za popełnione czyny groziło mu do 12 lat więzienia. Dostał rok w zawieszeniu na cztery. Czyżby niska szkodliwość czynu? A może sprawca wyraził wolę współpracy z prokuraturą, do jakiej zobowiązała go Kuria (dopiero po aresztowaniu)? A może wyraził skruchę i to skruszyło surowe oblicze sądu? A może sąd zamiast przepisami prawa, kierował się wiarą w pedofila i jego zdolność do naprawy? Dopóki polskie sądy będą traktowały sprawę pedofilii tak groteskowo, niewiele zmieni się w naszym kraju.
