W czwartym pojedynku Manny'ego Pacquiao (54-5-2, 38 KO) z Juanem Manuelem Marquezem (55-6-1, 40 KO), to ten pierwszy był faworytem do wygranej. Meksykanin nie stał na pewno na straconej pozycji. Obaj mieli atuty, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale mało kto przypuszczał, że Filipińczyk zostanie znokautowany i bezwładnie padnie na matę ringu jak wyburzony wieżowiec.
„Dinamita”, taki przydomek ringowy nosi Marquez. W sobotnią noc udowodnił, że jego pięści faktycznie mają moc dynamitu. „PacMan” przyjął potężny cios, który w szóstej rundzie odesłał go do innego wymiaru. Ale po kolei.
Obaj pięściarze stanęli naprzeciw siebie po raz czwarty. Raz padł remis, dwa razy po bardzo wyrównanych bojach lepszy okazał się Pacquiao. Stawką pojedynku był stworzony na tę okazję pas federacji WBO, zawodnika dekady wagi półśredniej. Tytuł nie miał dużej wartości, ale przy okazji takich walk, nie o stawkę chodzi, lecz o poziom sportowej rywalizacji. A ten obaj zawodnicy gwarantują jak zawsze wysoki.
Wysokie były też zarobki obu pięściarzy. Manny miał zagwarantowane 26 milionów dolarów, a Juan „jedyne” 6 milionów baksów. Gaże te zostaną odpowiednio powiększone o zyski z wpływów z transmisji w systemie Pay-Per-View.
Na ceremonii ważenia obaj zaprezentowali świetne przygotowanie fizyczne. Gołym okiem widać było, że nie próżnowali na treningach. Filipińczyk wniósł na wagę tyle ile mógł maksymalnie, czyli 66,67 kg, jego rywal był o niecałe dwa kilogramy lżejszy.
W Grand Garden Arena w MGM Grand w Las Vegas zasiadło 16 tysięcy widzów. Sprzedano komplet biletów, walkę zapowiedział niezastąpiony Michael Buffer. Pojedynek można było rozpocząć.
Pierwsza runda była wyrównana, trudno było wskazać lepszego. W drugiej odsłonie tego widowiska nieco lepszy był „PacMan”. W trzecim starciu obraz walki zmienił się diametralnie. „Dinamita” posłał Pacquiao na matę ringu. Manny odczuł prawy sierpowy Meksykanina jednak wstał bez problemu kontynuując pojedynek. Tą rundę Juan wygrał dwoma punktami. Poziom kolejnej odsłony ponownie wyrównał się. W piątym starciu to Filipińczyk posłał Marqueza na deski. Po lewym prostym „PacMana” „Dinamita” podpiera się, a sędzia ringowy rozpoczyna liczenie. Pojedynek toczy się dalej, Juan bez problemu podejmuje walkę, ale do końca starcia to jego rywal dyktuje warunki.
W szóstej rundzie Manny zyskuje przewagę, a lekko zakrwawiony Marquez dzielnie stawia mu czoła. Kiedy wydawało się, że nic w tym starciu się nie zmieni i będzie ono zapisane na konto zawodnika z Filipin, na kilka sekund przed końcem rundy „Dinamita” kontruje potężnym krótkim prawym sierpowym, który posyła Pacquiao na deski ringu. Manny pada jak kłoda, a sędzia ringowy kończy walkę. Juan wygrywa w najbardziej możliwy przekonujący sposób, a jego rywal wraca z dalekiej podróży dopiero po kilku minutach.
Nokaut jaki zafundował Marquez zapewne będzie kandydatem do nokautu roku. Cios, który zakończył ten długo oczekiwany pojedynek to jak określił redaktor Pindera „kontra marzeń”. Meksykański dynamit zburzył wieżowiec, który wydawał się mieć solidne fundamenty i być nie do zniszczenia. W tej sytuacji zaczęto już mówić o piątym spotkaniu utytułowanych pięściarzy. Czas pokaże czy plan ten uda się wcielić w życie. Z jednej strony mamy bowiem blisko 34-letniego Pacquiao, z drugiej 39-letniego Marqueza.
„PacMan” odpocznie nieco po ciężkim nokaucie, a potem stoczy walkę na przetarcie z mniej wymagającym rywalem. Później jeśli forma i psychika pozwoli zacznie myśleć o opcji z mocniejszym rywalem, być może „Dinamitą”. A Juan? Cóż z racji wieku niewykluczone, że pomału zacznie myśleć o zakończeniu kariery. Trzeba jednak pamiętać, że tak efektowna wygrana otworzyła przed nim możliwość zarobienia kolejnych paru milionów dolarów.
Jedno jest pewne, oddaliła się na pewno perspektywa walki Manny'ego z Floydem Mayweatherem Jr. Z drugiej strony kto wie czy nie dojdzie do walki rewanżowej „Moneya” z „Dinamitą”? Opcji jest wiele, zapewne z początkiem przyszłego roku będziemy wiedzieć nieco więcej na temat dalszej kariery bohaterów sobotniego pojedynku.
Lubię i szanuję ich obu. Każdy z nich prezentuje inny styl, każdy to wielka osobowość zawodowego boksu. Ich nazwiska dają gwarancję dobrego widowiska prezentującego pełen wachlarz pięściarskiego rzemiosła, obfitującego w wymiany i nierzadko nokauty. To wszystko sprawia, że chciałbym każdego z nich jeszcze nie raz oglądać między linami ringu. Wierzę, że będzie mi to dane, ponieważ wieżowiec zostanie odbudowany, a Marquez posiada jeszcze spore zapasy dynamitu.