Tomasz Adamek wygrał rewanżowy pojedynek ze Stevem Cunnighamem. Trzeba jednak pokreślić, że było to szczęśliwe zwycięstwo. Po dwunastu ciekawych rundach sędziowie przyznali niejednogłośną wygraną Polakowi, choć jego rywal na pewno nie był w tej walce gorszy.
Adamkowi brakowało szybkości. Przez kilka rund Tomek gonił swojego rywala, próbując nadawać ton walce, jednak z jego ataków nic nie wynikało. "USS" z kolei bił częściej i trafiał częściej. Dobrze wykorzystywał większy zasięg ramion. "Góral" w końcówce pojedynku przyspieszył, próbując zakończyć starcie przed czasem. Jego plan nie powiódł się, bowiem Amerykanin dobrze się bronił. Po ostatnim gongu ogłoszono werdykt. Sędziowie typowali 115-112, 113-115 i 116-112 dla zawodnika z Gilowic.
Optycznie lepszy wydawał się Cunningham. Gdybym nie punktował poszczególnych rund, uważałbym że Steve może czuć się oszukany. Punktowałem jednak walkę i po 36 minutach szermierki na pięści wyszedł mi remis, co zdziwiło nawet mnie samego. Statystyki ciosów zapewne będą przemawiać na korzyść "USS", co też może udowadniać że był w tym pojedynku lepszy. Trudno tu mówić o jakimś wielkim przekręcie, ale wiem jedno, czarnoskóry pięściarz na pewno nie był w tej walce gorszy i należał mu się przynajmniej remis.
Adamek wygrał, ale na pewno nie zaprezentował się tak, jak powinien prezentować się przyszły pretendent do pasa mistrza świata. Ponad sto kilogramów wagi na pewno nie służy Tomkowi. To już nie ten sam pięściarz co w wadze półciężkiej i cruiser.
Zwycięstwo nad Stevem otworzyło Polakowi drogę do walki z Władymirem Kliczko. Teraz wystarczy uporać się z solidnym Kubratem Pulevem, by stanąć na przeciw Ukraińca. Problem jednak w tym, że z taką dyspozycją Adamek z Bułgarem sobie nie poradzi. Chyba, że znów pomogą mu sędziowie.