REKLAMA
logo
glennz.com
Ostatnio przypomniał mi się nie tak stary film Wysoko w chmurach (Up in the air), z Georgem Clooneye'm.
Główny bohater podróżuje po całych Stanach zwalniając ludzi na zlecenie. Żyje na walizkach, nie mając własnego życia prywatnego, jednocześnie używając sprawdzonych technik, które pomagają mu osiągnąć wcześniej zaplanowany cel. Główny bohater jest w stanie tak manipulować pracownikami, że ci cieszą się na wieść o zwolnieniu, inni płaczą- oczywiście pod wpływem manipulacji.
Zachęcam do obejrzenia tego filmu, szczególnie tych, którzy boją się rozmów kwalifikacyjnych, otóż łatwo przekonać się, że osoba siedząca na przeciwko nas i zadająca te często dziwne pytania też jest człowiekiem, a my często o tym zapominamy.
Wnioski:
Po pierwsze - szanse na dostanie pracy mają ci kandydaci, którzy wyglądają atrakcyjnie. Ci bez szans to osoby nie potrafiące się płynnie wypowiadać (często między innymi z powodu stresu), lub osoby zbyt szczere, nie potrafiące do końca ocenić oczekiwań pracodawcy. Choć szczerość jest atutem, w praktyce przeszkadza i eliminuje kandydata w oczach pracodawcy.
Pytania, które nie pomagają w byciu sobą to: Czemu ubiegasz się o tą posadę? Czemu uważasz, że jesteś najlepszym kandydatem? Jeśli nie podasz wystarczająco czarującej odpowiedzi- nie masz szans na zatrudnienie. Przecież nie możesz szczerze powiedzieć, że praca totalnie cię nie interesuje, ale zarobki owszem. Albo, że nie masz lepszych możliwości w tym momencie i traktujesz tą pracę jako pomost w swojej karierze.
Po drugie - przewagę podczas rozmowy kwalifikacyjnej ma zawsze panel rekrutacyjny. To on decyduje o ustawieniu i wystroju pomieszczenia, pytaniach i końcowej decyzji. Panel ma władzę by niesprawiedliwie potraktować kandydata.
Obserwując europejską literaturę HRową napotykam się na wzrastającą tendencję przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych zwanych "ekstremalnymi rozmowami kwalifikacyjnymi"
Podczas takiego procesu, panel rekrutacyjny zadaje kandydatom często bezsensowne pytania. Celem jest ocena i szybkość reakcji. Jest to nowsza wersja innego typu rozmów kwalifikacyjnych używanych w przeszłości zwanych "stresującymi rozmowami kwalifikacyjnymi", gdzie kandydaci stawiani byli w sytuacjach stresowych i oceniana była ich odporność na stres.
W moich oczach ekstremalne rozmowy kwalifikacyjne nie mają nic wspólnego z oceną kandydata i wyborem tego idealnego. Jest to bardziej zabawa i rozrywka dla rekrutujących, lub sposób na nudę.
Szczerze mówiąc sama nie mogę doczekać się przeprowadzenia podobnej rozmowy kwalifikacyjnej. Może trochę z przekory, bo pomysłów na zaskakujące pytania mam wiele, na przykład: Jakiego rodzaju dinozaurem jesteś? Wyobraź sobie, że jesteś na łożu śmierci, jakie są twoje ostatnie słowa? Opowiedz najśmieszniejszy żart jaki kiedykolwiek usłyszałeś? Co jest najbardziej bezużyteczną rzeczą w Twojej torebce? Gdybyś był na sprzedaż na Allegro, jaką cenę wywoławczą byś umieścił?
W jaki sposób kandydaci reagują na takie pytania?- Jedni radzą sobie świetnie, inni gorzej. Byłam świadkiem kilku przypadków, gdy kandydat był nad wyraz zdenerwowany co sprawiło, że wylał na siebie szklankę wody lub złamał długopis, którym bawił się podczas odpowiadania na zaskakujace pytanie.
Uważam że, czas skończyć z bezsensową kulturą rekrutacji i zacząć traktować kandydatów jak równych sobie, a nie jak rozrywkę w wesołym miasteczku. Każdy ma prawo do równego traktowania niezależnie po której stronie stołu się znajduje.
Na koniec mam dwa pytania:
1. Jakie jest najbardziej śmieszne/ głupie pytanie rekrutacyjne, jakie usłyszałeś od panelu?
2. Jeśli będziesz przeprowadzał ekstremalną rozmowę kwalifikacyjną jakie pytania możesz zadać by kandydat poczuł się pewniej?