Reklama.
Innego wytłumaczenia powołań dla wyżej wymienionych nie widzę. Do tego grona dorzuciłbym jeszcze Fabiańskiego, który ostatni raz bronił... pamięta ktoś kiedy? Ja nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać. Mój kolega – zawzięty fan Arsenalu – stwierdził, że czepiać się Fabiana nie ma co, bo przecież facet ma niesamowite statystyki – czyste konto w 2012 roku.
Już dawno nie mieliśmy takiego fachowca w kadrze.
Boenisch i Perquis to jakiś żenujący żart prowadzącego. Przecież oni nie grają w piłkę! Oni się leczą! W przypadku tego pierwszego jest to już leczenie zawodowe. Facet zarabia na tym, że się leczy, a nie na tym, że gra w piłkę. I to prawie dwa lata.
W ogóle nasz selekcjoner to perełka. Takich jak on ze świecą szukać. No bo skoro twierdzi, że oglądał wszystkich i wszędzie, to ja jestem ciekaw gdzie on widział grającego Boenischa, czy Brożka? No bo chyba nie na profesjonalnych boiskach, wśród profesjonalnych piłkarzy. Tam ich na pewno nie było.
Brak powołania dla Michała Żewłakowa to też jest wielkie nieporozumienie. Gdyby nie on, to Legia pewnie teraz byłaby w grupie pościgowej, a nie rozdawała karty w wyścigu po mistrzostwo Polski. No, ale zamiast doświadczonego, znajdującego się w dobrej formie obrońcy lepiej zabrać – wybór losowy – Wojtkowiaka, który nic wielkiego w tym sezonie nie pokazał. Nie był ani bardzo dobry, ani bardzo zły. Był niezły. A to chyba za mało na Euro.
No i ostatni hit: Kucharczyk. Gość przegrywa rywalizację z Ljuboją o miejsce w składzie, ale na Euro pojedzie. Zdobył mniej bramek niż Piech i Jankowski, zagrał od nich mniej minut, ale na Euro pojedzie. Paranoja.
Ale nic to. Koko koko Euro spoko.