Tytuł jest po japońsku, ale każdy go rozumie. Niezależnie, czy mówi po polsku, francusku czy niemiecku. Jednak w przypadku naszej reprezentacji jest to bardzo ważne. Przecież jakbym napisał żegnajcie, to pewnie nie wszyscy by zrozumieli.
REKLAMA
Ale tu nie o tym będzie. O multi-kulti napisano już tyle, że więcej nie trzeba. Dlatego rozprawy językowe na bok.
Możesz wypruwać sobie żyły z całych sił się starać i nie dostać za to nic. Taka bania.
Szkoda mi piłkarzy. Wszystkich. Bez wyjątku. Oni chcieli wygrać, chcieli awansować, chcieli dać odrobinę radości wszystkim Polakom, chcieli zapisać się złotymi, a może lepiej ćwierćfinałowymi, zgłoskami w historii polskiego futbolu. Nie wyszło. Coś, gdzieś, jakiś istotny trybik w tym całym mechanizmie nie zadziałał tak, jak powinien.
W sumie na Euro zagraliśmy z pełną mocą 150 min na 270 możliwych. Skąd te cyferki? Prosta matematyka: 90 min z Rosją + 30 min z Grecją + 30 min z Czechami = 150.
To stanowczo za mało.
Z takimi statystykami nie da się awansować do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Tak zwyczajnie, po ludzku, nie da się.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że trener Smuda zajechał kadrowiczów w Lienz. Czy trio z Borussii potrzebowało okresu przygotowawczego? To są piłkarze, którzy przez cały sezon harowali w Bundeslidze i mieli zaledwie kilka dni odpoczynku. Oni nie zgubili formy. Nie musieli ćwiczyć kondycji. Raczej powinni biegać za piłką, zgrać się z pozostałymi.
Zamiast tego biegali z przyczepionymi do pleców ciężarkami.
Efekt? Łukasz Piszczek, facet który radził sobie z Ribery`m, miał siłę na 30 min w meczu z Grecją. Później, co zresztą sam przyznał, grał słabo. Zresztą w meczu z Czechami Pilar robił z nim, co chciał. A z całym szacunkiem dla czeskiego skrzydłowego, ale do zawodnika Bayernu Monachium – z którym Piszczek sobie radził – troszkę mu brakuje.
Do pokazania mamy światu wiele, ale nie zawsze daje się zrealizować cele.
* * *
Czasem zrozumieć to wszystko jest tak trudno
Czuję się jak małe dziecko, któremu mama kupiła wymarzony balonik. Bawiłem się nim przez dwa dni, jednak nagle ktoś, jakiś wredny Czech, przyszedł i wbił w niego igłę. Raz. Tyle wystarczyło, by cały mój świat runął. Balonik pękł. Chwila huku, a potem cisza.
Pustka. Smutek. Żal. Niewiedza.
Odwracam głowę, a tam tysiące ludzi, których twarze wyrażają to samo co moja. To jedyne pocieszenie – nie jestem sam.
Nie tylko ja nie potrafię zrozumieć tego, co się stało. Nie tylko ja zostałem okradziony z marzeń. Nie tylko ja myślałem, że zabawa będzie trwała dłużej.
Jeszcze długo będziemy analizować to, co się stało i dlaczego tak się stało. Obawiam się jednak, że nigdy tak naprawdę nie zrozumiemy.
Tym bardziej, że mieliśmy wszystko: balonik, atmosferę, i własną piaskownicę. Zabrakło nam chyba tylko opiekuna, który by nas ochronił przed tym złym Czechem, który przebił nam balonik w naszej piaskownicy.
Otwieram okno, oczy zamyka senność, smutek z dymem wylewam z płuca na zewnątrz
* * *
– Ja już wiem z doświadczenia, że trenerzy robiąc dużo zmian, wprowadzają jednocześnie do gry duży bałagan
Ale gdy mówisz taki tekst śmiem wątpić, gdzie nasze zdrowe rozsądki? Chyba we mgle nie sądzisz?
Za Smudą płakał nie będę. Liczba popełnionych przez niego gaf jest tak duża, że pewnie bez słownego zapisu miałbym problem z błyskawicznym jej odczytaniem.
Właściwie to nie ma się tu za bardzo nad czym rozwodzić. Franciszka Smudę ten turniej po prostu przerósł. Otoczka wielkiej imprezy sprawiła, że gdzieś te wszystkie jego trenerskie atuty wyparowały.
Apogeum zagubienia Franz osiągnął w meczu z Grecją. Nie dość, że nie dokonał żadnej zmiany (Tytonia nie liczę), to jeszcze próbował wszystkim wmówić, że tak się robi. Nie Franiu, tak się nie robi. Mam to czymś poprzeć? Proszę bardzo. Uważany przez wielu za najlepszego trenera na świecie, Jose Mourinho, w przerwie meczu z Malagą [Real po pierwszych 45. minutach przegrywał 0:2 – przyp. red.] dokonał trzech zmian. Mało tego, powiedział, że gdyby mógł, zmieniłby jedenastu graczy. Efekt? Zwycięstwo 3:2.
Da się? Da się. Tylko trzeba mieć, za przeproszeniem, jaja. I być mocnym nie w gębie, a w czynach. Bo, to że się powie: Ja nie jestem miękkim ch**em robiony, wcale nie udowadnia tego, że tak jest. Trzeba jeszcze coś zrobić, żeby tę tezę udowodnić.
Zamiast pomnika czeka więc Smudę krytyka i zapomnienie. Miał niesamowity komfort pracy, dwa lata na zbudowanie drużyny i ogromne, fantastyczne wsparcie kibiców podczas Euro.
Udało mu się to jednak spektakularnie spieprzyć.
Dorosłe dzieci we mgle, coraz słabiej pamiętają, co jest dobre, co złe. Dorosłe dzieci we mgle, gdy wysiada im bateria gubią się
* * *
Dla nas Euro skończyło się klęską. Nie porażką, nie fiaskiem, klęską. Jeszcze długo będziemy lizać rany, bo dla nas, dla Polaków, to nie był zwykły turniej. Teraz trzeba jak najszybciej się otrząsnąć i ruszyć do przodu.
Potencjał gdzieś w tej kadrze jest. Teraz potrzebujemy kogoś, kto go wydobędzie.
W tekście wykorzystano fragmenty następujących utworów:
część pierwsza: Zeus – Poległym
część pierwsza: Zeus – Poległym
część druga: Eldo/Hi-Fi Banda – Twarze
część trzecia: Ten Typ Mes – Dorosłe dzieci we mgle
