No to rodacy teraz możecie pośpiewać swoje ulubione "Nic się stało"! We wczorajszym finale Wimbledonu pań, Agnieszka Radwańska przegrała z Sereną Williams 1:2, ale czy coś tak naprawdę się stało? Nic.
No look pass – blog o niewytłumaczalnej miłości do polskiej piłki.
Radwańska zaliczyła najlepszy występ w karierze, awansowała na drugie miejsce w światowym rankingu, a do tego pokazała charakter. Tak, ona z całą pewnością zasłużyła na to, żeby po powrocie do Polski czekały na nią tłumy kibiców, które zgodnie ze świecką tradycją odśpiewałyby dla niej słynne "Nic się nie stało".
Mało tego, deklaracja najlepszej polskiej tenisistki, że za rok postara się zaprezentować lepiej nie brzmi śmiesznie. Nie wzbudza uczucia niesmaku. Bo jak się patrzy na jej grę, to widać, że potencjał ma i rzeczywiście może jeszcze w tym tenisie namieszać.
Zresztą ona doskonale sobie z tego zdaje sprawę. Dlatego zamiast po meczu narzekać, że organizatorzy Wimbledonu dali jej za mało biletów dla rodziny, i przez to nie mogła się skupić na grze w finale, ona ze łzami w oczach stwierdziła, że spróbuje za rok.
Była tak zwyczajnie po ludzku zła. Zawiedziona. Sfrustrowana.
Pokazała charakter nie tylko na korcie, ale i poza nim. Dlatego tym większe dla niej brawa.
No i na koniec: Nic się nie stało! Agnieszka nic się nie stało!