Niech za podsumowanie gry reprezentacji Polski posłuży pieśń zaintonowana przez kibiców podczas opuszczania stadionu: Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało! Bo rzeczywiście nic się stało.
No look pass – blog o niewytłumaczalnej miłości do polskiej piłki.
Niby wygraliśmy, ale było to zwycięstwo po kiepskiej grze. Owszem było kilka dobrych momentów, w których nasi gracze zdominowali grę, ale na reprezentację Anglii to na pewno nie wystarczy.
Z dobrej strony pokazali się Ci, którym chyba najbardziej na grze w kadrze zależy i jeszcze nie są przyzwyczajeni do regularnych występów w koszulce z orzełkiem na piersi. Krychowiak, Grosicki, Wszołek, Sobota. To ludzie, którzy dziś zagrali nieźle.
Na drugim biegunie należy postawić Sobiecha i Mierzejewskiego. Można jeszcze się poznęcać nad Arkadiuszami: Piechem i Milikiem, bo chyba spodziewano się po nich więcej. Piech zmarnował 110% sytuację. A dlaczego Milik? Bo on też powinien strzelić gola. W akcji bramkowej to przecież on nie trafił w piłkę i ta później spadła pod nogi Komorowskiego, który, na szczęście, już się nie uciął.
Przyczepiłbym się też do Przemysława Tytonia, który ani razu szybko nie wznowił gry. Łapał piłkę, brał zamach i zamiast uruchomić szybki kontratak, to ponownie przygarniał ją do siebie. I tak przez cały mecz. Bezsens.
Czy przed meczem z Anglią powinniśmy być optymistami? Nie. To, że do składu wskoczy Piszczek i Lewandowski niewiele nam pomoże. Powiedzmy sobie szczerze, Anglia to nie RPA.