Kto zostanie mistrzem Polski? Nie wiem. Póki co wygląda na to, że nikt tego nie chce. No może poza Koroną i Ruchem.
REKLAMA
Gdyby ktoś powiedział mi przed sezonem, że te dwa zespoły będą się biły o mistrzostwo, bo tak póki co jest, to kazałbym mu udać się do psychiatry - od razu. Bez żadnego stukania się w czoło czy coś. Nic z tych rzeczy. Idź chłopie do psychiatry. Tak bym powiedział. I byłoby mi teraz cholernie głupio.
Na szczęście nie spotkałem na swojej drodze nikogo takiego, więc głupio mi być nie musi.
Ale jednak troszkę jest, bo nie doceniłem czegoś, co w piłce jest najważniejsze - siły kolektywu. W Chorzowie i Kielcach mamy do czynienia z drużyną, w pełnym tego słowa znaczeniu. Zebrały się dwie grupki facetów, którzy potrafią się ze sobą dogadać zarówno na boisku jak i poza nim i to daje niesamowity efekt. Korona i Ruch to świetny przykład na wyjaśnienie zjawiska synergii.
Te zespoły grają w tym momencie najlepszą piłkę w TME - ofensywną, skuteczną i przyjemną dla oka. Ale przede wszystkim ani jedni, ani drudzy nie odpuszczają, nigdy. Są jak bulterier, jak wściekły byk, jak Tommy Lee Jones w "Ściganym". I za to ogromny szacunek.
A co z tzw. faworytami? Wisła - brak słow. Legia - ostatnio przechodzi obok każdego meczu i czasem jej się uda wygrać (ostatnio się nie udaje). Lech -... Śląsk - beznadzieja. Polonia - grając w kratkę nie można wygrać mistrzostwa.
Patrząc więc na tabelę i na grę wyżej wymienionych drużyn mam nadzieję, że mistrzowski tytuł trafi do zespołu, któremu przynajmniej chce się grać w piłkę. Póki co nie widzę tej chęci wśród piłkarzy Legii, Wisły, Lecha, Polonii i Śląska, więc niech wygra Korona albo Ruch.
Na koniec fragment z Przeglądu Sportowego z 1921 roku:
Jeśli zbiorą się ludzie, by we wspólnej walce wspólny cel osiągnąć, wtedy muszą zjednoczyć się ściśle, by nic nie stracić z tej siły, którą jedność daje. [...] Jedenastu graczy tworzy tu drużynę, która wspólnemi siłami ma pokonać równego sobie liczebnie przeciwnika. By tego dopiąć, musi każdy uczestnik podporządkować swoje ja interesom ogółu i uważać się tylko za cząstkę całości. Najdrobniejsze nieporozumienie, każde działanie na własną rękę odsuwa możliwość zwycięstwa.
Jeśli zbiorą się ludzie, by we wspólnej walce wspólny cel osiągnąć, wtedy muszą zjednoczyć się ściśle, by nic nie stracić z tej siły, którą jedność daje. [...] Jedenastu graczy tworzy tu drużynę, która wspólnemi siłami ma pokonać równego sobie liczebnie przeciwnika. By tego dopiąć, musi każdy uczestnik podporządkować swoje ja interesom ogółu i uważać się tylko za cząstkę całości. Najdrobniejsze nieporozumienie, każde działanie na własną rękę odsuwa możliwość zwycięstwa.
Jak ulał pasuje do Korony i Ruchu. Tam każdy jest cząstką całości.
