Ile trzeba mieć w sobie nienawiści, aby dokonać czegoś tak podłego? Eksplozje podczas bostońskiego maratonu to zamach na nieskrępowaną wolność, jakiej doświadczają sportowcy, zamach na zaufanie i tolerancję.
Łukasz Grass. Redaktor Naczelny Akademii Triathlonu, Dziennikarz Radiowy i Telewizyjny
Wieczorem, podczas usypiania córek, dostałem sms: "Zamach w Bostonie podczas maratonu. Są zabici i ranni." Szybko włączyłem CNN.Oglądając w kółko te same zdjęcia przedstawiające moment wybuchu, zastanawiałem się, kto i dlaczego mógł to zrobić? Jeśli to wariat pokroju Breivika, to w zasadzie nad motywami można się już nie zastanawiać - takich ludzi powinno się po prostu zamykać do końca życia w więzieniu i leczyć. Jeśli to klasyczny zamach terrorystyczny to pewnie niedługo usłyszymy, kto i dlaczego to zrobił, chociaż pierwsza moja myśl taki scenariusz wykluczyła - terroryści zazwyczaj szybko przyznają się do takich akcji, chcąc zwrócić uwagę na siebie i swoje postulaty.
Zaglądam do internetu. Na oficjalnej stronie Twittera Maratonu w Bostonie, czytam komunikat: "There were two bombs that exploded near the finish line in today's Boston Marathon. We are working with law enforcement to understand what exactly has happened."
Kolejne wpisy również bez zbędnych emocji i histerii - tylko pragmatyczne zachowanie w obliczu tragedii. Organizatorzy informują o miejscach, w których biegacze mogą odebrać swoje bagaże i rzeczy pozostawione w depozycie. Następnie pojawia się oświadczenie:
"Organizatorzy bostońskiego maratonu przesyłają wyrazy głębokiego współczucia i sympatii dla wszystkich poszkodowanych. Dziś jest smutny dzień dla Bostonu, dla społeczności biegaczy, dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób brali udział w 117 maratonie bostońskim. Dzień, który miał być dniem zabawy i święta sportowego szybko zmienił się w dzień, w którym przebiegnięcie maratonu stało się mało istotne. Możemy zapewnić, że wszyscy biegacze, którzy w momencie wybuchu byli na trasie maratonu powrócili do strefy biegacza. (...) Dziękujemy wszystkim ludziom z całego świata, którzy okazali nam dzisiaj wsparcie."
Sprawdzam swój profil na Twitterze. Widzę wiadomość od Chrisa McCormacka - Mistrza Świata w Triathlonie, który przesyła zdjęcie zrobione gdzieś na trasie, daleko przed metą. Kiedy doszło do wybuchu policja zatrzymała pozostałych biegaczy. To jedno z tych zdjęć, które przejdzie do historii.
Słucham Baracka Obamy, który zapewnia, że odpowiednie służby dowiedzą się, kto i dlaczego to zrobił. Zastanawiam się, jak będą wyglądały kolejne tego typu masowe imprezy sportowe. Przecież to są wydarzenia, w których zapewnienie 100% bezpieczeństwa jest niemożliwe. To są imprezy otwarte, nie ma biletów, zamkniętych przestrzeni - na tym polega święto sportu, że każdy może włączyć się zarówno do biegania, jak i kibicowania na trasie. Sport - mimo rywalizacji - od zawsze łączy. Zamach na amatorów, dla których bieganie, jakakolwiek aktywność fizyczna, jest częścią stylu życia, to zamach na wolność i zaufanie. Nie chcę gdybać, kto i dlaczego mógł dopuścić się takiej zbrodni, ale to wszystko wygląda na działanie jakiegoś "domorosłego terrorysty", który chciał wywołać szok..
Stała się jeszcze jedna smuta rzecz - już nigdy więcej na sportowych imprezach o masowym charakterze nie będzie tak bezgranicznego zaufania i otwartości. Coś, co było cechą tego typu imprez: wzajemne zaufanie, otwartość, beztroska, poczucie nieskrępowanej wolności, zostało właśnie zakłócone. Nie boję się, że wpłynie to na frekwencję w zawodach - sportowcy mają silne charaktery, nigdy się nie poddają i pokażemy wszystkim, że nikt swoimi chorymi zachowaniami nie odbierze nam radości uprawiania sportu, ale z pewnością organizatorzy imprez masowych i odpowienie służby będą miały sporo pracy. Po zamachu na WTC wprowadzono nowe zasady na lotniskach i w budynkach użyteczności publicznej i sądzę, że po tragedii w Bostonie podobne środki ostrożności mogą dotyczyć imprez sportowych, a już na pewno tych, które rozgrywane są w zamkniętych przestrzeniach.
Amatorzy sportu jeszcze nigdy nie spotkali się z taką brutalnością. Kiedy po piętnastu stuleciach przerwy Pierre de Coubertin przywrócił do życia Igrzyska Olimpijskie, zaprojektowano flagę, która jest niezwykłym symbolem jedności – pięć kolorowych kół splecionych ze sobą symbolizuje poszczególne kontynenty. Coubertin traktował sport nie tylko jako doskonałą metodę hartowania ciała, poprawy kondycji i zdrowia. Dla niego, jak dla wielu pedagogów, sport był jedną z najdoskonalszych metod wychowania człowieka w duchu pokoju. Na studiach miałem przedmiot o nazwie Olimpizm. Uczyliśmy się nie tylko o historii Igrzysk Olimpijskich, ale przede wszystkim staraliśmy się zrozumieć i przyswoić ideę olimpizmu oraz zasad fair play, które leżą u podstaw wychowania w tolerancji. Jak pisał w swoich publikacjach Krzysztof Zuchora (członek PKOl, Redaktor Naczelny pisma "Kultura Fizyczna", autor książek sportowych: "Wychowanie fizyczne naszych dni", "Wychowanie w kulturze fizycznej"):
,,Sport ma wspomagać osobowy potencjał człowieka, wydobywać jego wartości podmiotowe i określać w ostrym sporze z innymi ludźmi nienaruszalne granice wzajemnego szacunku”.
Jak bardzo te słowa kontrastują z tym, co stało się w Bostonie. Niestety dla szaleńców i terrorystów żadne granice nie istnieją. Współczuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób ucierpieli podczas tragicznych wydarzeń w Bostonie.
Łukasz Grass
Współzałożyciel i Redaktor Naczelny Akademii Triathlonu
Dziennikarz Radiowy i Telewizyjny
(Discovery Channel, TVN24, TVP, Radio TOK FM)