Urodzony w Szwecji, od kilku lat mieszkający na stałe w Polsce, z polską i włoską krwią w żyłach, jest według nas jednym z najlepiej ubranych mężczyzn w kraju. Marcello Sora, producent telewizyjny, spotkał się z nami w przyjaznych w wnętrzach restauracji Mercato. Przy talerzu włoskich przekąsek i kieliszku wina porozmawialiśmy o stylu.
Mężczyzna powinien ubierać się sam, inaczej nigdy nie będzie dobrze ubrany
Macaroni Tomato: Marcello, identyfikuję Cię z dobrym stylem. Zastanawiam się czy masz to w genach, czy to kwestia nauki i powolnego wypracowania stylu?
Marcello Sora: Gdy przedstawiałem się z imienia Ojcu mojej aktualnej dziewczyny (od redakcji – partnerką Marcello jest aktorka Anna Mucha), spytał: „Marcello, jak Marcello Mastroianni czy raczej jak Marceli Nowotko?” Cóż, muszę przyznać, że niezależnie od moich genów zawsze bardziej imponował i pasował mi styl włoski niż polski, jak to nazywacie? „Męski zwis ozdobny?!”.
Pamiętam, że nawet jak byłem nastolatkiem potrafiłem wybrać garnitur i dodatki, czyli ubrać się w stylu formalnym, ale wiedziałem też jakie trampki założyć do jakich dżinsów itd. Nie zastanawiam się, nie analizuje. Poprostu wiem.
MT: Skąd to się wzięło? Miałeś dobry wzór w domu?
MS: Wychowałem się w Szwecji, a tam mężczyźni ubierają się znakomicie. Wystarczy przejść się po centrum Sztokholmu, żeby zrozumieć o czym mówię. Zobaczysz tam ludzi ubranych w różnych stylach, ale zawsze bardzo dobrze. Nawet hipster. W Szwecji po prostu przywiązuje się wagę do wyglądu. To część kodu kulturowego. Pamiętam, że jako nastolatek pracowałem, żeby mieć swoje pieniądze na ubrania. Moi koledzy i koleżanki też. To było powszechne i normalne, że dzieciak z dobrego domu idzie do pracy, bo chce mieć swoje pieniądze. Nie tylko na kino i pizzę, ale także na fajne ubrania. To było dla nas wszystkich ważne, żeby dobrze wyglądać i mieć swój styl.
Tylko, że Szwedzi kopiują. Robią to znakomicie, ale jednak kopiują. To Włoch wymyśla trendy. Robi to spontanicznie. Na przykład: dostał kilka bransoletek od cioci, kolejną od babci i nagle ma ich kilka na nadgarstku. Nie zastanawiał się czy to dobrze wygląda. Założył, bo miał na to ochotę. Czemu nie spróbować? To impulsywne. Później idzie to w świat i nagle wszyscy noszą koraliki na ręce. Albo trampki do garnituru. Nie miał innych, czystych butów, to założył trampki. Spodobało się i poszło dalej. Włosi tacy są.
MT: Przede wszystkim Włosi ubierają się dla siebie.
MS: Dla mnie też to jest naturalne. Lubię się dobrze ubrać. Człowiek lepiej wygląda w garniturze niż bezkształtnej bluzie. Dlaczego Włoski karabinier wygląda szykownie? Bo ma na sobie dobrze skrojone ubranie, mundur, rodzaj garnituru. A nie bezkształtny kombinezon. Dlaczego mówi się „za mundurem panny sznurem”? Bo mundur, garnitur, nadaje formę.
MT: Twoje pierwsze wspomnienie związane z modą i stylem?
MS: Miałem kilka lat. Ojciec zaprowadził mnie do krawca w Sztokholmie uszyć pierwszą marynarkę. To był klasyczny granatowy blezer ze złotymi guzikami.
MT: Jak robić pierwszą marynarkę to właśnie taką.
MS: Do tego białe spodnie, i wsuwane boat shoes. Biała koszula i krawat we wzór turecki, czyli paisley.
MT: Kto jest Twoją ikoną stylu. Czyj styl ci się podoba?
MS: Lapo Elkann to mój wzór. Jest kreatywny. Ciągle tworzy coś nowego. On uosabia to włoskie podejście do stylu, w którym wszystko jest możliwe, w którym robi się to na co ma się ochotę. Na przykład okulary w moro z zamszu. Genialne.
Włosi tak dobrze czują styl z jeszcze jednego powodu. Żyją otoczeni pięknem. Chodzisz do szkoły, która się mieści w budynku z XVIII wieku. Na ścianach w klasie masz freski, a nie beżową lamperię. Dookoła sztuka, piękne budynki. To wyrabia smak. Czujesz różnicę między tym co dobre, a tym co bez gustu. Więcej estetów rodzi się we Włoszech niż gdzie indziej na świecie.
Jakiś czas temu we sycylijskim więzieniu podniósł się bunt, bo próbowano narzucić bossom mafijnym zunifikowane więzienne drelichy. Znasz jakiś inny kraj, gdzie więźniowie walczą i styl?
MT: Marcello Sora must haves- czyli twoja minimalna garderoba. Bez jakich ubrań w szafie trudno by Ci było się obejść.
MS: Granatowa marynarka dwurzędowa z materiału o grubszym splocie. Kolejna marynarka granatowa, jednorzędowa. Kolejna letnia, kremowa, lniana lub bawełniana. Koszule białe i błękitne z dużym neapolitańskim kołnierzykiem. Grantowe i białe dżinsy. Granatowy garnitur, ale nie klasyczny navy, raczej atramentowy. Buty: trampki, monki czyli buty na klamerkę, wsuwane zamszowe, kolorowe mokasyny na miękkiej podeszwie i klasyczne tassel loafers. Z dodatków skórzane, plecione bransoletki, w lecie kolorowe, wręcz krzykliwe. Krawaty dziergane, czyli knity. Im więcej tym lepiej. Lubię też granatowe koszule, ale nie do marynarki. W lecie założyłbym ją z białymi dżinsami.
MT: A czego byś nie założył?
MS: Nudnego, szarego, korporacyjnego garnituru. No… może gdybym chodził codziennie do pracy w garniturze to bym musiał taki mieć… Na szczęście nie muszę.
MT: To prawda, gładki szary garnitur jest trudny, w tym sensie, że trzeba dodatkami, idealnym krojem, nadać mu styl. Inaczej będzie nudny i nieciekawy.
A szyjesz na miarę czy kupujesz ubrania gotowe?
MS: W osiemdziesięciu procentach gotowe. Mam łatwą figurę więc kupuję gotowe i przerabiam. Lubię wszystko mieć bardzo dopasowane, nawet ciasne. Mam teraz fazę na bardzo dopasowane ubrania.
MT: Wstajesz rano… wokół czego budujesz zestaw? To jest przemyślane czy spontaniczne?
MS: Pierwsze pytanie- czy zakładam koszulę, czy nie… Jeśli decyduję się na koszulę, to wszystko wtedy jest bardziej formalne. Wybieram inne ubrania dookoła koszuli. Patrzę za okno… sprawdzam jaka jest pogoda, ale nie zawsze trzymam się pór roku. Lubię w zimie założyć białe spodnie. Przywołać trochę lata.