„Autobiografii można wierzyć tylko wtedy, gdy ujawnia ona coś hańbiącego. (...) Ktoś, kto przedstawia siebie w korzystnym świetle prawdopodobnie kłamie, życie bowiem każdego człowieka, gdy spojrzeć na nie od wewnątrz, jest wyłącznie serią porażek”.
George Orwell, „Przywilej kleru – kilka uwag o Salvadorze Dalim”
Inspirując się Orwellem, chciałbym o sobie powiedzieć coś niepochlebnego. I otóż gdybym mógł w stanie preegzystencjalnym wybierać, w którym człowieku zamieszkam, nie zdecydowałbym się na przyszłego siebie w sobie! Bo któż to miał mi się przytrafić: poeta, co nigdy nie będzie Baudelairem, inżynier architekt, który porzuci swój zawód, zaprzepaszczając lata żmudnych studiów; inteligent nie dość inteligentny, aby żyć dostatnio, z trudem wiążący koniec z końcem. Ktoś mało odważny... Otóż to! Jeszcze jako nieletni chłopiec przystąpiłem do rozwijania mięśni, ćwiczyłem hantlami, chciałem być silny: z tchórzostwa! Potem zabrałem się do muskulatury intelektu. Ileż to ludzkich kompleksów szuka ujścia czy obrony w bezinteresownym na oko umiłowaniu mądrości. Całe życie jestem także bezbożny, chociaż wierzący. Wobec tego w co wierzę? Może tylko w jakąś nieokreśloną Moc, Tajemnicę, taką w dodatku, która miałaby się w swej tajemniczości nieustannie nasilać. Wierzę w Odpowiedź, co zawsze będzie szukała dla siebie Innego Pytania... Jako autor bywam zaś nałogowcem, wręcz narkomanem pisania, a więc w sensie ścisłym jestem grafomanem. Wiem, że podobny stosunek do literatury miało iluś geniuszy, ale przecież nie będę się tym zasłaniał! Fryderyk Nietzsche skarży się w którymś miejscu bezsilnie: Gniewa mnie i wstydzi pisanie; pisanie jest dla mnie upokarzającą potrzebą. Nałogowy autor czuje, że traci byt, gdy nie stwarza świata i siebie w nim pracą swej wyobraźni. Zasiada do biurka co dzień niczym jakiś nudny urzędnik, bez względu na to, czy akurat ma natchnienie, czy nie ma. I ja dokładnie tak zasiadam.
Ukazuję tu swoje wady, coraz to je mnożąc, prawie tak, jakbym chciał się nimi pochwalić. A więc znowu źle... No i bardzo dobrze, jeśli źle! Chciałem przecież w tym zeznaniu wypaść głównie źle i mam nadzieję, że mi się to udało.