...Możemy go mieć tyle, ile potrzeba, dla zdrowia a nie choroby (czasem zdrowo jest się pozłościć!), dla kształtowania, a nie łamania charakterów i nawet dla rozrywki (czymże byłoby tak uwielbiane kino grozy bez udziału grozy?). Szatan bez realnych rogów, szponów i kłów: dlaczegóż by nie? W cyrku krwiożercze bestie pedałują na rowerze, ponury goryl gra na fortepianie i śpiewa. Czemu diabeł nie miałby zostać muzykiem? W „Doktorze Faustusie” Tomasza Manna szatan podpisuje pakt z Adrianem Leverkühnem, kompozytorem, dzięki czemu Leverkühn zyskuje dostęp do nowoczesnych technik dodekafonicznych. (Kiedy słucham kompozycji atonalnych, w wydaniu filharmonicznym czy estradowym, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to muzyka diabelska. :) )