Reklama.
Express Wichary
Pierwsze dwadzieścia minut to zaskakująco wyrównana gra. Mecz był prowadzony bramka za bramkę. Wszystko zmieniło się kiedy do polskiej bramki wszedł Marcin Wichary. Bramkarz płockiej Wisły odbijał piłki rzucane przez Koreańczyków i był zawodnikiem, który nie tylko napędzał atak naszej drużyny, ale także kibiców biało-czerwonych zgromadzonych w hali do głośniejszego dopingu. Dzięki temu podopieczni Michaela Bieglera schodzili na przerwę z siedmiobramkową przewagę.

Grali zmiennicy

Spora zaliczka z pierwszej części pozwoliła trenerowi Polski na wprowadzenie do gry zawodników, dla których turniej w Hiszpanii jest pierwszą wielką imprezą w ich karierze. Najkrócej zagrał Marek Szpera, jednak wykorzystał swoją szansę bardzo dobrze. Popisał się świetną asystą, na wzór swoich starszych i bardziej doświadczonych, grających na tej samej pozycji, braci Marcina i Krzysztofa Lijewskich. Jedyne zmartwienie naszego szkoleniowca to przestoje w grze biało-czerwonych. W meczu z Koreą Południową nie miało to odzwierciedlenia w wyniku, ale w kolejnej fazie może to mieć fatalny skutek
Jubileusz „Szeryfa”
Spotkanie z Koreą Południową było meczem nr 250 dla Marcina Lijewskiego. Zawodnik, który na co dzień występuje w HSV Hamburg rozegrał bardzo dobre zawody przeciwko Azjatom. Jego dorobek bramkowy nie był imponujący, ale zauważalne były jego świetne asysty. Dodatkowo udzielał bardzo cenne uwagi swoim młodszym kolegom. Wychowanek Ostrovii Ostrów Wielkopolski podczas mistrzostw świata w 2007 oraz 2009 roku został wybrany najlepszym prawym rozgrywającym turnieju.
Okiem eksperta
- Polacy nadspodziewanie łatwo radzili sobie z wysuniętą obroną Azjatów, grając bardzo ruchliwie w ataku. Dobrze poruszali się zawodnicy bez piłki. Słabo natomiast wyglądała obrona. Gdy biało-czerwoni robili krok do przodu to rywale mieli ogromne kłopoty z wypracowaniem pozycji rzutowych, niestety Polacy często cofali się za daleko – ocenia grę naszej reprezentacji Sławomir Bromboszcz, szef działu piłka ręczna w portalu SportoweFakty.pl