Nie wiem co się stało – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Michael Biegler. To samo mogą powiedzieć wszyscy, którzy oglądali mecz Węgry – Polska. Biało-czerwoni byli cieniem siebie ze spotkań ze Słowenią czy Serbią i przegrali 19:27 z Madziarami. Tym samym Polacy pożegnali się z hiszpańskim turniejem.
Killer Gergő
Przed poniedziałkowym spotkaniem wiadomo było, że siłą napędową węgierskiego zespołu będzie jego największa gwiazda - László Nagy. Jednak stało się zupełnie inaczej. W ataku Madziarów dzielił i rządził skrzydłowy Gergő Iváncsik. Polacy przez pierwsze trzydzieści minut dotrzymywali kroku swoim przeciwnikom i na przerwę schodzili z jednobramkową stratą, która napawała optymizmem przed drugą połową
Polacy bez ikry
Jednak nadzieje polskich kibiców szybko zostały rozwiane. Polacy grali źle i na dodatek bardzo nieskutecznie. Na nieszczęście biało-czerwonych świetnie w bramce spisywał się Roland Mikler. Przewaga Węgrów drastycznie rosła, a polscy szczypiorniści nie potrafili znaleźć recepty, aby wyjść z dołka, który jak później się okazało trwał cała drugą połowę. Przegrana z Madziarami ujmy nam nie przynosi, to przecież czwarty zespół z Igrzysk Olimpijskich z Londynu, ale styl niestety tak. Miejmy nadzieje, że był to wypadek przy pracy trenera Michaela Bieglera. Główny cel to mistrzostwa Europy w 2016, które odbędą się w naszym kraju .
Czas ocen i rozstań
Po mundialu przyjdzie czas oceny pracy naszego sztabu szkoleniowego. Wydaje się też, że część z zawodników pożegna się z kadrą. Zadaniem trenera Michale Bieglera będzie znaleźć następców na ich miejsce, co na pewno nie będzie łatwe. Kolejne wielkie święto piłki ręcznej za rok w Danii. W Skandynawii biało-czerwoni na pewno dostarczą nam wielu pozytywnych emocji.