W tym tygodniu Paweł opisze swoje doświadczenia z Holandii. Studia w Groningen przedstawia jako najlepszy okres w życiu.
REKLAMA
Paweł Orzechowski. Absolwent XIV LO im. Stanisława Staszica, Międzykierunkowych Studiów Ekonomiczno-Menedżerskich na Uniwersytecie Warszawskim i Finansów na Uniwersytecie w Groningen. Obecnie zajmuje się wyceną funduszy inwestycyjnych w jednej z największych instytucji finansowych na świecie, lecz marzy mu się wygrana w totka, dzięki której mógłby poświęcić się podróżom, fotografii, eksperymentom kulinarnym i nauce gry na gitarze, nie wspominając już o sprawdzaniu własnych teorii finansowych w praktyce.
O uniwersytecie
Uniwersytet w Groningen został założony w 1614 roku i jest jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w Europie, co potwierdzone jest mnogością akredytacji i wysokimi pozycjami w rankingach. Na liście absolwentów znajdziemy między innymi Johanna Bernoulliego – słynnego XVIII-to wiecznego matematyka, Wima Duisenberga – pierwszego prezesa Europejskiego Banku Centralnego, Klaasa Knota – prezesa Holenderskiego Banku Centralnego (do którego autor tego tekstu miał przyjemność uczęszczać na zajęcia), pisarza Willema FrederikaHermansa, sekretarza generalnego NATO Dirka Strikkera, zdobywców nagrody Nobla w dziedzinie fizyki: Heike Kamerlingha Onnesa i Fritsa Zernike, księcia Mauritsa z holenderskiej rodziny królewskiej, czy też Epke Zonderlanda – zdobywcę złotego medalu na Olimpiadzie w Londynie. Internet jest pełny suchych faktów, jak te powyżej, więc nie będę odbierał Tobie, Drogi Czytelniku, przyjemności poszukiwań, a skupię się na opisie tego, jak naprawdę wygląda życie i studiowanie w Groningen.
Studiowanie
Do Groningen pojechałem tak właściwie przypadkiem, bez większego zastanawiania się. Gdy zaoferowano mi wyjazd decyzję musiałem podjąć natychmiast. Nie wiedziałem za dużo o Uniwersytecie, nie byłem nigdy wcześniej w Holandii. Ba! Jedyne, co wiedziałem to to, że są tam tulipany, wiatraki, drewniane chodaki i Heineken. Ale bez wahania powiedziałem „tak”! I była to najlepsza decyzja w moim życiu. To, co początkowo miało być 1-2 semestrowym stypendium przerodziło się w pełnowymiarowe studia magisterskie z zakresu finansów. Dlaczego zdecydowałem się zostać dłużej? Jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w Europie, mnogość akredytacji, wysokie pozycje w rankingach, itd, itp. A teraz na serio: studia w Groningen znacząco różniły się od tego, do czego przyzwyczaiłem się w Polsce. Z jednej strony bardziej teoretycznie, a z drugiej bardziej praktycznie. Gdy praca zaliczeniowa miała charakter teoretyczny, polegała na przeprowadzeniu badania naukowego jakie znaleźć można w The Journal of Finance, The Review of Financial Studies lub The Journal of Financial Economics. Gdy natomiast oczekiwano praktycznego wykorzystania wiedzy, prace zaliczeniowe bazowały na rzeczywistych case’ach. Dzięki takiemu balansowi każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno ci, którzy planują karierę akademicką, jak i ci, którzy od razu po studiach chcą rozpocząć pracę. Podobnie mieli moi znajomi na innych kierunkach. Na przykład na biotechnologii: oprócz zajęć czysto teoretycznych bardzo dużo pracowali w laboratorium. Także sam sposób nauczania jest inny. Zajęć w tygodniu jest niewiele - zdarzają się okresy, gdy na uczelni jest się raz, czy dwa w tygodniu. Nie znaczy to jednak, że nauki jest niewiele - wręcz przeciwnie. Pokuszę się o stwierdzenie, że im mniej czasu spędza się na wydziale, tym więcej jest do nauki. Taki system jest o tyle trudny, iż wymaga bardzo dużo samodyscypliny, a fakt, że w koło dużo się dzieje i rozprasza, czyni wszystko jeszcze trudniejszym. Jednym to odpowiada, innym nie, jednak niewątpliwym plusem jest możliwość układania własnego programu studiów. Wygląda to następująco. Na danym kierunku jest kilka przedmiotów obowiązkowych. W moim przypadku był to jeden przedmiot. Do tego dochodzi mała grupa przedmiotów quasi-obowiązkowych – z niej należy wybrać przedmioty dające w sumie określoną liczbę punktów ECTS. Ponadto, istnieje ogromna grupa przedmiotów do wyboru, którymi należy uzupełnić roczną sumę punktów ECTS do 60. Takie rozwiązanie pozwala skupić się na tym, co najbardziej nas interesuje i z czym wiążemy swoją przyszłość.
Infrastruktura
Wow i ekstra! Nowe komputery, zadbane meble, dobrze wyposażona biblioteka, dostęp do wszelkich bardziej i mniej potrzebnych czasopism naukowych i baz danych. Budynki są klasą samą w sobie. Niebieski, szklany Bernoulliborg z obserwatorium na dachu, brązowa kopuła Zernikeborg, zawieszony w powietrzu zielony zygzak Linnaeusborg, bajkowy Academiegebouw, czy futurystyczne budynki szpitala akademickiego. Nawet sala egzaminacyjna na kampusie Zernike jest tak niezwykła, że przyjemnie było chodzić na egzaminy. Jej zdjęcie mam nawet na pulpicie swojego komputera. Zero złych wspomnień! Do takich miejsc aż przyjemnie jest chodzić.
Życie
Życie w Groningen jest tak samo niezwykłe, jak budynki uniwersyteckie. Zacznijmy od tego, że jest to najmłodsze miasto w Holandii, a prawdopodobnie nawet w całej Europie. Spośród 190 tysięcy oficjalnie zarejestrowanych mieszkańców ponad 50 tysięcy to studenci, natomiast duża część pozostałych 140 tysięcy to osoby, które po zakończeniu studiów wyjeżdżać nie chciały. Nie ma się co temu dziwić – według badania zleconego przez Komisję Europejską w 2006 poziom zadowolenia mieszkańców Groningen jest wyższy niż w jakimkolwiek innym europejskim mieście. Inną ciekawostką jest to, że 57% podróży odbywa się rowerem. Liczba rowerów jest trzecia na świecie i nieoficjalnie sięga wartości 500 tysięcy. Żyjąc w Groningen jazda na rowerze jest czymś naturalnym. Słońce, deszcz, śnieg, wiatr, mróz przestają mieć znaczenie przy decyzji dotyczącej wyboru środka komunikacji. Po kilku miesiącach doszedłem do takiej wprawy, że byłem w stanie przewieźć rowerem duży dywan lub trzy skrzynki piwa. W tym punkcie warto wspomnieć o życiu nocnym, a jest o czym wspominać. Przy tak dużej ilości studentów nie jest niczym niezwykłym, że „na miasto” można iść co wieczór. Żeby było śmieszniej, w piątkowe i sobotnie noce w centrum jest większy tłok niż w sobotnie popołudnia.
Każdy znajdzie coś dla siebie – kluby, dyskoteki, spokojne bary, koncerty, wystawy, wernisaże, festiwale, występy lub typowe imprezy w akademikach dla studentów miedzynarodowych, odczas których można poznać ludzi z każdego zakątka Ziemi. A propos akademików, w porównaniu z wydziałami wypadają średnio. Kosztują dużo, a warunki, które oferują nie są najwyższe. Jeśli liczysz na nowy, zadbany pokój z własną kuchnią i łazienką, przygotuj się na wydatek rzędu 450 euro. Sytuacja wygląda podobnie na rynku prywatnym. Niestety przy tak dużym popycie i ograniczonej podaży ceny mieszkań są mocno zawyżone. Nie martw się jednak! Konieczność dzielenia kuchni i łazienki z innymi może być doskonałą okazją na nowe, ekscytujące znajomości.
Wstęp
Autor niniejszego bloga po przeczytaniu wstępnej wersji tego artykuliku stwierdził, że powinienem jeszcze dopisać jakieś dobre zakończenie. Nie chciałem jednak tego zrobić z dwóch powodów. Po pierwsze, w pewien metaforyczny sposób byłoby to również zakończenie mojej przygody z Groningen. Na samą myśl zrobiło mi się smutno, a łza zakręciła się w oku. Ten stosunkowo krótki okres był bez wątpienia najlepszym w moim życiu i ciężko jest mi myśleć, że mam go już za sobą. Po drugie, mam nadzieje, że te zdania stanowić będą wstęp do cudownego rozdziału w Twoim życiu zatytułowanego „Groningen”.
Skontaktuj się z autorem. Napisz na edu (at) confected (dot) com
