Zgodnie z tegorocznym rankingiem Times Higher Education, wszystkie 10 najlepszych uczelni na świecie znajduje się w jednym z dwóch miejsc - USA albo UK. Pomimo, że wszyscy znamy takie uniwersytety jak Oxford czy Harvard, to jednak czy rozumiemy dokładnie jak różne są tam systemy nauki? Porównajmy studia w Ameryce i na Wyspach.
“Genius without education is like silver in the mine.” ― Benjamin Franklin
Andrzej Nowojewski jest autorem strony naukazagranica.pl, w ramach której współpracuje z The Kings Foundation prezentując informacje o studiach w USA i UK. W swojej karierze naukowej studiował na University of Oxford, University od Cambridge, a obecnie uczestniczy w studiach doktoranckich na Harvard University.
Jak wyglądają studia w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych i czy w ogóle warto przechodzić przez ten skomplikowany system rekrutacyjny? Na to pytanie odpowiedzieć możesz tylko Ty – każda decyzja jest oparta na osobistych preferencjach, oczekiwaniach i zależy od stylu życia. Tutaj postaram się przywołać moje doświadczenia ze studiów w obu krajach aby przynajmniej podkreślić najważniejsze różnice w procesie edukacji jak i jakości życia.
Edukacja
Kiedy składamy aplikację na studia do UK musimy wybrać konkretny kierunek i praktycznie każdy student otrzymuje dyplom z tej specjalizacji po 3-4 latach. Pod tym względem Anglia jest podobna do Polski. Zupełnie inaczej jest w USA – żadna uczelnia nie oczekuje od Ciebie deklaracji kierunku aż do drugiego, czasami trzeciego roku studiów! W praktyce większość osób ma przynajmniej mgliste pojęcie co chciałaby robić w przyszłości i w ten sposób dobiera sobie na początku przedmioty, ale częste są przypadki kiedy te plany się zupełnie zmieniają po pójściu na zupełnie przypadkowy wykład z czystej ciekawości. Uczelnie w Stanach nie tylko nie mają problemu z takimi zmianami, ale nawet aktywnie zachęcają ludzi do eksperymentowania.
Dzieje się to przez inną organizację dobierania przedmiotów. W Wielkiej Brytanii każda osoba studiująca na danym kierunku chodzi na praktycznie te same zajęcia. W zależności od uczelni (i kierunku) mała część zajęć może być dobierana w mniej lub bardziej ograniczonym zakresie. W Stanach jest odwrotnie. Przez pierwszy rok lub dwa lata studiów każdy może uczęszczać na dowolne zajęcia na uniwersytecie (tak długo jak można je zmieścić w swoim kalendarzu). Jedynymi ograniczeniami tego procesu są minimalne wymagania na zapisanie się na bardziej zaawansowane zajęcia (np. żeby uczęszczać na zajęcia z kwantowej teorii pola musisz mieć zaliczony kurs z kwantowej mechaniki, choć i tą formalność można obejść), a także wymagania przedmiotowe – jeśli chcesz otrzymać dyplom z fizyki na koniec studiów to musisz zaliczyć jakąś minimalną liczbę kursów z danego przedmiotu.
Z drugiej strony jest prawie niemożliwe chodzenie na zajęcia tylko z jednej dziedziny – uczelnie albo wymagają aby mieć poboczną specjalizację (tzw. 'minor', podczas gdy główny kierunek to 'major' albo 'concentration' na Harvardzie) albo zaliczyć określoną liczbę zajęć z niezwiązanych przedmiotów. I dla przykładu osoby studiujące nauki przyrodnicze zwykle muszą zaliczyć w ciągu 4 lat kilka zajęć humanistycznych i vice versa. Na większych uniwersytetach do wyboru jest bardzo wiele zajęć (w tym także bardzo innowacyjnych np. 'Science and Cooking' na Harvardzie, które są nieformalnym sposobem nauczenia humanistów metody naukowej) więc raczej nie ma szans się nudzić.
Właśnie dlatego osoby, które w liceum nie mogą się zdecydować na konkretny kierunek (ponieważ nie wiedzą czy bardziej wolą biologię, czy fizykę, ale też dlatego, że w ogóle żaden przedmiot w szkole nie przypadł im do gustu – nie wszyscy w końcu mają szansę chodzić na zajęcia z psychologii albo ekonomii w liceum) powinny bardzo poważnie zastanowić się nad Stanami, gdzie przez kolejny rok albo dwa będą mogły wybierać z prawdopodobnie najbogatszej i najbardziej zróżnicowanej oferty edukacyjnej – na pewno znajdą coś co obudzi w nich pasje.
Z drugiej strony, osoby które w liceum znalazły powołanie w konkretnym przedmiocie (np. fizyka) mogą nie tolerować faktu, że w USA będą musiały spędzić trochę czasu ucząc się czegoś spoza swojej specjalizacji. Ci kandydaci powinni pomyśleć o Wielkiej Brytanii, gdzie kosztem różnorodności od samego początku mogą się specjalizować w swoim wymarzonym kierunku.
Zaangażowanie studentów w badania
Inną ciekawą różnicą między USA a UK jest rola jaką praca badawcza w laboratoriach naukowych odgrywa w procesie edukacji. Pamietając, że istnieją spore różnice między kierunkami i uczelniami w tym samym kraju w miarę łatwo zauważyć trend, że edukacja w UK jest w większości niezależna od badań naukowych. Owszem – wykładowcy i profesorowie prowadzą działalność naukową, ale udział w nich studentów pierwszego stopnia jest ograniczony do prac licencjackich i magisterskich, co się odbywa pod koniec pobytu na uczelni.
W Stanach, szczególnie na uniwersytetach badawczych (np. MIT, Caltech, Harvard) regułą jest, że przynajmniej w wakacje, a czasami także w ciągu semestru będziesz pracować nad konkretnym projektem w ramach większej grupy badawczej na uczelni (czasami nawet przez cały czas studiów). Program studiów wcale nie wymaga podjęcia takich działań, ale raczej wynika to z konkurencji między studentami (doświadczenie badawcze będzie bardzo się liczyć w przypadku osób planujących rozpocząć doktorat), a także aktywnym poszukiwaniem ciekawych zajęć wykraczających poza tradycyjne wykłady/laboratoria, a także działalność organizacji studenckich.
Konsekwencją tej różnicy jest to, że ucząc się na amerykańskiej uczelni znacznie łatwiej dołączyć nawet do bardzo prestiżowej grupy badawczej – jest to tam uznawane za coś naturalnego. W Wielkiej Brytanii nie jest to niemożliwe, ale prawdopodobnie spotkamy się z pewnym oporem przed takimi pomysłami (co nie oznacza, że to się nie zmienia). To jest kolejny powód dla którego osoby zainteresowane prowadzeniem badań w przyszłości (nie tylko z nauk przyrodniczych, ale też społecznych i humanistycznych) powinny bliżej się przyjrzeć uczelniom w USA.
Poniższe kwestie mogę porównać jedynie dla uniwersytetów z którymi miałem do czynienia – Harvard w USA oraz Oxford i Cambridge w Wielkiej Brytanii i spekulować, że wyciągnięte wnioski są bardziej reprezentacyjne dla wszystkich uczelni w obu krajach.
Egzaminy i ilość pracy
Sposoby w jakie uczelnie weryfikują postępy studentów są diametralnie różne na Harvardzie i Oxbridge, co bezpośrednio się przekłada na czas spędzony na przygotowaniach do egzaminów. Oxbridge ograniczył ilość egzaminów praktycznie do minimum – na większości kierunków wszystkie egzaminy odbywają się na koniec roku w przeciągu dwóch lub trzech tygodni (zwykle na przełomie maja i czerwca). Na niektórych kierunkach (np. Literae Humaniores) egzaminy mogą być przeprowadzane rzadziej. Dodatkowo niektóre college mogą (ale nie muszą) organizować niezobowiązujące testy na początku trymestrów (w Oxfordzie zwane collections), a na każdy tutorial/supervision należy napisać pracę albo rozwiązać serię zadań. Tym niemniej jedyne oceny które się liczą to oceny z egzaminów na koniec roku.
Harvard inwestuje znacznie więcej zasobów w weryfikację pracy studentów. Oprócz egzaminów, odbywających się na koniec semestrów (grudzień i maj), wiele wykładów ma przynajmniej jeden tzw. midterm – egzamin w środku semestru, a dodatkowo co tydzień studenci muszą odrabiać pracę domową.. Oceny z każdego egzaminu, pracy domowej, laboratorium czy pracy końcowej liczy się do ostatecznej oceny z przedmiotu.
Konsekwencje tych różnic łatwo przewidzieć – mimo że nauki w Oxbridge i na Harvardzie jest dużo, edukacja na Harvardzie wydaje się być znacznie bardziej stresująca, chociażby dlatego, że studenci wciąż gonią jakieś terminy lub rozwiązują zadanie domowe na ostatnią chwilę. Z drugiej strony kiedy przychodzi czas egzaminów stresu jest zdecydowanie mniej niż w Oxbridge. Tam wszystko zależy od tego jak Tobie pójdzie pisanie 3 godzinnego egzaminu i jeśli akurat masz cięższy dzień może to odbić się na Twojej ocenie.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, który system jest lepszy – wszystko zależy od tego czy wolisz systematycznie pracować, czy skupić się na bardzo krótkich egzaminach na sam koniec roku. Z doświadczenia moich znajomych wydaje mi się, że Harvardzki system jest bardziej uciążliwy, ale sprawiedliwszy i mniej zależny od czynników losowych.
Relacja profesor-student
To jest dla mnie chyba najbardziej jaskrawa różnica między Harvardem, a Oxfordem i Cambridge. Sposób przekazywania wiedzy na Harvardzie jest przede wszystkim oparty na wykładach dla większej ilości studentów. Wykłady są zawsze wspomagane laboratoriami, albo ćwiczeniami ('sections') gdzie mniejsza grupa studentów (10-15 osób) spotyka się z Teaching Fellow (TF) – zwykle doktorantem pomagającym profesorowi w organizacji zajęć. Na ćwiczeniach jest czas żeby omówić szczególnie problematyczne aspekty wykładu. Ponadto studenci mogą się spotkać z TF albo profesorem na 'office hours' – i porozmawiać na jakikolwiek temat (choć zwykle związany z kursem).
Głównym wyróżnikiem Oxbridge na tle innych uniwersytetów jest system tutorials (w Cambridge: supervisions). Główna część wiedzy jest jak zwykle przekazywana na wykładzie, ale wykłady są wspomagane spotkaniami 2-3 studentów z profesorem (zwykle specjalistą w wykładanej dziedzinie). Te tutoriale odbywają się zwykle raz w tygodniu i profesor poświęca całą swoją uwagę garstce studentów w jego gabinecie. Moim zdaniem jest to fantastyczny sposób nie tylko na przekazanie wiedzy ale też stworzenie bardziej osobistej relacji z profesorem.
Takie relacje zwykle są niemożliwe w modelu harvardzkim, głównie dlatego, że osobiście porozmawiać z profesorem może można raz na tydzień, ale jest on zwykle odpowiedzialny jednocześnie za kilkudziesięciu studentów. W Oxbridge profesor prowadzący tutoriale jest odpowiedzialny za co najwyżej kilka innych osób.
Na dodatek ponieważ ćwiczenia na Harvardzie są zwykle prowadzone przez doktorantów nierzadko mogą pozostawiać wiele do życzenia. Oczywiście nie wszyscy profesorowie Oxbridge są wspaniałymi pedagogami, ale na pewno mają znacznie dłuższe doświadczenie w prowadzeniu tutoriali niż doktoranci.
Życie w USA i UK
To jest temat godzien przynajmniej książki i na dodatek nie mogę nawet udawać, że poniższe uwagi zawierają jakąkolwiek dozę obiektywności. Więc jeśli nie masz nic przeciwko czytaniu moich bardzo subiektywnych wrażeń – czytaj dalej.
Społeczeństwa w Wielkiej Brytanii i USA są wielokulturowe. Osoby, które urodziły się i mieszkały w Polsce przez kilkanaście lat powinny wziąć ten fakt na poważnie. Dopiero po wyjeździe do Wielkiej Brytanii zdałem sobie sprawę jak homogeniczne jest polskie społeczeństwo pod względem etnicznym, narodowościowym, językowym i kulturowym i jak bardzo przez to zubożała świadomość oddziaływań społecznych wewnątrz kraju.
Ta różnorodność jest widoczna na samych uniwersytetach tym bardziej, że zarówno Oxbridge jak i Harvard starają się rekrutować studentów na całym świecie. Jeśli spojrzeć naiwnie na statystyki zobaczymy że zarówno Harvard jak i Oxbridge mają około 10-15% studentów międzynarodowych. Jest to prawda, ale to określenie zasłania bardzo ważną różnicę między USA i UK. W Stanach praktycznie całe społeczeństwo to imigranci kilka pokoleń wstecz. Imigranci, którzy przyjeżdżali praktycznie z całego świata. Wielka Brytania z kolei przyjmuje imigrantów w dużych ilościach dopiero od kilkudziesięciu lat (od upadku Imperium np. masowy napływ indyjskich imigrantów z Ugandy w latach 70-tych, aż po falę polskiej imigracji po wejściu Polski do UE) i nie wszystkie grupy są jeszcze dobrze zintegrowane.
Dotyczy to konkretnie elitarnych uczelni (Oxbridge), które są zwykle bardziej konserwatywne i zmieniają się w wolniejszym tempie. Większość spośród 10% studentów międzynarodowych to biali Europejczycy, albo Brytyjczycy z pochodzenia jednego z byłych dominiów imperium. Harvard jest znacznie bardziej zróżnicowany i mimo że większość studentów to ciągle biali amerykanie, Latynosi i inne grupy etniczne zwiększają swój udział w ciele studenckim, a dodatkowo, ponieważ USA nigdy nie dysponowało imperium w stylu brytyjskim, studenci z zagranicy przybywają z praktycznie każdego kraju na każdym kontynencie.
Ta różnorodność Stanów może prowadzić do większego szoku kulturowego dla nowych studentów, ale jednocześnie amerykańska kultura jest bardzo otwarta na ludzi z zewnątrz. W stereotypie zdystansowanych Anglików i życzliwych Amerykanów jest więcej niż ziarno prawdy.
Ta otwartość idzie znacznie dalej w dużych ośrodkach akademickich w USA. W Bostonie, Nowym Jorku i Zatoki San Francisco istnieje duch innowacyjności i pewnej dziecięcej naiwności, która powoduje, że ludzie chętnie słuchają o nowych pomysłach i sami angażują się w rozwój nowych technologii, działalności społecznej i kolaboracji z innymi ludźmi. Taka elastyczna umysłowość jest kluczowym elementem sukcesu jakie osiągnęły najlepsze uczelnie i przedsiębiorstwa (patrz Dolina Krzemowa) w tych regionach.
Oczywiście można argumentować, że Amerykanie muszą się skupiać na przyszłości ponieważ nie mają przeszłości. I mimo że ten zarzut uznaję za nieuczciwy to jednak jest w nim trochę prawdy szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, że New College w Oxfordzie – nazwany tak żeby go odróżnić od naprawdę starych college'y tego uniwersytetu - jest dwa razy starszy od amerykańskiego państwa. Po spędzeniu 4 lat w college'ach w Oxfordzie i Cambridge przyjazd do Harvardu stanowił pewne rozczarowanie estetyczne. Większość budynków uniwersytetu jest zbudowana z czerwonej cegły, a na kampusie (i wokół) dominuje neoklasycyzm przemieszany z modernizmem, któremu brakuje wielkości i wagi barokowych college'ów z Oxbridge.
Lista podobieństw i różnic jest praktycznie nieskończona i ostatecznie to zależy od Ciebie
Napisz do nas na contact (at) TheKingsFoundation (dot) org.