
Czy masz pracę, która jest bezsensowna? Czy czujesz, że zadania, które wykonujesz, nie mają znaczenia? Czy każdy kolejny dzień przyprawia Cię o mdłości i ból głowy? Otóż... nie jesteś sam. Obok świata pełnego spełnienia zawodowego, czerpania z życia pełnymi garściami i motywacji do działania, znajduje się miejsce, w którym dominują niechęć, zgorzknienie i rezygnacja z ambicji. W czasach self-made manów, dla których „sky is the limit” są to dosyć niewygodne emocje, prawda? A jednak coraz częściej dochodzą do głosu. W dużej mierze zawdzięczamy to książce Davida Graebera „Praca bez sensu. Teoria”, która opisuje rozpowszechniony problem społeczny, czyli brak poczucia sensu swojej pracy. To niewygodny temat, o którym nie tylko się nie mówi, ale nawet zaprzecza jego istnieniu. Kilka wniosków po lekturze tej książki.
Zatem - czy Twoja praca daje światu coś sensownego? Jeżeli nie, to nie jesteś wyjątkiem. Co więcej, zasilasz potężną grupę nieszczęśników, których frustruje samo wspomnienie o obowiązkach służbowych. Ten problem nie dotyczy wyłącznie kraju nad Wisłą, bowiem aż 37 procent Brytyjczyków i ponad 40 procent Holendrów uważa, że ich praca nie przynosi żadnego pożytku ani firmie, ani tym bardziej społeczeństwu.
W książce Davida Graebera „Praca bez sensu. Teoria” czytamy, że im wyższe stanowisko, tym większa potrzeba udowadniania swojej ważności i silniejsza chęć stworzenia sztucznego etosu pracy. Dzięki postępowi technologicznemu możemy zredukować długość tygodnia pracy do zaledwie 15 godzin.
Głównie z powodu chciwości i nadgorliwości. Zwiększony konsumpcjonizm sprawia, że wolimy zrezygnować z czasu wolnego, aby móc otaczać się nowymi, często niepotrzebnymi rzeczami. Dla wielu osób wolność jest śmiertelnym zagrożeniem – pracoholizm to proste rozwiązanie, które nie wymaga myślenia. Pozostawieni sam na sam ze sobą zaczynamy analizować własne życie, co może prowadzić do nieprzyjemnych wniosków.
Żadne premie i dodatkowe świadczenia na pewno nie są warte kontaktu z rozdętym sektorem administracyjnym. Współczesne przedsiębiorstwa ubóstwiają papirologię. Autor książki zaznacza, że obecnie nie ma branży, która nie tonie w niepotrzebnych formularzach, ankietach i ewaluacjach. Nie ustrzegła się tego również branża turystyczna.
Jedyną „zaletą” wypełniania miliona statystyk jest... pełne zrozumienie bezsensowności swojej pracy ;-). Graeber wyróżnia pięć rodzajów prac-ściem: lokajowie, zbiry, odhaczacze, łatacze i nadzorcy. Choć różnią się kompetencjami i zadaniami, to łączy je jedno – bez nich świat by się nie zawalił.
