Adam Hofman (PiS), znany teatrolog, reżyser i krytyk teatralny stwierdził, że Marian Opania jest „słabym kabareciarzem” i nie nadaje się do tego, by zagrać prezydenta (prezydenta Lecha Kaczyńskiego rzecz jasna).
Pan Adam, jako politolog z wykształcenia i prezes okręgu konińskiego PiS z pasji, ma pewnie wszelkie instrumentu merytoryczne i przymioty intelektualne do tego, by oceniać aktora, który zagrał w kilkudziesięciu filmach na przestrzeni półwiecza, wykreował dziesiątki ról teatralnych, a za swoją aktywność kulturalną był honorowany najwyższymi odznaczeniami państwowymi.
Jasne, rzecznik PiS, oczywiście też był i jest honorowany – np. ostatnio, co roku wybierany jest najgorszym posłem w Polsce. A to pewnie dlatego, że zbyt dużo swojej łaskawej uwagi poświęca wydarzeniom polskiej sceny teatralnej, dlatego też jego starania na niwie rodzimej polityki ograniczają się do napastliwych pyskówek niegodnych konińskiego podwórka lub milczenia w - niewygodnych dla rzecznika i partii rzecznika - tematach.
Niemniej Pan Adam miał prawo mówić o kabarecie. Sam przecież praktykuje go każdego dnia przed kamerami telewizyjnymi w Sejmie, oczywiście zaraz po tym jak w duecie z kotem przywita swojego prezesa pod drzwiami jego mieszkania na Żoliborzu.
Miałem przyjemność oglądać obu panów w występach kabaretowych. Marian Opania miał do zaproponowania tylko talent, błyskotliwość i erudycję. Za to Adam Hofman nieźle skrojony garnitur, ładnie uczesane włosy i poczucie humoru na poziomie, który zaprezentował u Moniki Olejnik.
Panie Adamie, ja nie mam do pana pretensji. Bo rozumiem, że nie mieści się panu w głowie, że można mieć inne zdanie od prezesa Kaczyńskiego. Rozumiem, że nie śmie pan nawet pomyśleć o tym, że ktoś nie chce uczestniczyć w smoleńskiej hucpie. Rozumiem, bo sprzeciw i myślenie to cechy ludzi wolnych intelektualnie i dlatego mógł pan tego nie wiedzieć.