„Pokłosie” chciałem obejrzeć jak najpóźniej sugerując się wszystkimi opiniami, które usłyszę i zdołam przeczytać. Dlatego też wchodziłem do kina z nadzieją.
Z nadzieją na antypolską propagandę, z przeświadczeniem, że przez blisko dwie godziny będę musiał znosić„gniot” i z przekonaniem, że stracę szacunek dla Macieja Stuhra. Nie tylko Stuhra – aktora, ale przede wszystkim Stuhra – Polaka.
Co zobaczyłem? Najlepszy od dekady polski film. Nie film o kwestii żydowskiej, nie film o Polakach, ale film, którego tematy, dysponując odrobiną intelektu, można łatwo zidentyfikować. Pierwszy to człowiek, drugi – sprawiedliwość dziejowa.
Dlatego niech nikt z warszawskiego PiS nie próbuje mi wmówić, że w „Pokłosiu” chodzi o relacje polsko-żydowskie, indoktrynację i zakłamywanie historii. Bo tam sprawa jest o nietolerancji i o ludzkim strachu, o „skurwysynie”, który czasem siedzi w człowieku. A to, że antysemityzm jest jego najlepszym, najbardziej wyrazistym przykładem? To naprawdę nie wina ani Stuhra, ani Pasikowskiego.
To jest film o ludzkim strachu przed historyczną prawdą, która może szkodzić naszej doczesności. I dlatego dziwie się, że środowiska, które tak walczą o prawdę historyczną (tropią esbeków i drążą katastrofę smoleńską), potępiają film, który pokazuje, jak trudna i niebezpieczna jest droga do niej.
Pokłosie pokazuje też jak słaby jest człowiek. Jak w jednej chwili może się poddać i przestać walczyć o swoje idee, za które jeszcze przed chwilą, bez strachu, oddałby życie.
Jeśli dla kogoś, jak na przykład dla warszawskiego PiS, prawda o słabościach człowieka identyfikuje się z wrogością wobec Polski, to są dwa wyjścia. Nikt tam nie miał legitymacji intelektualnej do oglądania tego filmu – to pierwsze wyjście i w to chce wierzyć. Bo drugie jest smutniejsze. Że ktoś tam w PiS jednak ten film pojął, ale postanowił go wykorzystać, jako kolejne działo w wojnie polsko-polskiej. Raniąc trochę Stuhra, trochę Pasikowskiego i wszystkich tych, za namową PiS zbojkotują najlepszy film ostatnich lat.
Ale przecież jest wojna, to i ofiary muszą być. Czyli jest dokładnie tak, jak w „Pokłosiu” - w tej wojnie znowu mordują nie Niemcy, a siebie nawzajem - Polacy...