27 kwietnia, godz., 10:00, Plac Św. Piotra. Dwa zdjęcia - Włocha Roncallego, a potem tego, który przerwał ów pięćsetletni prymat włoski za Spiżową Bramą - Wojtyły. Prawie milion pielgrzymów z całego świata, politycy, dyplomaci. Na ich oczach dzieje się historia – dwóch papieży (wśród gości Benedykt XVI) kanonizuje …dwóch papieży. A gdzieś, wśród purpuratów, obecnych wśród tłumu, stoi ten, który przejmie schedę po Franciszku. Obecny papież wygłasza zwięzłą homilię. Wojtyłę kwituje krótko. O Janie XXIII mówi : „lubię myśleć o nim, że okazał posłuszeństwo wobec Ducha Świętego, posłuchał Go i zwołał sobór.” Następnie dodaje: „Życzę sobie i wam, by przyszły proces synodalny był podobnie uległy wobec Ducha Świętego.” Czy to sprytna metafora, mająca wskazać, iż oto nadchodzi rewolucja ? Czy dalsze działania Franciszka wstrząsną Kościołem na miarę Secundum Vaticanum ?
Od ponad roku patrzymy na papieża, który z całą mocą chce pokazać, że Kościół może być inny. Że katolicki znaczy przecież powszechny, a świątynia zmieści wszystkich: nawróconego faryzeusza, wdowę -nawet bez grosza, lewitę, celnika i Magdalenę. Homoseksualistę, który wierzy; rozwódkę, która nie przestała być katoliczką i matkę dziecka z in vitro. Kobiet - tę po aborcji, jeśli żałuje za grzechy. Zamiast aniołów z Jakubowej drabiny – Franciszek. Taki dziwny papież – bez butów od Prady, dzwoniący do kiosku z gazetami, chrzczący dziecko samotnej matki. Taki zwykły, poczciwy papa, a wie, że dziecko ważne jest nie tylko przed porodem, ale także po nim. Że Kościół powinien płakać z taką samą mocą nad krzywdą dzieci molestowanych, jak łka o te nienarodzone.
Ponoć rozważał wpierw imię: Jan XXIV. Padło na Franciszka. Innocenty III przewraca się pewnie w grobie, historia chichocze.
Póki co, trwa uroczysta Msza Św. kanonizacyjna. Franciszek jest wyraźnie zmęczony. Uśmiecha się dopiero później, w papamobile – do wiernych. Podczas Świąt Wielkanocnych na jego twarzy także malowała się zaduma, melancholia. Wyraźnie mu trudniej. Kilka dni później mimochodem wspomni, że Benedykt XVI dał piękny przykład decyzją o abdykacji. Doda, że być może stanie się ona zwyczajem.
Przeszło rok pontyfikatu, a paru hierarchom watykańskim przybyło kilka siwych włosów. Bo ubogo, bo bliżej ludzi, bo biskup ma wyjść do wiernych.
Dziwią się święci, ukryci na malowidłach w Kaplicy Sykstyńskiej, zastygli w posągach Gianlorenzo Berniniego - skąd ten śmieszny papież w zniszczonych butach. Nawet tu nie pasuje.
O czym duma wieczorami, gdy zostaje sam ? Pewnie czasem mu trudno. Przecież „nie ma prywatnych kaplic, gdzie można tylko na chwilę zamknąć się w łazience, usiąść na brzegu wanny i powtarzać: Jezusie Nazareński, to przecież nie może być prawda” (o.Pasierb).
Franciszek, papież reformator. Tylko, czy starczy mu sił ?