„Wybierzcie mnie na następną kadencję, obiecuję, że będę pracował dla was, dla naszego miasta i regionu, przecież wiecie, że już urządziłem całą swoją rodzinę, wszystkich krewnych i ich krewnych, teraz już mogę działać dla was” – to nie żart i nie fikcja, tak mniej więcej brzmiała przemowa ustępującego polityka podczas wyborów regionalnych na…Kubie w latach 80-tych poprzedniego wieku.
REKLAMA
Opowiedział mi o tym Janusz Zbierajewski, dziennikarz ekonomiczny i żeglarz. W tamtych czasach wybrał się emigrację wewnętrzną, odkurzył papiery kapitańskie i ruszył na morza. Na początku budowania naszej młodej demokracji i gospodarki wolnorynkowej prowadziłam na antenie „Trójki” cykliczną audycję pt. „Samouczek ekonomiczny” i przy literze Ł jak łapówka opowiedział tę historyjkę. Bardzo się śmialiśmy, oj jak bardzo.
Wróciłam z wakacji, ze środka Krutyni, niespiesznych rozmów przy winie i innych zajęć bardzo relaksacyjnych, prosto na konferencję Władysława Serafina. Też się śmiałam, oj, do rozpuku, do chwili, w której zorientowałam się, że ten facet to wszystko mówi na poważnie. Prześledziłam więc rozwój wydarzeń, uaktywniłam ucho i oko na doniesienia radiowe oraz telewizyjne i:
Nie zauważyłam ani jednej sensownej, nie obrażającej mojej inteligencji, wypowiedzi polityka. Opozycja, owszem krytykowała, każdy na swój sposób, ale bez racjonalnej propozycji rozwiązania sytuacji. Nic dziwnego, przecież oni też mają za uszami, a poza tym, gdy dojdą do władzy będą chcieli zagarnąć te miliony posad państwowych. A żadne stanowisko nie jest do pogardzenia, nawet nauczyciela WF w wiejskiej szkole.
Do mojego ulubionego radia został zaproszony poseł Kłopotek. I nie czepiałabym się, gdyby nie to, że dziennikarka (znana i doświadczona bardzo, zaprawiona w bojach z politykami) nawet nie zająknęła się pytaniem o brata posła Kłopotka, który ulokowany został na posadzie za 7,5 tys. zł (słownie: siedem tysięcy pięćset złotych polskich) posiadając silny atut w postaci wykształcenia podstawowego. Poseł Kłopotek za to, z właściwą sobie swadą, opowiadał o tym, kto powinien zostać ministrem rolnictwa, tak jakby cała afera nie dotyczyła jego partii. Z drugiej strony, po co go pytać, przecież już wszystkim mediom wyjaśnił, że jest dumny z brata, bo ten nie dość, że zrobił, cały czas pracując za 7,5 tys. zł, maturę, to jeszcze rozpoczął studia w wieku 53 lat. Trudno z taką argumentacja się nie zgodzić, jednak oczekiwałabym od dziennikarki medium publicznego podrążenia posła Kłopotka i chociażby lekkiego wybicia go z fantastycznego samopoczucia. Tym bardziej to mnie wkurzyło, że mam w bliskim otoczeniu młodego architekta wnętrz, ze stażem w Paryżu i znajomością dwóch języków, który w biurze znanego architekta zarabia 16 zł na godzinę (za godzinę swojej kompetentnej pracy może kupić sobie kawę, no, dużą kawę).
I ten strach, nawet w kamiennej twarzy Waldemara Pawlaka, strach o to, co będzie, gdy nie da się pozamiatać pod dywan. Oderwanie od koryta jest bolesne, zwłaszcza, że koryto na tak wysokim szczeblu związane jest z poczuciem władzy. Jak się okazuje dość kruchej, bo obrzydliwe rozmowy dwóch kolesiów nagrane przez jednego z nich mogą zwalić z tronu całą formację.
Na szczęście dla wystraszonych polityków nadeszły Igrzyska, media zajęły się sportem, publiczność również i sprawa sama się zamiotła. Może dlatego premier Tusk tak szybko zgodził się na nowego ministra rolnictwa z PSL?
Podsumowanie: I jakie ja, obywatelka Polski mam wyjście? Za granicę nie wyjadę, bo jestem za stara. Wybór polityczny słaby, bo pomiędzy państwem policyjnym a zdefraudowaną demokracją. A świadomość, że składam się na utrzymanie brata posła Kłopotka (i jego studia) jest nie do zniesienia. Pozostaje emigracja wewnętrzna.
PS swoją drogą, gdyby tak choć połowa płacących podatki przestała pracować i udała się do urzędów pracy po zasiłki, to może brat posła Kłopotka, pomimo podnoszenia wykształcenia, musiałby odejść ze swojego stanowiska w spółce skarbu państwa? I zacząć naprawdę pracować?
Wróciłam z wakacji, ze środka Krutyni, niespiesznych rozmów przy winie i innych zajęć bardzo relaksacyjnych, prosto na konferencję Władysława Serafina. Też się śmiałam, oj, do rozpuku, do chwili, w której zorientowałam się, że ten facet to wszystko mówi na poważnie. Prześledziłam więc rozwój wydarzeń, uaktywniłam ucho i oko na doniesienia radiowe oraz telewizyjne i:
Nie zauważyłam ani jednej sensownej, nie obrażającej mojej inteligencji, wypowiedzi polityka. Opozycja, owszem krytykowała, każdy na swój sposób, ale bez racjonalnej propozycji rozwiązania sytuacji. Nic dziwnego, przecież oni też mają za uszami, a poza tym, gdy dojdą do władzy będą chcieli zagarnąć te miliony posad państwowych. A żadne stanowisko nie jest do pogardzenia, nawet nauczyciela WF w wiejskiej szkole.
Do mojego ulubionego radia został zaproszony poseł Kłopotek. I nie czepiałabym się, gdyby nie to, że dziennikarka (znana i doświadczona bardzo, zaprawiona w bojach z politykami) nawet nie zająknęła się pytaniem o brata posła Kłopotka, który ulokowany został na posadzie za 7,5 tys. zł (słownie: siedem tysięcy pięćset złotych polskich) posiadając silny atut w postaci wykształcenia podstawowego. Poseł Kłopotek za to, z właściwą sobie swadą, opowiadał o tym, kto powinien zostać ministrem rolnictwa, tak jakby cała afera nie dotyczyła jego partii. Z drugiej strony, po co go pytać, przecież już wszystkim mediom wyjaśnił, że jest dumny z brata, bo ten nie dość, że zrobił, cały czas pracując za 7,5 tys. zł, maturę, to jeszcze rozpoczął studia w wieku 53 lat. Trudno z taką argumentacja się nie zgodzić, jednak oczekiwałabym od dziennikarki medium publicznego podrążenia posła Kłopotka i chociażby lekkiego wybicia go z fantastycznego samopoczucia. Tym bardziej to mnie wkurzyło, że mam w bliskim otoczeniu młodego architekta wnętrz, ze stażem w Paryżu i znajomością dwóch języków, który w biurze znanego architekta zarabia 16 zł na godzinę (za godzinę swojej kompetentnej pracy może kupić sobie kawę, no, dużą kawę).
I ten strach, nawet w kamiennej twarzy Waldemara Pawlaka, strach o to, co będzie, gdy nie da się pozamiatać pod dywan. Oderwanie od koryta jest bolesne, zwłaszcza, że koryto na tak wysokim szczeblu związane jest z poczuciem władzy. Jak się okazuje dość kruchej, bo obrzydliwe rozmowy dwóch kolesiów nagrane przez jednego z nich mogą zwalić z tronu całą formację.
Na szczęście dla wystraszonych polityków nadeszły Igrzyska, media zajęły się sportem, publiczność również i sprawa sama się zamiotła. Może dlatego premier Tusk tak szybko zgodził się na nowego ministra rolnictwa z PSL?
Podsumowanie: I jakie ja, obywatelka Polski mam wyjście? Za granicę nie wyjadę, bo jestem za stara. Wybór polityczny słaby, bo pomiędzy państwem policyjnym a zdefraudowaną demokracją. A świadomość, że składam się na utrzymanie brata posła Kłopotka (i jego studia) jest nie do zniesienia. Pozostaje emigracja wewnętrzna.
PS swoją drogą, gdyby tak choć połowa płacących podatki przestała pracować i udała się do urzędów pracy po zasiłki, to może brat posła Kłopotka, pomimo podnoszenia wykształcenia, musiałby odejść ze swojego stanowiska w spółce skarbu państwa? I zacząć naprawdę pracować?
