Tak było w poniedziałkowe popołudnie pod notką o wypowiedzi księdza Adama Bonieckiego, którą wygłosił na spotkaniu z cyklu "Kościół otwarty". Stwierdził, między innymi, że w Sejmie nie powinien wisieć krzyż.
Powiedział też kilka innych ważnych rzeczy, ale media skupiły się głównie na sejmowym krzyżu, zapewne dlatego, że to jest nośny temat, mogący pobudzić polityków do kolejnej ostrej kłótni. Jakby nam złości dookoła było mało… Ale o tym innym razem. Ksiądz niepokorny (bez żadnej ironii, duchowny rzeczywiście sporo ryzykuje wygłaszając publicznie swoje poglądy) powiedział również, że krytyka Kościoła otwartego wynika z lęku i pomieszania pojęć; że i hierarchowie, i wierni boją się, że jakakolwiek dyskusja o innym niż znane nam oblicze Kościoła w Polsce, spowoduje jego upadek. Chciałoby się zakrzyknąć: O, ludzie małej wiary! Ale nie będę wołać, bo nie czuję się upoważniona do takich nawoływań.
Księdzu niepokornemu też nie podoba się uwikłanie Kościoła w politykę, sygnowanie ludzi na prawdziwych i nieprawdziwych katolików czy patriotów. To również wymaga sporej odwagi, tym bardziej, że ksiądz Adam Boniecki może pochwalić się dużym i autentycznym dorobkiem życiowym.
Pomijam wpisy typu: „Lemingi to zwykłe szambo” czy „ Aj ,waj, Boniecki to redaktor GW, a tam trudno by katolicyzm był chwalony” i na temat katastrofy smoleńskiej, bo ich zawsze wiele się znajdzie przy każdej okazji, nawet, gdy podawane są wyniki meczów piłkarskich. Taki urok Internetu. Przejrzałam całą dyskusję, od pierwszego wpisu o 8.46.
Dyskusja przebiegała wielowątkowo, w spór między poszczególnymi osobami włączali się inni i rozszerzali tematy. A było: O rotmistrzu Pileckim i honorze narodowym, o świętach kościelnych i polskiej tradycji, o rozdzieleniu państwa od Kościoła z pomysłami jak to zrobić, o tym co i kto stanowi Kościół Katolicki w Polsce, o poziomie nauczania religii w szkole, o wspaniałych księżach i ich pracy, nawet cytowano Konkordat. I oczywiście o Janie Pawle II, a raczej o tym, co on mówił, w swobodnej interpretacji internautów.
Bardzo mnie ta dyskusja ucieszyła (na wulgaryzmy starałam się nie zwracać uwagi), bo to świadczy bardzo dobrze o moich rodakach (i o mnie też)! Nie dość, że mają wiedzę, którą wykorzystują do formułowania argumentów, potrafią bawić się słowem, są ironiczni i inteligentnie dowcipni, to jeszcze w ogóle CHCE IM SIĘ o takich sprawach dyskutować! I to przez cały dzień.
A tak swoją drogą - czy wszyscy byli dzisiaj w pracy?