Ludwik Dorn zupełnie się zestarzał, choć nie dlatego, że kończy 60 lat, bo to przecież piękny wiek, w którym nie jeden z panów gotów jest zarówno do zmiany poglądów, partii jak i żony (to korzystanie z uroków mobilnego życia politycznego i seksualnego dotyczy notabene głównie członków religijnej prawicy i to zapewne dlatego, że chcą oni chronić „życia poczętego” w wielu partiach oraz przy wielu żonach).
Dorn się zestarzał, bo zupełnie już nie rozumie młodzieży. Ja też jej nie rozumiem, choć z nią pracuję, ale nie śmiem stawiać tak dziwacznych diagnoz. Analizując przyczyny popularności Korwin-Mikkego Dorn twierdzi, że „dwudziestoparolatek, który już się po kawalersku wyszumiał (czy przeleciał parę lasek – komentarze w nawiasach moje) chciałby się wyprowadzić od rodziców (dzisiejsza młodzież wcale się nie chce wyprowadzać od rodziców), i zamieszkać z tą, którą uważa za jedyną (dobrze, że Dorn napisał „uważa za”, bo przecież sam wie, że rzadko „jedyna” jest jedyna)…
No i taki dwudziestoparolatek, który pragnie założyć rodzinę, nie ma kredytu, pracy ani mieszkania, więc się frustruje i głosuje na Korwin-Mikkego, który obiecuje mu, że do tych nieszczęść będzie miał jeszcze inne, takie jak: płatne studia, płatną służbę zdrowia, na starość będzie pozbawiony emerytury, a gdy mu się urodzi niepełnosprawne dziecko – będzie izolowane od reszty społeczeństwa. Rzeczywiście ci dwudziestoparolatkowie są szaleni!
Ale nie będę analizować tego zjawiska. Chcę tylko zwrócić uwagę na bardzo głęboką przyczynę różnych nieszczęść. Na patriarchalizm, którego Dorn jest przedstawicielem klasycznym. Dla Dorna młodzież głosująca na Mikkego, jak i zapewne wszelka młodzież, to chłopaki. Oni „szumią”, studiują i znajdują „tę, którą uważają za jedyną”, a potem mają plany: chcą znaleźć pracę, kredyt, mieszkanie i z nią zamieszkać.
One „te (rzekomo) jedyne” nie należą do młodzieży. To jakieś bierne obiekty, które są wybierane przez dwudziestoparolatków i umieszczane przez nich w wynajętych mieszkaniach. Co tam robią? Zapewne rodzą dzieci, dyscyplinowane przez mężów, bo - jak wiadomo w naszym prawicowym kraju - kobiety zachodzą w ciążę głównie po to, by ją usunąć. Takie mają hobby. Jak już się zdyscyplinuje i urodzą, można dyscyplinować inne.
A wracając do analiz Dorna. Otóż młodzież niezbyt chętnie wyprowadza się od rodziców, niezbyt chętnie się chce stabilizować w wieku dwudziestuparu lat, nie wszyscy gonią za etatem, bo chcą mieć otwarte perspektywy (Polska staje się krajem coraz bardziej dewocyjnym, fanatycznym, dusznym i średniowiecznym; niedługo tylko tacy jak Dorn będą tu się dobrze czuli), a poza tym to dziewczyny dziś są aktywniejsze, skuteczniejsze (np. na studiach) i znacznie bardziej zaradne życiowo niż mężczyźni.
Gdyby jeszcze skruszyć nad nimi patriarchalny szklany sufit, który powoduje, że mają znacznie mniejsze szanse na niezależność i karierę (zwłaszcza polityczną), bo politycy tacy jak Dorn traktują je ciągle jako obiekty „do znajdowania” i rodzenia – to myślę, że nasza polityka i życie społeczne wyglądałoby inaczej. A tak 60-letni Dorn po raz kolejny zmieni partię. Kurski też. I patriarchalna karuzela polityczna będzie się kręcić…. Aż odleci.